Do nieszczęść historycznych, które przyniosła Polakom polityka Stalina, dochodzi dzisiejszy kłopot: liderzy Zachodu, nic (lub niewiele) o tych nieszczęściach niewiedzący, nas obarczają winą za złe stosunki z Moskwą (polska rusofobia), naszym władzom sugerują konieczność ich poprawy, zupełnie zaś ignorują antypolską politykę Kremla dotyczącą i teraźniejszości, i przeszłości. I to od naszych władz domagają się poprawy stosunków z Rosją, nie dostrzegając choćby skandalicznych posunięć ze strony tamtejszych mediów ściśle kierowanych przez kremlowską administrację.
Nic nie udowodniono...
Niewiele tu pomoże głoszona przez prezydenta Miedwiediewa destalinizacja, jeśli emitowany niedawno na głównym, odbieranym w całym kraju, kanale rosyjskiej telewizji program kłamie o planowym zabijaniu jeńców sowieckich w „polskich obozach śmierci". Albo w innym, niezwykle popularnym programie „Osądźcie sami" znany dziennikarz jednoznacznie stwierdza, że „w kwestii sprawstwa zbrodni katyńskiej dotychczas nic nie udowodniono".
O prawdziwej destalinizacji można będzie mówić dopiero wtedy, gdy trudne dla Rosjan fakty historyczne staną się faktami także i w ich podręcznikach szkolnych, a nie tylko kulami do politycznej żonglerki w rękach gospodarzy Kremla. Bo jak stwierdziła już dawno historyczka Krystyna Kersten: „władze Rosji ujawniają jedynie to, co od dawna znane, kierując się racjami politycznymi, nie zaś dążeniem do poznania prawdy historycznej".
Właśnie to cedzenie prawdy o popełnianych na Polakach zbrodniach, te od lat powtarzające się spektakle ze zwracaniem katyńskich akt, ten cyniczny fałsz strony przeciwnej powodują, że wielu młodych Polaków zamiast coraz więcej pojmować z rodzimej historii współczesnej, coraz bardziej jest nią znużonych. – Dajcie już spokój z tą historią – mówią, nie zdając sobie sprawy z tego, że tysiące innych młodych Polaków nawet nie mogą zapalić świeczki na grobach swoich bliskich, bo nie wiedzą, jak i kiedy zginęli. Wiedzą tylko, że w ZSRR.