Piotr Zaremba: Zdziczenie bez granic

Tabuny niemłodych intelektualistów i dziennikarek, uwolnionych nagle z kultury, empatii, ze współczucia i z dobrego smaku, pląsają pod muzyczkę Palikota w tańcu śmierci – pisze publicysta

Aktualizacja: 03.08.2010 20:26 Publikacja: 03.08.2010 20:19

Piotr Zaremba

Piotr Zaremba

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Dzięki filmowi Jerzego Kawalerowicza lepiej zapamiętałem scenę z powieści "Quo vadis". Oto Grek Chilon stał się już dzięki donosicielstwu ważną postacią w Rzymie. Cesarz Neron włóczy go za sobą, przede wszystkim na uroczyste masakry chrześcijan. Na widowni stadionu, gdzie mają się odbyć igrzyska, spotyka go Petroniusz. – Nie wytrzymasz – mówi mu krótko. – Wytrzymam – upiera się Chilon. Ale to Petroniusz miał rację. Ciśnienie łajdactwa bywa zbyt wielkie.

[srodtytul]Palikotoidzi niczym zombi [/srodtytul]

Wiem, miało nie być o Palikocie, profesor Piotr Winczorek w "Rzeczpospolitej", a Bartłomiej Sienkiewicz w "Tygodniku Powszechnym" słusznie napominają, że polska realna polityka powinna się odnosić do całkiem czego innego. Co jednak poradzić, że Palikot to jedno z głównych narzędzi uprawiania polityki nieprawdziwej, a jednak bardzo skutecznej. A palikotyzm staje się w dodatku zjawiskiem nie tylko politycznym, ale i kulturowym. Palikotoidzi zaczynają straszyć w polskich mediach niczym zombi.

Dlatego może nawet nie tę scenę z "Quo vadis", ale słowa Petroniusza dedykowałbym dziś wielu, bardzo wielu. Janina Paradowska rozbawiona rozważaniami Janusza Palikota o Przemysławie Gosiewskim, którego widział we Włoszczowie, ma rozlicznych naśladowców. Oto Donata Subbotko w skądinąd cudownym wywiadzie z Palikotem w "Gazecie Wyborczej" (poseł oznajmia bez żadnej reakcji ze strony dziennikarki, że tatuś nauczył go nie kłamać), pyta nagle: "Nawiedza pana duch Lecha Kaczyńskiego?". Na co winiarz z Biłgoraja odpowiada dowcipnie, że nie, tylko Schetyna go nawiedza, ostatnio bardzo blady.

Z kolei "Rzeczpospolita", zajmując się kampanią reklamową "Zimny jak Lech", pyta o tę reklamę etyczkę i polityczkę Magdalenę Środę. Ta najwyraźniej nie ma wątpliwości, że w tej słynnej już reklamie chodzi o zabawę zmarłym prezydentem (rzecz skądinąd była sporna). Oznajmia jednak, że to słuszna kara dla niego: dlaczego za życia nie reagował na reklamy seksistowskie?

To zdziczenie nie ma najwyraźniej granic. To, że Palikot wprowadził całkiem nową kategorię politykowania: żarty najpierw z życia rodzinnego, z na ogół wymyślonych (tak, tak, pani Subbotko, nauki tatusia nie były tak skuteczne, jak pani sądzi) nałogów i przypadłości seksualnych, a wreszcie ze zmarłych, niewarte jest dyskusji. Zatrute strzały

Co prawda Jacek Żakowski i Katarzyna Kolenda-Zaleska będą twierdzić do upadłego, że Palikot robi to samo co tabuny polityków, zwłaszcza prawicowych, przed nim, ale debata z nimi wydaje się stratą czasu. Jak ktoś widzieć nie chce, nie zobaczy. Ta dyskusja wygląda w taki oto sposób. Najpierw dziennikarka TVN zasępiona oznajmia, że Kaczyński, przemawiając mocnym językiem, postępuje źle, ale można to jeszcze zrozumieć, bo stracił bliskich. Potem dodaje, że Janusz Palikot jest niby jeszcze gorszy, bo on nikogo z rodziny nie stracił.

Ale na końcu przypomina sobie o "ruskiej trumnie" i innych słownych występkach polityków PiS i wszystko staje się jasne: Palikot ma sto twarzy, a imię jego Prawo i Sprawiedliwość. Proponuję ci, Kasiu, następujący eksperyment. Wymień sobie po kolei wszystkie słowne ekscesy PiS i połóż na jednej szali, a potem wyobraź sobie, że ktoś inny dotyka kogoś z twojej najbliższej rodziny. Kogoś, kto zmarł. Tylko po to, aby ugodzić tym ciebie. Naprawdę nie widzisz różnicy?

