Takie twierdzenie miało — wedle intencji autora – rozgrzeszyć jego gazetę z tego, że nie daje szansy obrony swojego stanowiska osobom, których redaktorzy „GW" nie lubią.
Gadomski oczywiście napisał nieprawdę. Po brutalnym ataku posła PO na prezydenta w styczniu 2008 roku dłuższe i krótsze wypowiedzi Janusza Palikota pojawiały się w „Rz" dziesiątki razy - zawsze wtedy, gdy polityk czynił z siebie bohatera kolejnego skandalu. Były także wywiady z Palikotem (kilka przykładów: „Metoda na chama", 14 listopada 2009, „Odejście silnego przywódcy stworzyłoby w partii pustkę", 29 stycznia 2010, „I tak mnie wyrzucą z Platformy", 10 września 2010, „Wpuszczamy świeże powietrze do salonów", 29 września 2010).
„Rzeczpospolita" ma swoje zdanie w wielu sprawach i wyraża je w redakcyjnych komentarzach. Ale – w odróżnieniu od kolegów z Czerskiej – nigdy nie posunęliśmy się do tego, aby naszym czytelnikom odmawiać dostępu do poglądów czy opinii, tylko dlatego, że się z nimi nie zgadzamy.
Ciekawe, że Gadomski nawet nie wysilił się, by sprawdzić w archiwum, czy pisze prawdę. Czyżby w samouczku agitatora „Wyborczej" napisano, że nikomu innemu też się nie będzie chciało sprawdzać i kłamstwu nikt nie zaprzeczy?
A może nie sprawdził dlatego, że jest głęboko przekonany, iż wszystkie polskie media stworzone zostały na wzór i podobieństwo „Wyborczej" i manipulują rzeczywistością podobnie jak ona?