Żaden turysta który płynie stateczkiem wycieczkowym po bawarskim odcinku Dunaju - tuż za Ratyzboną - nie jest w stanie przeoczyć tego efektownego pomnika niemieckiej sławy. Choć zbudowano go w stylu greckiego Partenonu antycznych świątyń, gmachowi na naddunajskim wzgórzu nadano czysto teutońską nazwę - Walhalla. Na wzór krainy wieczności dla poległych wojowników z germańskich sag, „hala sławy” miała uwiecznić nazwiska i pamięć o wielkich Niemcach. Wybudował ją król bawarski Ludwik I miedzy 1830 a 1842 rokiem. Był to ukłon wobec fali niemieckiego patriotyzmu po wygranej z Napoleonem.
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/semka/2010/07/29/heine-%E2%80%93tak-erenburg-%E2%80%93nie/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Dziś monument jest własnością landu Bawaria i w hali głównej świątyni oglądać można było do ostatniej środy 129 biustów niemieckich wodzów, cesarzy, humanistów, wynalazców, kompozytorów i poetów. Polskich turystów, jacy trafiają do naddunajskiej „Walhalii”, nieodmiennie irytuje występujący w roli wzorowego Niemca Mikołaj Kopernik. Co ciekawe, w czasach III Rzeszy do grona germańskich bohaterów dodano tylko jednego herosa, austriackiego kompozytora z Linzu - Arnolda Brueckenera, za którym przepadał Adolf Hitler, także związany z Linzem. Powojenne nowe popiersia to głównie „bezpieczni” politycznie kompozytorzy i wynalazcy. Ważną cezurą był rok 1990, gdy dodano popiersie urodzonego w nieodległym Ulm Alberta Einsteina- pierwszego Niemca żydowskiego w Walhalli. Potem doszedł jeszcze m. in. kanclerz Konarad Adenauer, kompozytor Johannes Brahms, matematyk Carl Friedrich Gauss, zamordowana w Oświęcimiu siostra Edyta Stein (kolejna osoba pochodzenia żydowskiego) i wreszcie w 2003 roku Sofie Scholl - bojowniczka ruchu oporu przeciw III Rzeszy.
I oto w środę, 28 lipca, do kolekcji popiersi wielkich Niemców dodano nowy, już 130 biust. Walhalla oddała swój hołd poecie Heinrichowi Heinemu. Długa i zawikłana jest historia fascynacji i odrzucenia, jakie Niemcy żywiły wobec najsłynniejszego niemieckiego poety żydowskiego pochodzenia.
Gdy Heine umierał w 1856 roku, mało kto zapewne uznawał, że należy mu się miejsce w Walhalli. Ówczesnym królom Bawarii Heine jawił się zapewne jako rewolucyjny mąciwoda i wolnomyśliciel. Potem w wilhelmińskich Niemczech bardziej zaczęły razić jego żydowskie korzenie. Nazizm chciał wymazać Heinego z kart niemieckiej historii. Jego arcyniemiecki poemat „Loreley” uznano za anonimowa pieśń ludową, a jego książki płonęły na stosach w centrach niemieckich miast. A jednak, choć od 1945 Heine powrócił do panteonu niemieckiej literatury, dopiero dziesięć lat temu rzucono hasło wmurowania do ścian świątyni popiersia autora „Baśni zimowej”. Uroczyste wprowadzenie Heinego do Walhalli to symboliczne zadośćuczynienie za lata kontrowersji wobec syna żydowskiego kupca z Dusseldorfu. Choć on sam najtrafniej wyśmiałby zapewne pompę w naddunajskiej kopii Partenonu.