Będę przez moment brutalny, skoro inni są. Czy ktoś poważny zastanawiał się nad wizytami ducha profesora Bronisława Geremka? A przecież mógł odwiedzić, używając wyobraźni dziennikarki Subbotko, niejednego. Czy Donaldowi Tuskowi grzebano w relacjach ze zmarłą niedawno mamą? Nie, żegnano ją, także w prasie dalekiej od PO, wzruszającymi wspomnieniami. A braciom Kaczyńskim nie oszczędzono, zajrzyjcie do blogu Palikota, ani żartów z matki, ani szyderstw z ojca.

Rzecz w tym, że winiarz z Biłgoraja wprowadził tak naprawdę całkiem nowy, także dla Platformy Obywatelskiej, język. Sto spiskowych teorii Antoniego Macierewicza, które przywoła w odpowiedzi Żakowski, pasuje do tego nowego języka jak pięść do oka. One pochodzą z polityki dawnej (Eryk Mistewicz powiedziałby: XIX-wiecznej), za to zatrute strzały winiarza to produkt tandetnego ekshibicjonizmu rodem z "Big Brotherów" i innych show. To wiek XXI. W każdym razie to co w nim najmarniejsze i najbardziej godne pogardy.

[srodtytul] Chichoty i rechoty [/srodtytul]

Mnie jednak bardziej od klasyfikowania jego metod intrygują tabuny palikotoidów. Czyli owych wszystkich przeważnie niemłodych intelektualistów i dziennikarzy (a częściej dziennikarek) uwolnionych nagle ze wszelkich ograniczeń. Z kultury, z empatii, współczucia i dobrego smaku. Zupełnie jak ci starsi mieszczanie z "Odlotu", pierwszego amerykańskiego filmu Milosza Formana, którzy razem z hipisami zaczęli nagle podrygiwać na stole. Różnica jest taka, że nasi wyzwoleni pląsają pod muzyczkę Palikota w tańcu śmierci.

Naprawdę myślicie, że wytrzymacie? Robert Mazurek przypomniał redaktor Paradowskiej jej zmarłego męża jako potencjalny temat chichów tylko z powodów pedagogicznych. Próbując wykazać, zapewne zresztą bezskutecznie, jak niestosowne były jej uwagi o Gosiewskim. Ale kto zaręczy pani Środzie czy pani Subbotko, że nie znajdą się prawdziwi żartownisie? Tacy, co pociągną żart do końca. Którzy sięgną po ich bliskich.

Nawet Palikot nie wydaje mi się na to całkiem uodporniony. W Internecie trwa już na całego debata na temat jego ojca alkoholika i szmalcownika. Prawda? Nieprawda? A jakie to ma znaczenie? Lech Kaczyński nie był pijany przed śmiercią, a jednak winiarz musiał – zdaniem Kory Jackowskiej i innych – zadać stosowne pytanie.

Nawet przewaga medialna zwolenników Palikota nie jest dla nich gwarancją wystarczającą. Przecież Internet to medium wszechogarniające, upowszechni wszystko. No więc pytajmy: Palikota, Korę, panią Środę. O ich bliskich, o zmarłych, o uczucia. Wszyscy ci ludzie mają przecież rodziny, dzieci. Biłgorajczyk także ma. Wytrzymają? Może niektórzy tak. Ale wszyscy? Nie sądzę.

Nie wiem tylko, gdzie nas to zaprowadzi. Ale tego pytania nikt sobie na razie, w powodzi chichotów przechodzących w rechotanie, nie stawia.

[i]Autor jest publicystą dziennika "Polska. The Times". Powyższy tekst jest poszerzoną wersją artykułu publikowanego w portalu wPolityce.pl[/i]

Dzięki filmowi Jerzego Kawalerowicza lepiej zapamiętałem scenę z powieści "Quo vadis". Oto Grek Chilon stał się już dzięki donosicielstwu ważną postacią w Rzymie. Cesarz Neron włóczy go za sobą, przede wszystkim na uroczyste masakry chrześcijan. Na widowni stadionu, gdzie mają się odbyć igrzyska, spotyka go Petroniusz. – Nie wytrzymasz – mówi mu krótko. – Wytrzymam – upiera się Chilon. Ale to Petroniusz miał rację. Ciśnienie łajdactwa bywa zbyt wielkie.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?