Armia PR (Pospolitego Ruszenia)

Reforma sił zbrojnych przypomina dziś do złudzenia rozgrzebaną budowę autostrad czy reformę służby zdrowia: jest dużo obietnic, planów, a niewiele rezultatów – pisze analityk ds. bezpieczeństwa

Publikacja: 18.06.2009 05:04

Artur Bilski

Artur Bilski

Foto: Rzeczpospolita

Red

Przed wejściem do siedziby CIA w Langley pod Waszyngtonem widnieje cytat z Ewangelii św. Jana: „I będziesz znał prawdę i prawda uczyni cię wolnym”. Prawda o naszych siłach zbrojnych jest dziś taka, że po 18 latach reform ciągle daleko nam do zbudowania nowoczesnej armii.

Dziś polityka reform MON przypomina raczej kampanie public relations. Reformy ministra Bogdana Klicha nie odbiegają jednak rażąco od działań jego poprzedników. Tyle że minister Klich jest bardziej wyrafinowany w swojej działalności propagandowej i aktywny w mediach, co sprawia wrażenie, że w MON praca reformatorska wre.

Podejmowane przez niego reformy są więc „rewolucyjne”, nawet gdy się z nich szybko wycofuje, porozumienia sojusznicze z USA „przełomowe i historyczne”, nawet gdy dotyczą trwającej od dawna współpracy, a czystki w armii to promocja młodych – nawet gdy chodzi o ludzi tkwiących jedną nogą w Układzie Warszawskim. Dodatkowo dochodzi zamieszanie wokół rakiet Patriot (czy MON wiedział, co podpisuje!) czy choćby przekazanie nam przez USA 40-letnich samolotów transportowych Herkules, którym daleko do technicznej sprawności.

[srodtytul]Generalicja pochłonięta walką[/srodtytul]

Niestety, po zdjęciu całej PR-owskiej otoczki widać, że w polskiej armii nie dzieje się lepiej niż na przykład w Ministerstwie Infrastruktury. Reforma sił zbrojnych przypomina dzisiaj do złudzenia rozgrzebaną budowę autostrad czy reformę służby zdrowia.

Utrapieniem armii jest fakt, że każdy nowy minister przynosi „rewolucyjną” koncepcję przebudowy armii. Każdy też dokonuje czystek kadrowych. Skutkiem jest deprecjacja etosu służby, a także sposobu reformowania i uzbrajania armii, która coraz bardziej przypomina pospolite ruszenie.

Dzisiaj nieprzejrzystość podejmowanych decyzji w sprawie zmian w wojsku i kryteriów awansowania powoduje, że generalicja jest bardziej pochłonięta walką o wyrwanie z tej struktury jak najwięcej dla siebie. Bardziej walczy o utrzymanie i powiększenie liczby stanowisk poprzez wybór dobrze rokującej opcji politycznej (prezydenckiej lub ministerialnej) lub dołączenie do jakiejś nieformalnej grupy, niż zajmuje się pracą nad efektywnością samej armii.

Stąd zamieszanie. Nikt bowiem nie przejmuje się koordynacją działań i planowaniem. Zakup za 420 mln złotych rakiet NSM od norweskiego koncernu Kongsberg dla Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego, które będą już szóstym typem rakiet używanym przez armię, to kolejny przykład beztroskiego wydawania pieniędzy podatników.

Przygnębiające jest, że teraz – po podpisaniu kontraktu i wpłaceniu zaliczki skandynawskiej firmie, która stanowi 10 proc. wszystkich środków na tegoroczne wydatki MON na sprzęt – zakup rakiet bada kontrwywiad wojskowy.

Czym zajmuje się kontrwywiad wojskowy na co dzień, skoro nie nadzoruje takich kluczowych kontraktów? Widać na tym przykładzie, że pogłębia się obserwowany od dawna upadek etosu służby pośród wysokiej biurokracji wojskowej, której jednym z przejawów była choćby słynna już, jednak niewyjaśniona do końca afera bakszyszowa w Iraku.

[srodtytul]Upolitycznienie armii[/srodtytul]

To wszystko to jednak przejaw niewidocznego gołym okiem upolitycznienia armii na najwyższych szczeblach, które zaczęło się od sławnego obiadu drawskiego w 1994 roku i rozszarpywania wojska przez nieformalne powiązania. Na przestrzeni ostatnich lat grupy interesów: „poznańska” (absolwenci tamtejszej szkoły pancernej) albo „wrocławska” (absolwenci szkoły wojsk zmechanizowanych), albo dzisiaj „krakowska” (stamtąd pochodzi minister Klich), forsują swoje cele i ustawiają strukturę armii pod siebie.

