Amerykańscy widzowie, którzy mają kłopoty, aby przez pół godziny skupić się na przygodach wiedźm z serialu „Eastwick” na kanale ABC, potrafili przez 180 minut gapić się na srebrny spodek dmuchany przez oszołoma z Fort Collins.
[srodtytul]Media takie jak kraj[/srodtytul]
Ameryka patrzyła, bo tak naprawdę wszyscy bardzo chcieliśmy, żeby w balonie dryfującym nad polami hrabstwa Larimer rzeczywiście było dziecko i żeby po wspaniałej akcji ratunkowej policji, straży pożarnej, myśliwców NORAD i unoszącego się nad wszystkim duchem Steve’a Fossetta zrobił się nam happy end. A kiedy się okazało, że dziecka w balonie nie ma, poczuliśmy się oszukani, krzyczymy: „lipa!”, i rzucamy teraz popcornem w ekran.
Publicystki Arianna Huffington z jednej i Laura Ingraham z drugiej strony atakują media za to, że ojciec chłopca, 40-latek z Kolorado, zrobił całą Amerykę w balona. Tymczasem nie ma powodu, aby winić media. Media są takie, jaki jest kraj.
Ameryka po prostu uwielbia oglądać dzieci głupich rodziców ratowane cudem z opresji. Pamiętacie 11-latka z Ocean City w Maryland, który minionego lata kopał na plaży tunel tak długo, aż ten się na niego zawalił? Albo pięciolatka z Hawthorne w Kalifornii, którego głowa (podkreślam: głowa, a nie ręka) zakleszczyła się w studzience kanalizacyjnej, gdy wpadły mu tam klucze?