Nadspodziewanie dobry wynik Grzegorza Napieralskiego w pierwszej turze wyborów prezydenckich ponownie rozbudził dyskusje na temat przyszłości lewicy w Polsce. Pojawiło się pytanie o to, na ile trwały jest kształt naszej sceny politycznej, która ukształtowała się po wyborach parlamentarnych w 2005 i 2007 roku. W wyniku tamtych wyborów dwie partie prawicowe – PO i PiS – zajęły niemal całą przestrzeń polityczną, spychając lewicę na pobocze.
Lewica mogła w tym układzie odgrywać od czasu do czasu znaczącą rolę, np. decydując o przyjęciu lub odrzuceniu prezydenckiego weta, ale jej główną troską były sondażowe słupki poparcia oscylujące w okolicach progu wyborczego. Uświadamiały one przywódcom lewicy, że po kolejnych wyborach kierowane przez nich formacje mogą zniknąć z parlamentu i stać się elementem folkloru politycznego, na podobieństwo różnych formacji prawicowych, a ostatnio także LPR i Samoobrony. Taki scenariusz był zresztą przewidywany przez niektórych analityków. Co więcej, część prawicowych publicystów uważała, że scena polityczna bez lewicy, podzielona pomiędzy liberalną i konserwatywną prawicę, w sposób bardziej „naturalny” odzwierciedla postawy i preferencje polityczne polskiego społeczeństwa, które jest o wiele bardziej konserwatywne i (rzekomo) mniej podatne na trendy kulturowe i społeczne, które ukształtowały scenę polityczną w krajach Europy Zachodniej.
Zgodnie z tymi teoriami, polska scena polityczna powinna docelowo ukształtować się na podobieństwo amerykańskiej, z jej podziałem na liberalnych demokratów i konserwatywnych republikanów. Pojawiły się nawet głosy, że taki jej kształt może zostać na dobre utrwalony poprzez wprowadzenie ordynacji większościowej, która wyeliminuje z Sejmu mniejsze partie – w tym SLD. W ten sposób bez lewicy polska polityka zdominowana i podzielona pomiędzy PiS i PO miała stać się dość paradoksalną realizacją idei POPiS. Zamiast wielkiej koalicji partii prawicowych mielibyśmy scenę polityczną, na której istniałaby jedynie prawica.
[srodtytul]Odpychająca „republika proboszczów” [/srodtytul]
Sukces Napieralskiego w pierwszej turze wyborów prezydenckich i walka o głosy lewicowego wyborcy, która odbyła się między Bronisławem Komorowskim a Jarosławem Kaczyńskim, pokazują, że w Polsce elektorat lewicy nie tylko nie zanika, ale rośnie w siłę i zyskuje znaczenie polityczne.