Klasyczny przykład to niedawno zaniechana próba przeniesienia dowództw rodzajów sił zbrojnych z Warszawy, na przykład do Wrocławia czy Poznania lub Krakowa, czy też próba utworzenia nowej funkcji szefa obrony. Decyzje te mogły kosztować armię kolejne setki milionów złotych i organizacyjny chaos. Pod presją kryzysu i powszechnej krytyki szybko się jednak z nich wycofano, co świadczy o tym, że wcześniej nie były w ogóle przeanalizowane. Wytwarza się w ten sposób w armii przekonanie, że ostatnimi rzeczami, które liczą się w wojsku, są kompetencja i przyzwoitość. Ryba dzisiaj wyraźnie psuje się od głowy.

Wojsko wprawdzie działa na rozkaz, ale myśli samodzielnie. Żeby uzasadnić swoje istnienie, wojskowa biurokracja generuje nieprzemyślane plany reform skrojone pod polityczne zapotrzebowanie, w tym kontyngenty wojskowe na misje w Iraku, Afganistanie, Czadzie czy Libanie, które w pełni zasługują na miano pospolitego ruszenia. Wysyłano na nie bowiem żołnierzy nieprzygotowanych i niedoposażonych.

Sytuację w armii doskonale oddaje komentarz jednego z oficerów, uczestników Niezależnego Forum o Wojsku: „Nie wiem dlaczego, ale od jakiegoś czasu mam wrażenie, że naszym generałom chodzi przede wszystkim o własny wygodny stołek. Załapać się na ciepły etacik, coś tam pomarkować, rozgrzebać kolejną reformę organizacyjną i odejść na wysoką emeryturę”. To samo jednak dotyczy cywilnych ministrów, z tym, że oni zazwyczaj odchodzą na wysokie stanowiska w rządzie lub w strukturach państwowych, zostawiając po sobie organizacyjny bałagan i rozgrzebane reformy.

[srodtytul]Casus Chwastka[/srodtytul]

Wysocy rangą oficerowie, którzy w przeszłości domagali się prawdy i przejrzystości, zapłacili za to karierą. Wszyscy doskonale pamiętają casus płk. Ryszarda Chwastka, byłego dowódcy 12. Dywizji Zmechanizowanej ze Szczecina, który w akcie bezsilności i desperacji oskarżył swoich zwierzchników o „łamanie prawa, dbanie o własne interesy oraz opracowywanie zmian w armii w konspiracji i mafijnym stylu”.

Czy ktoś pochylił się nad jego przypadkiem i wysłuchał jego racji? Sąd Wojskowy w Szczecinie był bezwzględny – błyskawicznie zdegradował Chwastka do stopnia podpułkownika i skazał na rok więzienia w zawieszeniu. Później już nikt nie odważył się mówić o zaniedbaniach w armii.

Dlatego wojsko, realizujące karnie politykę zagraniczną Polski w Afganistanie, po tragedii w Nangar Khel zostało szybko porzucone przez generalicję, bo sytuacja była politycznie niewygodna. Nikt się nie chciał wychylać w obronie żołnierzy, jakby to byli najemnicy z legii cudzoziemskiej. W konsekwencji polityka informacyjna MON, a właściwie jej brak, spowodowała utratę zaufania w zdezorientowanym społeczeństwie nie tylko wobec polityków kierujących wojsko na zagraniczne misje, ale przede wszystkim do samej armii, której reputacja została mocno nadszarpnięta.

To kolejny problem, o którym warto mówić. MON bowiem nie jest również uczciwy wobec społeczeństwa w kwestii tarczy antyrakietowej. O szczegółach umowy łatwiej było się dowiedzieć ze strony internetowej Pentagonu niż w samym ministerstwie, które podsuwało nam propagandową papkę. Teraz wychodzą na jaw nowe szczegóły umowy, które niestety ośmieszają naiwny sposób prowadzenia negocjacji z USA. To smutna konstatacja. Sprawne funkcjonowanie armii jest bowiem zbyt poważną sprawą, żeby mogła weryfikować ją jedynie wojna, jak to było w 1939 r.

Autor, komandor porucznik rezerwy, jest absolwentem Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni i Naval Postgraduate School w Monterey. Służył m.in. w sztabie Nordycko-Polskiej Brygady w Bośni i Hercegowinie oraz w Naczelnym Dowództwie Sojuszniczych Sił NATO w Europie. Obecnie niezależny analityk ds. bezpieczeństwa

Przed wejściem do siedziby CIA w Langley pod Waszyngtonem widnieje cytat z Ewangelii św. Jana: „I będziesz znał prawdę i prawda uczyni cię wolnym”. Prawda o naszych siłach zbrojnych jest dziś taka, że po 18 latach reform ciągle daleko nam do zbudowania nowoczesnej armii.

Dziś polityka reform MON przypomina raczej kampanie public relations. Reformy ministra Bogdana Klicha nie odbiegają jednak rażąco od działań jego poprzedników. Tyle że minister Klich jest bardziej wyrafinowany w swojej działalności propagandowej i aktywny w mediach, co sprawia wrażenie, że w MON praca reformatorska wre.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?