Diabeł w ojczyźnie papieża

W polskim episkopacie dominuje feudalno-bizantyjski styl bycia, otaczanie się swoimi ludźmi i dworem. Nie ma niestety wielu naśladowców Jana Pawła II, zdarzają się najwyżej imitatorzy – pisze katolicki publicysta

Publikacja: 01.04.2010 01:40

Diabeł w ojczyźnie papieża

Foto: Rzeczpospolita

Red

W piątą rocznicę śmierci Jana Pawła II wspominać będziemy jak zwykle jego heroiczną postać i wielki pontyfikat, podczas którego w pokojowy sposób odnowiło się „oblicze tej ziemi”: rozpadł się komunizm. Media przypomną zapewne dramatyczne i wzniosłe chwile odchodzenia papieża z tego świata, w których dzięki telewizji uczestniczyły miliony ludzi.

Ogólnonarodowy żal po wielkim i kochanym rodaku, zbliżający na ulicach miast obcych sobie przechodniów, jednający zwaśnionych polityków i kibiców, okazał się niestety typowym dla nas słomianym ogniem. Niewiele dziś dostrzegamy w polskim życiu – zarówno społecznym, jak i kościelnym – spodziewanych owoców kierowanej przez 27 lat do rodaków papieskiej katechezy. Czy czekająca nas – jak wszystko na to wskazuje – w przyszłym roku beatyfikacja Jana Pawła II ma szansę odmienić ten smutny stan rzeczy?

Nie liczyłbym na szukających jednodniowej sensacji dziennikarzy i udających wzruszenie prezenterów telewizyjnych ani na polityków, którzy hurmem ruszą do Watykanu, by zająć tam miejsca w pierwszych rzędach na placu św. Piotra. Ciekawi mnie natomiast bardzo, jak tę wielką szansę wykorzysta mój Kościół.

[srodtytul]Pokarm narodowych kompleksów[/srodtytul]

Podano właśnie do wiadomości, że z inicjatywy episkopatu, począwszy od 11 kwietnia, w każdą drugą niedzielę przez kolejnych dziewięć miesięcy w prasie, telewizji, radiu i Internecie będzie przedstawiane nauczanie papieża z pielgrzymek do Polski, a w parafiach podczas specjalnego tygodnia duszpasterskiego odbędą się modlitwy o beatyfikację. Zapowiada się więc zakrojona na dużą skalę „promocja” postaci Jana Pawła II. Czy o to chodzi?

Jak wiadomo, kierując się odwieczną mądrością i pragmatyzmem, Kościół wynosi na ołtarze zwłaszcza tych swoich synów i córki, którzy mogą być dla innych wzorem i drogowskazem. Postać Jana Pawła II jest w polskim społeczeństwie niezwykle popularna. Wciąż wydaje się dziesiątki, setki albumów, biografii, wspomnień. Czy nie zaspokaja to w nas potrzeby narodowej wielkości? Czy nie leczy narodowych kompleksów?

Czy sam Karol Wojtyła, po wyborze na papieża, podczas pierwszej triumfalnej pielgrzymki do Polski w roku 1979 i kolejnych pielgrzymek, oprócz wypełniania misji religijnej nie zaspokajał – z ojcowską wyrozumiałą i mądrą miłością – tych naszych narodowych potrzeb? Z pewnością tak. Ale, jak powiada Kohelet: „Jest czas szukania i czas tracenia, czas budowania i czas rozrzucania kamieni”. Jestem o tym najgłębiej przekonany, że kościelne uznanie świętości Jana Pawła II nie ma być dla nas, Polaków, łatwym pokarmem dla narodowych kompleksów, ale czymś o wiele głębszym: zobowiązaniem do pracy nad sobą i do czynu, upomnieniem, konkretnym wzorem.

Dla kogo takim wzorem powinien być dziś Karol Wojtyła – Jan Paweł II? Był księdzem i biskupem, a więc przede wszystkim – chyba dla księży i biskupów? Wzorem skromności i pokory, szacunku i uwagi dla każdego spotkanego człowieka, także dla osób o innych poglądach. On nigdy o nikim nie wyrażał się źle. Dla ludzi kierujących Kościołem powinien być wzorem odwagi w wytyczaniu nowych dróg, w szukaniu nowych form działania. Jaką rewolucją w Watykanie był zaraz po wyborze jego bezpośredni styl sprawowania posługi papieskiej, bycia biskupem Rzymu… Łamanie protokołu, żarty z samego siebie, wizyty w parafiach, kontaktowanie się ze zwykłymi ludźmi…

W naszym episkopacie nie widzę niestety zbyt wielu naśladowców, zdarzają się najwyżej imitatorzy. Dominuje dawny feudalno-bizantyjski styl bycia, otaczanie się swoimi ludźmi i dworem, pojmowanie roli biskupa jako sprawnego zarządcy, uleganie pokusie władzy, postawa zachowawcza.

