Czy Roman Ludwiczuk pozostanie prezesem PZKosz

Spalony politycznie senator, były członek PO Roman Ludwiczuk traktuje PZKosz jako dobre miejsce na przeczekanie burzy – pisze komentator sportowy "Rz"

Aktualizacja: 27.01.2011 18:49 Publikacja: 27.01.2011 18:46

Marek Cegliński

Marek Cegliński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Na zjeździe w Warszawie sternika polskiej koszykówki na nową kadencję wybierać będzie 258 delegatów. Nie będzie to proste wskazanie nazwiska. To wybór między tym, co rozpoznane i w przekonaniu wielu osób ze środowiska nie rokujące nadziei a szansą na poprawę. Między rządzeniem jednoosobowym i apodyktycznym a działaniem zespołowym, otwartym na wymianę poglądów. Między 53-letnim byłym już prezesem, przedstawicielem starego stylu działania w polskim sporcie, opierającego się na politycznych koneksjach i koleżeńskich układach a 38-letnim wiceprezesem Polskiej Ligi Koszykówki, sędzią międzynarodowym, w przeciwieństwie do byłego prezesa znającym języki i zasady zarządzania.

Jeszcze nigdy wybór prezesa w Polskim Związku Koszykówki nie budził takich emocji. Ludwiczuk, obarczony tzw. aferą wałbrzyską, wydaje się stać na straconej pozycji, ale okopał się w obozie rówieśników-popleczników, obiecując im stanowiska w związkowych strukturach. O Bachańskim trudno dziś powiedzieć, że dokona cudów, ale przynajmniej gwarantuje normalność.

Bo tej za czasów Ludwiczuka nie było. Prezes z Wałbrzycha rządził w związku autorytarnie, wtrącał się do wszystkiego, nie przebierał w słowach, zrażał do siebie ludzi. Nie potrafił zorganizować wokół siebie zespołu, którego umiejętności poprawiałyby wizerunek jego i całej dyscypliny. W pierwszym okresie sprawowania funkcji prezesa związku nadal pozostawał prezesem Górnika Wałbrzych, co przeczyło przyjętym standardom. Zrezygnował dopiero po wywalczeniu przez klub awansu do ekstraklasy. Dwuznaczna była także sytuacja, gdy jego żona stała się potem współwłaścicielką wałbrzyskiego klubu przekształconego ze stowarzyszenia w spółkę akcyjną, nabywając 30 procent akcji.

[srodtytul]Strzał w stopę [/srodtytul]

Dziś Ludwiczuk jest także byłym prezesem PZKosz, chociaż sam uważa, że nadal aktualnym. Kadencja władz upłynęła 6 listopada. Wybory nowych kierowany przez niego zarząd wyznaczył dopiero na 29 stycznia. W międzyczasie odbywały się przecież w kraju wybory samorządowe, a senator Platformy Obywatelskiej musiał dopilnować ich przebiegu w swoim rodzinnym Wałbrzychu. Chciał dobrze dla siebie i swojego ugrupowania, a strzelił sobie w stopę.

Jeden z tamtejszych radnych ujawnił nagranie rozmowy, w której Ludwiczuk składał mu korupcyjną propozycję, próbując nakłonić go do poparcia kandydata PO na prezydenta miasta. W zamian obiecywał m.in. stanowisko wicestarosty. Senator często i gęsto posługiwał się przy tym zupełnie nieparlamentarnym słownictwem – wulgaryzmów naliczono prawie 200. W następstwie „afery walbrzyskiej” Ludwiczuk zrezygnował z członkostwa w Platformie Obywatelskiej. Spalony politycznie, traktuje PZKosz jako dobre miejsce na przeczekanie burzy. „Mentalny dresiarz, tyle że chodzi w garniturze” - to jeden z łagodniejszych internetowych wpisów o senatorze po ujawnieniu nagrań z Wałbrzycha.

Przesunięcie na koniec stycznia wyborów w związku ma ujemne skutki także dla koszykówki. W myśl obowiązującej od 16 października nowej ustawy o sporcie, kadencja władz związku sportowego nie może trwać dłużej niż 4 lata (rozdział 3, art. 9, pkt 1). Ministerstwo uznało, że jej wydłużenie „narusza prawo lub postanowienia statutu” (rozdział 3, art. 22, pkt. 1, par. 1) i wysłało do PZKosz upomnienie. Wykładnia resortu jest jasna: kadencja zarządu wygasła, Roman Ludwiczuk jest byłym prezesem, a związek nie ma władz. Oznacza to, że do wyboru nowego zarządu nie można podpisywać planów szkoleniowych, wydatkować środków budżetowych przeznaczonych na młodzież, itp. A czas nie stoi w miejscu.

[srodtytul]Sponsor - największa zasługa [/srodtytul]

Podpisanie umowy z Prokom Investment (wygasła z końcem 2010 roku) to największa zasługa prezesa Ludwiczuka, który w grudniu 2006 zdecydowanie wygrał wybory: otrzymał 162 spośród 183 ważnych głosów. Dzięki temu PZKosz mógł spłacić blisko 5 mln złotych długów, które były przyczyną rezygnacji z prezesury Marka Pałusa. Wydawało się wówczas, że PZKosz z nowym prezesem, wkracza na ścieżkę wzrostu. Miał być rozwój, awans w międzynarodowej hierarchii, wzrost popularności w kraju, nowe kontrakty telewizyjne. Nic takiego się nie stało. Koszykówka jeszcze straciła w porównaniu z innymi gram zespołowymi - siatkówką czy piłką ręczną, ligowe mecze ogląda w telewizji garstka kibiców, a reprezentacja gra w kraju od wielkiego święta, czyli niemal wyłącznie przy okazji eliminacji mistrzostw Europy lub w samych mistrzostwach. Niewątpliwym sukcesem był tylko srebrny medal zespołu prowadzonego przez trenera Jerzego Szambelana w ubiegłorocznych mistrzostwach świata juniorów do lat 17.

[srodtytul]Korowód trenerów [/srodtytul]

Wizerunek dyscypliny poprawiają przede wszystkim sukcesy pierwszej reprezentacji, ale tych za kadencji Ludwiczuka brakowało. Również za sprawą jego niezrozumiałych i błędnych decyzji przy obsadzie trenerów kadry. Dlaczego ledwie w połowie drogi zrezygnował z Andreja Urlepa? Słoweński szkoleniowiec po dziesięciu latach przerwy awansował z męskim zespołem do finałów mistrzostw Europy. Na turnieju w Hiszpanii w 2007 roku, mimo trzech porażek osłabionej kontuzjami drużyny, też wstydu nie przyniósł. To miał być zresztą pierwszy etap długofalowych przygotowań zespołu do Eurobasketu 2009, które organizowaliśmy w Polsce. W pierwszych komentarzach prezes Ludwiczuk pozytywnie oceniał występ drużyny Urlepa w Alicante, po czym ...postawił warunek, że trener pozostanie na stanowisku, jeśli nie będzie łączył tej roli z pracą w klubie. Sprawy tak się potoczyły, że Słoweniec rozstał się ze Śląskiem Wrocław. Wymagania prezesa były więc spełnione, ale miał on już innego kandydata. Trenerem kadry został Muli Katzurin, który prowadził wówczas także czeski CEZ Nymburk, ale to już nie było problemem. Na mistrzostwach Europy we Wrocławiu i Łodzi reprezentacja zajęła 9.-12. miejsce. W sprawozdaniu z działalności PZKosz czytamy, że był to dobry wynik. Dlaczego więc nie przedłużono umowy z izraelskim szkoleniowcem?

Poszukiwania przez Ludwiczuka trenera z wyższej półki zakończyły się fiaskiem, więc padło na Igora Griszczuka, który z kretesem przegrał eliminacje do ME 2011 z Gruzją i Belgią i we wrześniu br. stracił pracę w związku. A prezes, któremu wobec tej klęski trudno byłoby liczyć na reelekcję, znów miał szczęście, jak Nikodem Dyzma. FIBA powiększyła liczbę uczestników finałowego turnieju na Litwie do 24 zespołów i na Eurobasket weszliśmy kuchennymi drzwiami. Tylko że do tej pory nie mamy szkoleniowca, a już w niedzielę, nazajutrz po zjeździe, odbędzie się na Litwie losowanie grup wrześniowego turnieju.

