Nie czekajmy na łaskę Kremla

Rosja konsekwentnie odmawia wydania nam „listy białoruskiej”. Zamiast narzekać, weźmy się do roboty i postarajmy się ją stworzyć sami – pisze emigracyjny dziennikarz i historyk

Publikacja: 05.08.2010 00:50

Fot. Jan Rolke

Fot. Jan Rolke

Foto: Forum

Red

Gdy w lipcu 1941 roku doszło do podpisania paktu między Polską a Związkiem Sowieckim (układ Sikorski-Majski) bolszewicy ogłosili amnestię dla Polaków. Nasi jeńcy i łagiernicy, którzy ledwie żywi wyszli z niewoli, szybko zorientowali się, że brakuje wielu spośród ich znajomych, o których wiedzieli, że również dostali się w sowieckie łapska. Jak zareagowali? Zaczęli natychmiast spisywać nazwiska tych kolegów.

Z gotowymi listami chodzili do władz sowieckich, pytając, co się stało z tymi ludźmi. Nikt nie czekał na to, aż Moskwa raczy opublikować listę swoich ofiar. I słusznie, bo pełne spisy Polaków zamordowanych na skutek decyzji politbiura z 5 marca 1940 roku Rosja przekazała Polsce dopiero w latach 90. A właściwie nie pełne, bo Warszawa nadal nie może się doprosić ujawnienia spisu cywilnych obywateli polskich zamordowanych przez NKWD na Białorusi.

Uważam, że historia ta jest żenująca. Tym razem nie mamy już bowiem do czynienia z wycieńczonymi więźniami, którzy dysponowali skromnymi możliwościami, ale z państwem. Państwem z całym jego aparatem, dużymi środkami finansowymi oraz instytucjami naukowymi z IPN na czele. I co robi to państwo? Siedzi z załamanymi rękami i skarży się, że „nie dają nam »listy białoruskiej«”.

[srodtytul]Zadanie do wykonania[/srodtytul]

Zamiast narzekać, III RP powinna zrobić to samo co ci więźniowie w 1941 roku. Samemu stworzyć „listę białoruską”. To przecież można zrobić. Istnieje wiele wspomnień, dokumentów, można się odwołać do pamięci rodzin osób, które przed majem 1940 roku zostały aresztowane przez bolszewików na terenach przyłączonych do sowieckiej Białorusi i zaginęły.

[wyimek]Udało mi się zgromadzić dane 70 osób zamordowanych na Białorusi[/wyimek]

Widzę w tej historii symbol opłakanego stanu duchowego, w jakim znalazł się obecnie polski naród. To już nie jest dawna mentalność Polaków sprzed wojny, to jest mentalność homo sovieticus, którzy jak nie mają „bumażki”, to siedzą i czekają. Zapytałem kiedyś publicznie śp. Janusza Kurtykę, dlaczego nic nie robi w tej sprawie. Odpowiedział, że IPN jako instytut naukowy może działać jedynie na podstawie dokumentów, a nie „spekulacji”.

Smutna to była odpowiedź, bo przecież to właśnie spekulacja, dedukcja, próba rekonstrukcji w każdej dziedzinie życia – nie tylko w badaniach historycznych – wymaga największego wysiłku ludzkiego intelektu. Porządkować dokumenty potrafi prawie każdy.

Ponieważ ani IPN, ani Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa nie wykazały najmniejszej inicjatywy mającej na celu ustalenie personaliów zamordowanych Polaków, postanowiłem przeprowadzić pewien eksperyment. Zacząłem sam spisywać taką listę w swoim bardzo ograniczonym zakresie. Skorzystałem z kilku dostępnych opracowań i wspomnień, jak również z osobistych kontaktów.

Szybko udało mi się samemu zebrać dane około 70 ofiar – chętnie się nimi podzielę – co stanowi oczywiście zaledwie drobną część 3756 nazwisk, które prawdopodobnie znajdują się na „liście białoruskiej”. Pokazuje to jednak, że zadanie, o którym piszę, jest do wykonania. Trzeba tylko nieco się postarać, trzeba włożyć w to trochę wysiłku.

[srodtytul]Paczki dla ojca[/srodtytul]

Na tej mojej liście jest mój ojciec Antoni Siemaszko (rocznik 1881) z majątku Lachowszczyzna, powiat Postawy, na Wileńszczyźnie. Był więziony w klasztorze berezweckim, gdzie NKWD prowadziło intensywne śledztwa. Wolno było przekazywać mu nieco jedzenia i czystą bieliznę, a odbierać brudną, co było dla nas dowodem, że ojciec jeszcze żyje. W pierwszych miesiącach 1940 roku kilka razy jeździłem do Berezwecza, aby dostarczać mu paczki.

