Dobrostan bierze się z pracy - Bartosz Marczuk

Dobrostan bierze się z pracy. To aktywność obywateli i przedsiębiorców jest motorem wzrostu gospodarczego.

Publikacja: 29.12.2011 19:18

Kolejny raz zapomina o tym "Gazeta Wyborcza" i otwiera nowy front. Prowadzi wojnę już nie tylko z tzw. śmieciowymi umowami (zapominając, że lepsza taka forma zatrudnienia niż żadna). Wczoraj pochyliła się nad tzw. biednymi pracującymi. Współczuje ludziom, którzy pracując, ledwo wiążą koniec z końcem, ale nie dostrzega, że dzieje się tak za sprawą rosnącego fiskalizmu, który funduje nam rząd.

Wydźwięk tekstu jest taki, że lepiej nie pracować wcale, niż robić to za niewielkie pieniądze. A to już promocja zgubnej bierności.

"GW" doszukuje się przyczyn biedy w umowach na czas określony. Ryzykowny zabieg – praca wszak daje dochód, a jej brak wpędza w nędzę. "GW" woli też nie widzieć, że:

1. Osoba niepracująca często  skazana jest na marginalizację.  Długotrwałe bezrobocie powoduje apatię i regres umiejętności, coraz trudniej też wrócić na rynek.  Aktywność zawsze jest lepsza  od bierności; daje nadzieję na poprawę losu.

2. Rząd funduje nam podwyżkową ofensywę – wzrósł VAT, rośnie choćby cena paliwa (to podraża koszty życia), rynkowi pracy zaszkodzi podniesienie o 2 pkt proc. składki rentowej. Może zamiast sugerowanych przez "GW" dopłat do najniższych pensji lepiej nie zabierać ludziom ich pieniędzy?

Reklama
Reklama

3. Biedni pracujący często dorabiają w szarej strefie. Z danych GUS wynika, że pracuje w niej 732 tys. osób. To podnosi ich dochód.

4. Polska jest jednym z najmniej zamożnych krajów UE. Nasze PKB na głowę wynosi 63 proc. średniej unijnej, a ceny – m.in. przez fiskalizm państwa i jego duży udział w gospodarce – zbliżają się do tych europejskich. Może lepiej walczyć o "mniej państwa w gospodarce" (przyspieszy to nasz rozwój i obniży ceny) oraz o obniżki podatków, a nie  z rynkowymi zjawiskami takimi jak czasowe umowy czy elastyczne płace?

5. Wciąż istnieje ogromna liczba "zachęt" dla firm, aby nie zatrudniały ludzi i nie płaciły im więcej. Przykład? W Funduszu Pracy będzie na koniec przyszłego roku ponad 7 mld zł nadwyżki. Zwróćmy te pieniądze przedsiębiorcom, a bardziej będą skłonni do podnoszenia pensji pracownikom. Podobnie rzecz się ma z odbiurokratyzowaniem gospodarki. Wtedy łatwiej będzie prowadzić firmę i podwyższać ludziom pensje.

Słuchanie "poprawiaczy rynku" zwykle źle się kończy. Brukselski raport o biednych pracujących porusza ważne zagadnienie, ale warto pochylić się nad jego prawdziwymi przyczynami. A za większość z nich odpowiada państwowy Lewiatan, który dusi przedsiębiorczość i odbiera ludziom owoce ich pracy.

Kolejny raz zapomina o tym "Gazeta Wyborcza" i otwiera nowy front. Prowadzi wojnę już nie tylko z tzw. śmieciowymi umowami (zapominając, że lepsza taka forma zatrudnienia niż żadna). Wczoraj pochyliła się nad tzw. biednymi pracującymi. Współczuje ludziom, którzy pracując, ledwo wiążą koniec z końcem, ale nie dostrzega, że dzieje się tak za sprawą rosnącego fiskalizmu, który funduje nam rząd.

Wydźwięk tekstu jest taki, że lepiej nie pracować wcale, niż robić to za niewielkie pieniądze. A to już promocja zgubnej bierności.

Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Tylko spokój może nas uratować
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Grok z kapustą, czyli sztuczna inteligencja Krzysztofa Bosaka
felietony
Wolfgang Münchau pokazuje coraz większy problem liberałów
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Polska wyciąga właściwe wnioski z rosyjsko-ukraińskiej wojny dronowej
Opinie polityczno - społeczne
Mateusz Morawiecki: Powrót niemieckiej siły
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama