Ze względu na szczególną specyfikę pracy, kryzysy gospodarcze dotykają artystów bardzo szybko i niemal w pierwszej kolejności. Jeśli następuje zubożenie społeczeństwa to oczywiste, że rynek dzieł twórców młodych i współczesnych może się załamać. Społeczeństwo ma inne – związane z podstawową egzystencją wydatki. Z kolei wzrost zainteresowania dziełami sztuki i działalnością artystów następuje bardzo powoli - jest jednym z ostatnich w cyklu ekonomicznym. Należy również pamiętać, że artyści nie są biznesmenami, nie tworzą z myślą o zysku. Niektóre dzieła, często ważne społecznie nie nadają się nawet do sprzedaży.
Ustawodawca w Polsce wielokrotnie dotąd dowiódł, że nie rozumie w pełni specyfiki pracy artystów. Uważam, że nadeszła pora aby to wreszcie zrozumieć i zmienić. Tworzący dzieła artysta nie jest bezrobotnym, który od czasu do czasu zajmuje się jakimś hobby, tylko człowiekiem pracującym na rzecz wzbogacenia rodzimej kultury. Działalność artystyczna powinna być rozpatrywana nie tylko w kontekście natury estetycznej – kunsztu czy mistrzostwa – ale również w kontekście istotnego wpływu na rozwój gospodarczy. A tu przykłady można mnożyć - londyńskie i nowojorskie Soho, Shoreditch, paryski Montmartre, czy choćby krakowski Kazimierz. To artyści związani z różnymi obszarami sztuki i przemysłami kreatywnymi decydują o zmianie charakteru i klimacie dzielnicy, co bezpośrednio przekłada się na wizerunek miasta, zainteresowanie turystyki, rozwój gastronomii i usług a w konsekwencji ceny nieruchomości. A to już wydanie wpływa na budżet.
Przykładami nie tylko są dzielnice, lecz i całe miasta. Hiszpańskie Bilbao jeszcze w latach 90-tych zniszczone, przemysłowe miasto z ogromnymi problemami wizerunkowymi i 30% bezrobociem postawiło na kulturę i sztukę jako inwestycję. Powstało słynne Muzeum Guggenheima, sale wystawowe i koncertowe. Znani architekci projektowali zagospodarowanie terenów przemysłowych. Rezultaty?
W czasie krótszym niż rok zwróciły się koszty budowy muzeum, a dochody miasta wciąż rosną. Miasto zarabia setki milionów euro, m. in. z podatków od nowych hoteli, firm, restauracji i siedzib korporacji, które zaczęły licznie powstawać w mieście. W nowych hotelach i restauracjach pracę znalazło tysiące ludzi a „umierające” miasto udało się zamienić na znany w świecie ośrodek kulturalny i naukowy. Inne przykłady? Proszę bardzo - Liverpool, Sankt Gallen, Ostrava czy Essen.