Dzięki staraniom pana Aleksandra Gurjanowa z polskiej sekcji moskiewskiego Memoriału otrzymałem w 1998 roku następującą informację z Witebskiego Zarządu Spraw Wewnętrznych: „W archiwach witebskich, białoruskich i niektórych rosyjskich nie ma dokumentów o aresztowaniu, sądzeniu, odbywaniu kary w miejscach pozbawienia wolności i dalszych losach Antoniego Siemaszki po kwietniu 1940 r.”.

Ta informacja łączy się z faktem, że pod koniec kwietnia 1940 roku przestano przyjmować paczki dla ojca. Są to przekonujące dowody, że jego nazwisko znajdowało się na jednym z trzech pierwszych wykazów więźniów do zastrzelenia (nr 47, 48 i 49) wysyłanych do okręgowych komend NKWD w zachodniej Białorusi. Jego zwłoki znajdują się prawdopodobnie w podziemiach soboru w Głębokiem, wraz ze zwłokami innych więźniów Berezwecza.

Prawdopodobnie, gdyż do końca nie wiadomo, gdzie NKWD mordowało i grzebało cywilne ofiary na Białorusi. Jeńców Kozielska rozstrzelano na wolnym powietrzu, a odgłosy strzałów i zmagań z opornymi Polakami zagłuszał chodzący stale hałaśliwy generator. Zastrzelonych zakopywano na miejscu w lasku należącym do ośrodka wypoczynkowego NKWD.

[srodtytul]Strzały w podziemiach soboru[/srodtytul]

Do jeńców ze Starobielska i Ostaszkowa strzelano w podziemiach ośrodków NKWD i w nocy wywożono ciała, aby zakopać je w tajnych miejscach. Jak ginęli cywile na Białorusi? Zależało to pewnie od warunków, jakie istniały w poszczególnych obwodach lub w okolicach więzień. Wszystko jednak wskazuje na to, że w przypadku Berezwecza strzelano w podziemiach głębockiej cerkwi i tam na miejscu zasypywano ciała ziemią. Tam też więc zapewne spoczywa mój ojciec.

[ramka][srodtytul]Zbigniew S. Siemaszko[/srodtytul]

Urodził się w 1923 r. na Wileńszczyźnie.

Po 17 września 1939 roku został wraz z rodziną wywieziony w głąb Związku Sowieckiego do Siemijarska nad Irtyszem. Jego ojca Antoniego rozstrzelało NKWD – prawdopodobnie wiosną 1940 roku. W marcu 1942 roku Zbigniew Siemaszko wstąpił do armii gen. Andersa. Po wojnie ukończył studia w Wielkiej Brytanii i pracował w brytyjskiej firmie jako inżynier. Z zamiłowania jest jednak historykiem i publicystą. Był stałym współpracownikiem paryskiej „Kultury” i jednym z głównych autorów „Zeszytów Historycznych”. Napisał wiele książek, m.in. „Narodowe Siły Zbrojne”, „Działalność generała Tatara 1943 – 1949”, „Początki sowietyzacji”.

Ostatnio opublikował swoją korespondencję z Jerzym Giedroyciem i Józefem Mackiewiczem. Pracuje nad biografią swojego byłego dowódcy gen. Andersa. Mieszka w Londynie.[/ramka]

Gdy w lipcu 1941 roku doszło do podpisania paktu między Polską a Związkiem Sowieckim (układ Sikorski-Majski) bolszewicy ogłosili amnestię dla Polaków. Nasi jeńcy i łagiernicy, którzy ledwie żywi wyszli z niewoli, szybko zorientowali się, że brakuje wielu spośród ich znajomych, o których wiedzieli, że również dostali się w sowieckie łapska. Jak zareagowali? Zaczęli natychmiast spisywać nazwiska tych kolegów.

Z gotowymi listami chodzili do władz sowieckich, pytając, co się stało z tymi ludźmi. Nikt nie czekał na to, aż Moskwa raczy opublikować listę swoich ofiar. I słusznie, bo pełne spisy Polaków zamordowanych na skutek decyzji politbiura z 5 marca 1940 roku Rosja przekazała Polsce dopiero w latach 90. A właściwie nie pełne, bo Warszawa nadal nie może się doprosić ujawnienia spisu cywilnych obywateli polskich zamordowanych przez NKWD na Białorusi.

Pozostało 85% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę