Ponad pięć lat temu „Bild” w chwilę po wyborze papieża z Niemiec ogłosił hasło „Wir sind Papst” , „jesteśmy papieżem” . Teraz, po latach, co chwilę jakiś publicysta krytyczny wobec Watykanu wytyka największej niemieckiej gazecie, jak bardzo pomyliła się z prognozą propapieskich nastrojów.
To właśnie wybór Benedykta na następcę świętego Piotra zintensyfikował nad Renem ataki na Kościół.
To dopiero za rządów niemieckiego papieża kanclerz Angela Merkel pozwoliła sobie na bardzo obcesową - jak na zwyczaje dyplomatyczne - krytykę powrotu na łono Kościoła lefebrystów m.in. z biskupem Richardem Williamsonem.
Zeszły rok przyniósł przykłady złej woli niemieckich mediów w nagłaśnianiu oskarżeń o przemoc lub molestowanie że strony kapłanów katolickich. Zarzuty dotyczyły zazwyczaj spraw minimum sprzed 20 lat. Nie lekceważę ich dramatyzmu, ale przy ich komentowaniu media sugerowały, że pokazują one dzisiejszy stan Kościoła. Dziś w hierarchii niemieckiej przyzwolenia dla rządów surowej ręki lub tuszowania przypadków molestowania nie ma. A jednak gazety piszą wciąż o kryzysie.
Miesiąc temu wezwanie, aby Kościół odszedł od celibatu, zgłosiła grupa polityków CDU na czele z przewodniczącym Bundestagu Norbertem Lammertem.