Z ubolewaniem stwierdzam, że w artykule w „Rzeczpospolitej"(6 czerwca 2011 r .) na temat mojego powrotu do pracy w „Wiadomościach" znalazł się szereg nieprawdziwych informacji. Nieprawdą jest, że moja praca na rzecz TVP będzie polegała na prowadzeniu wyłącznie trzech – pięciu dyżurów w „Wiadomościach". Nieprawdą jest, że wysokość mojego honorarium uzgadniałam z prezesem TVP. Grubą nieprawdą jest, jakobym miała zarabiać 20 tys. zł miesięcznie. Ubolewam, że pani Kamila Baranowska, mając albo złych informatorów, albo złe intencje, wprowadziła czytelników „Rzeczpospolitej" w błąd.
—Dorota Wysocka-Schnepf
Od autorki
: Ubolewam, że pani Wysocka-Schnepf nie zgodziła się porozmawiać ze mną przy okazji powstawania tekstu i na dźwięk nazwy „Rzeczpospolita" się rozłączyła. Ubolewam też, że pani Wysocka w swoim sprostowaniu nie odnosi się do tego, co napisałam. Kwota, jaką jej zaproponowano, w zaokrągleniu, wynosi, jak napisałam, około 20 tys. zł. Nie napisałam, że red. Wysocka-Schnepf uzgadniała z prezesem TVP wysokość swojego honorarium, ale że omawiała z nim kontrakt.
Redaktor Wysocka-Schnepf zarzuca mi, że napisałam, iż jej praca na rzecz TVP będzie polegała na prowadzeniu wyłącznie trzech – pięciu dyżurów w „Wiadomościach". Tekst dotyczył jej powrotu do „Wiadomości" i to w tym programie, zgodnie z ustaleniami, red. Wysocka-Schnepf ma prowadzić od trzech do pięciu dyżurów. Ma też trzy razy w miesiącu prowadzić krótkie rozmowy polityczne. Za to ma dostawać wyżej wspomniane wynagrodzenie.