Bardzo możliwe, że rok 2011 będzie uznany za przełomowy w dziejach Europy. Można się bowiem spodziewać, że szereg procesów zachodzących dotąd powoli i często dostrzeganych tylko przez bardzo pilnych obserwatorów, doczeka się w ciągu nadchodzących dwunastu miesięcy przesilenia. Bezpośrednią tego przyczyną będzie zapewne kryzys, którego od pewnego czasu spodziewają się niemal wszyscy specjaliści, spierając się już tylko o to, jaką formę on przybierze i jak wielkich spustoszeń narobi.
[srodtytul]Czy Niemcy odrzucą euro[/srodtytul]
Powszechne zaniepokojenie budzi zwłaszcza perspektywa wspólnej europejskiej waluty. Niemcy niedwuznacznie dali do zrozumienia, że nie zamierzają zwiększać swego udziału w stabilizowaniu piramidy długów, która obciąża strefę euro. W istocie oznacza to, że jeśli kolejne państwa nie będą w stanie poradzić sobie z długiem, przed bankructwem ocalić je będzie można, tylko psując wspólną walutę.
Na taką właśnie okoliczność zachowują Niemcy niewypowiedzianą sugestię, że poczują się wtedy zmuszeni do odrzucenia wspólnej waluty. Czy rzeczywiście niemieccy politycy są zdecydowani dokonać kroku tak brzemiennego w skutki?
Być może fakt, że publicznie nie wykluczają takiej możliwości, traktować należy jako blef. Najprawdopodobniej okaże się on skuteczny; a właściwie już się skuteczny okazał. Państwa unijne zgadzają się, pod grozą spodziewanego kryzysu, poddać swe zadłużenie dużo silniejszej niż dotąd kontroli. Należy się spodziewać coraz dalej idących w tym kierunku decyzji.