Ludzie, którzy głosowali na najsilniejszą polską partię, przecierają oczy ze zdumienia. Niby to wszystko już znamy. Ale jednak afera hazardowa szokuje. Dlaczego? Bo nam wszystkim wydawało się, że Polska po aferze Rywina jest zupełnie inna.
O kształcie ustawy decydują nie wybrani demokratycznie politycy, ale ludzie, którzy na zmianie przepisów mogą sporo zarobić albo stracić. Szef największego klubu parlamentarnego w polskim Sejmie jak dziecko tłumaczy się przed biznesmenem, który ma za sobą wyrok korupcyjny. Wydzwania do rzucającego bluzgami przedsiębiorcy, tłumaczy, przekonuje, że walczy i stara się jak może. Jeden z najważniejszych w Polsce polityków nie ma oporu, by umawiać się na stacji benzynowej, aby omawiać prace nad kształtem ustawy.
[srodtytul]Skąd ta panika?[/srodtytul]
Można próbować tłumaczyć – słaby człowiek, w coś się uwikłał. Problem polega na tym, że uwikłanych jest kilku wpływowych polityków: jeden z najbliższych współpracowników i kolega premiera, minister sportu i skarbnik największej polskiej partii.
Dlaczego szef rządu nic nie robi ze współpracownikami, o których nagannej działalności już od dawna wie? Dlaczego szybko nie pozbył się tych ludzi, zanim sprawa wyszła na jaw? I jakim cudem informacja o tym, że sprawą interesuje się CBA, dotarła do zainteresowanych biznesmenów po spotkaniu szefa Agencji z szefem rządu?