W kobiecej kadrze też nie było stabilizacji. Trener Arkadiusz Koniecki, który w 2005 roku w mistrzostwach Europy w Turcji wywalczył z odmłodzoną reprezentacją (bez Małgorzaty Dydek) siódme miejsce, nie zyskał akceptacji Ludwiczuka. Nowy szkoleniowiec Krzysztof Koziorowicz nie zdołał zakwalifikować się do mistrzostw Europy 2007 (jedyny raz w ostatnich 12 latach zabrakło Polek w finałach). W kolejnych na Łotwie w 2009 awansował do drugiej fazy (miejsca 9.-12.), co za sukces nie uznano, przyjmując jego rezygnację. Nowym trenerem kadry jest teraz Dariusz Maciejewski, przygotowujący zespół do czerwcowego Eurobasketu w Polsce, a jego asystentem ... Koniecki. Teraz prezes go akceptuje.

Ludwiczuk nie zgadza się z opinią, że kadra mężczyzn jest w kryzysie. W wywiadzie dla sport.pl przytacza argument, że w naszej reprezentacji grają partnerzy klubowi takich zawodników jak Steve Nash, Vince Carter czy Allen Iverson i ich zadania nie ograniczają się do podawania piłek. Tyle, że Marcin Gortat i Michał Ignerski, których prezes przywołuje, mocno się od niego dystansują.

[srodtytul]Negatywne skojarzenia [/srodtytul]

„Wiem, że moi koledzy z ŁKS Łódź oddadzą swój głos w wyborach na Grzegorza Bachańskiego. Byłbym bardzo zawiedziony, gdyby pozostała część łódzkiego środowiska poszła w innym kierunku”, mówi Gortat w wywiadzie dla portalu PolskiKosz.pl. „Sytuacja z reprezentacją Polski jest dla mnie całkowicie niezrozumiała. Nie wiem, dlaczego osiem miesięcy przed Eurobasketem na Litwie nie ma żadnego planu przygotowań, nie ma trenera. (...) Jeśli chcemy myśleć o sukcesach, musimy pracować długofalowo, musimy znać cele, jakie chcemy osiągnąć, a my zawodnicy musimy mieć stały kontakt z ludźmi z reprezentacji”. I w innym miejscu: „Nie jest dobrze kiedy wszystkim zajmuje się prezes. Ja nie znam nikogo z wydziału szkolenia PZKosz, nikt nigdy, poza prezesem Romanem Ludwiczukiem, u mnie nie był i nie zapytał: Marcin, jak to czy tamto wygląda w NBA”.

Ignerski w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” mówił: „Pan Ludwiczuk jako prezes zaskakiwał mnie tylko negatywnie. Nie będę wylewał swoich żali i pretensji do tego człowieka na lamach prasy, zatrzymam to dla siebie. Dobrze tylko, że ludziom w Polsce otworzyły się oczy na to, kto był (jest?) odpowiedzialny za naszą koszykówkę.”

Czy widzą to delegaci na zjazd PZKosz?

Na zjeździe w Warszawie sternika polskiej koszykówki na nową kadencję wybierać będzie 258 delegatów. Nie będzie to proste wskazanie nazwiska. To wybór między tym, co rozpoznane i w przekonaniu wielu osób ze środowiska nie rokujące nadziei a szansą na poprawę. Między rządzeniem jednoosobowym i apodyktycznym a działaniem zespołowym, otwartym na wymianę poglądów. Między 53-letnim byłym już prezesem, przedstawicielem starego stylu działania w polskim sporcie, opierającego się na politycznych koneksjach i koleżeńskich układach a 38-letnim wiceprezesem Polskiej Ligi Koszykówki, sędzią międzynarodowym, w przeciwieństwie do byłego prezesa znającym języki i zasady zarządzania.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Joe Biden wymierzył liberalnej demokracji solidny cios
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: Religię w szkolę zastąpmy nowym przedmiotem – roboczo go nazwijmy „transcendentalnym”
Opinie polityczno - społeczne
Skrzywdzeni w Kościele: Potrzeba transparentności i realnych zmian prawnych
Opinie polityczno - społeczne
Edukacja zdrowotna, to nadzieja na lepszą ochronę dzieci i młodzieży. List otwarty
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Prawdziwy test dla Polski zacznie się dopiero po zakończeniu wojny w Ukrainie
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska