[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/10/19/zdzislaw-krasnodebski-z-marriotta-na-cmentarz/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]
Opublikowane przez "Rzeczpospolitą" stenogramy sprawiły, że Polska rządzona przez Platformę na chwilę osłupiała. Czy nic się nie zmieniło od czasów afery Rywina? O, nie – zmieniło się sporo.
Naturalnie nie zmienił się język naszych elit politycznych i gospodarczych, którym ze swadą posługują się panowie Rywin, Michnik, Gudzowaty, Sobiesiak i Kosek, Oleksy i Mojzesowicz oraz pani Beger. Język – jak wiadomo – to nie tylko zasób leksykalny czy struktura gramatyczna, ale także postrzeganie świata. Tak ci państwo widzą siebie i innych ludzi, instytucje państwa oraz procesy polityczne i ekonomiczne. Nie jest to tylko język elit, posługuje się nim wielu Polaków – szczególnie ci młodsi, wychowankowie III RP.
Podpisuję się więc pod apelem znanego satyryka, by politycy – dotyczy to nie tylko polityków PO, ale zapewne większości pozostałych partii – przestali używać języka sztucznego, martwego już dla nich i dla większości Polaków. Aby się już nie męczyli, by mówili do nas tak, jak mówią na co dzień, jak rozmawiają ze sobą.
Ten realny, żywy język obywateli III RP, potomków Jana Kochanowskiego i Adama Mickiewicza, wdziera się zresztą coraz śmielej do mediów, podnosi popularność wielu programów i autorytet wielu celebrytów, w tym także polityków licytujących się wulgarnością.