[srodtytul]Biskupi święcą banki i mosty[/srodtytul]

Po roku 1989 Kościół w Polsce przyjął strategię odzyskiwania utraconego pola: uzyskał zwrot odebranych przez komunistów nieruchomości, nastąpił powrót religii do szkół. Księża są dziś na państwowych posadach nie tylko w szkołach, policji i wojsku, ale nawet w służbach celnych. Biskupi święcą gmachy publiczne, banki i mosty. Polski Kościół umacnia swoją linię Maginota, a tymczasem diabeł jest już „pod Paryżem”!

W obliczu nowych wyzwań i zagrożeń, jakie niosą cywilizacja informatyczna i globalna kultura masowa, nie wystarcza tradycyjne duszpasterstwo i nauczanie religii w szkole, i nie pomoże tu wliczanie oceny do średniej ani religia jako przedmiot na maturze. W parafialnych kościołach na niedzielnej mszy młodzieży jest jak na lekarstwo, a chrzest i pierwsza komunia dzieci są wprawdzie wciąż powszechnym obyczajem, ale w wielu środowiskach znalezienie godnych kandydatów na rodziców chrzestnych to już poważny problem.

Jan Paweł II wypowiedział o kardynale Wyszyńskim słynne słowa: „Takiego prymasa Bóg daje raz na tysiąc lat”. A co dopiero powiedzieć o takim biskupie, jakim był on sam! Bądźmy więc miłosierni i nie wymagajmy od jego współbraci w biskupstwie zbyt wiele. Wymagajmy najpierw od samych siebie.

Świętość Karola Wojtyły polegała przede wszystkim na bezgranicznym zawierzeniu Bogu i na braterskim stosunku do drugiego człowieka – i pod tym względem może on być wzorem nie tylko dla biskupów i osób duchownych, ale dla nas wszystkich. W tym celu trzeba go jednak przybliżać ludziom w prostych słowach, dojrzale, a nie infantylnie – w prowadzącym do przesytu zalewie informacji, we wzniosłych pobożnych ogólnikach.

Naród musi się chlubić swoimi wielkimi bohaterami – to zrozumiałe. Ale może już dość placów i ulic jego imienia, i spiżowych pomników przed każdą niemal katedrą. Czy oczekiwana beatyfikacja Jana Pawła II, zamiast do modłów o „rychłe wyniesienie na ołtarze naszego papieża” i inkrustowania kazań okrągłymi cytatami z jego encyklik, nie powinna nas zmobilizować raczej do innego rodzaju inicjatyw i czynów? Takich jak prowadzona przez Fundację Konferencji Episkopatu Polski Dzieło Nowego Tysiąclecia, organizatora „dni papieskich”, coroczna zbiórka na fundusz stypendialny dla zdolnej młodzieży z ubogich środowisk.

[srodtytul]Czekając na list episkopatu[/srodtytul]

Ile w naszym polskim życiu wciąż obszarów biedy, nierówności szans, ile egoizmu społecznego, obojętności, bierności, wzajemnej nieżyczliwości i wrogości! Czy ten rok, jaki najprawdopodobniej pozostał nam do rzymskiej beatyfikacji Jana Pawła II, nie powinien się stać – z inicjatywy episkopatu – czasem narodowego rachunku sumienia? Jak wykorzystaliśmy trwającą długie 27 lat lekcję papieża Polaka skierowaną do „umiłowanych rodaków”?

Co zrobiliśmy ze wstrząsającym testamentem, jaki nam pozostawił podczas swojej ostatniej pielgrzymki do ojczyzny w 2002 roku? Jak odpowiadamy na jego pamiętny apel o „wyobraźnię miłosierdzia”?

Czekam na list episkopatu w tym duchu, póki nie będzie za późno.

[i]Autor, filozof i teolog, jest publicystą „Więzi”, w latach 1996 – 2001 był redaktorem naczelnym tego miesięcznika[/i]

Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Polityczna intryga wokół AfD
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku