Dalej od Ameryki

W trójkącie z Berlinem i Paryżem możemy odgrywać istotną rolę tylko wtedy, gdy po swojej stronie będziemy mieli siłę części – jeśli nie całego – regionu – twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej"

Publikacja: 04.04.2012 20:15

Dalej od Ameryki

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Polska modyfikuje priorytety swojej polityki zagranicznej w stosunku do tych, które obowiązywały w latach 90. i w poprzedniej dekadzie. Głównym celem ma być silna obecność w zintegrowanej politycznie Unii Europejskiej. Na dalszym planie jest współpraca transatlantycka, a jeszcze dalej – współpraca regionalna, której tylko jednym z elementów jest Grupa Wyszehradzka. Tak przynajmniej wynika z dokumentu „Priorytety polskiej polityki zagranicznej na lata 2012 – 2016" przygotowanej przez MSZ.

Po pierwsze Unia

MSZ chyba pierwszy raz przygotował tak solidne opracowanie dotyczące tego, jak postrzega naszą politykę i jej uwarunkowania nie tylko w najbliższym roku, ale w najbliższych czterech latach. Rząd przyjął dokument jeszcze przed wygłoszeniem expose przez ministra Sikorskiego. Warto teraz, by stał się przedmiotem debaty.

Przez pierwsze 15 lat niepodległości Polska starała się zachować równowagę miedzy Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi, a środkowoeuropejskiej współpracy regionalnej nadawano wyższą rangę. Dziś mówi się przede wszystkim o zintegrowanej Unii, co wydaje się raczej manifestem woli, który ma być dostrzeżony w paru stolicach, niż realistycznym planem działania.

Dziś Grupa Wyszehradzka jest tak samo istotna jak współpraca z państwami skandynawskimi, ale nie bardziej istotna niż Trójkąt Weimarski. To stopniowanie nie jest ujęte wprost, lecz taki jest sens dokumentu. Współpracy z Niemcami i Francją nadaje się szczególną rangę, co jest jednak dość ryzykowne, bo w takim układzie jesteśmy skazani na rolę słabszego, który musi się dostosować do silniejszych.

Rozsądnie o energii

W dokumencie jest wiele rozsądnych zapisów dotyczących np. bezpieczeństwa energetycznego, polityki klimatycznej czy współpracy z Polonią. Raport mówi o „wspólnej polityce gospodarczej opartej na solidarności tworzących ją państw". Wspominając zasoby własne, z których Unia powinna korzystać, wymienia paliwa kopalne (węgiel brunatny i kamienny) oraz niekonwencjonalne (gaz łupkowy). „W duchu solidarności powinien być postrzegany wybór przez państwa ich własnej energy mix" – piszą autorzy. To ważne stwierdzenie zapowiadające odpór wszystkim tym, którzy chcą nam dyktować, czy mamy mieć atom, czy korzystać z gazu ziemnego ze złóż niekonwencjonalnych, a wreszcie kiedy powinniśmy zrezygnować z węgla.

MSZ jasno też stwierdza, że jednostronne działania Unii w sprawie obniżania wzrostu temperatury na ziemi „nie będą skuteczne".

Cały rozdział poświęcony bezpieczeństwu energetycznemu dość jasno formułuje nasze interesy i podejrzewam, że opozycja także mogłaby się pod tą częścią dokumentu podpisać. Mogłaby, gdyby nie zapis w innym miejscu. Wśród zadań Polski stwierdza się, iż brak jest uzasadnienia korekty celów ograniczania emisji CO2 do roku 2020. Uzasadnienie łatwo znaleźć, argumenty są podane przez autorów, ale – jak rozumiem – brak jest woli politycznej albo wiary w możliwość dokonania takiej korekty.

Który trójkąt

W rozdziale poświęconym bezpieczeństwu autorzy słusznie przestrzegają przed quasi-demilitaryzacją Europy i deklarują, że Polska będzie adwokatem zachowania potencjału militarnego Starego Kontynentu. Wprost mówi się o możliwości pojawienia się zagrożeń wybuchu konwencjonalnych konfliktów w bezpośrednim sąsiedztwie naszego państwa. „Trwałe zapewnienie bezpieczeństwa będzie wymagało posiadania odpowiedniego potencjału obronnego" – czytamy. To sugestia utrzymania wydatków na zbrojenia na co najmniej takim poziomie jak dzisiaj. Sugestia słuszna, choć wobec obecnych decyzji Stanów Zjednoczonych trzeba będzie raczej myśleć o zwiększaniu wydatków na zbrojenia w całej Europie.

Ciągle nie wierzymy, że Waszyngton chce obciąć swe wydatki na obronność o ponad połowę, a to, co pozostanie, przesunąć w stronę Azji. To oznacza osłabienie także bezpieczeństwa Polski, a jeszcze bardziej państw bałtyckich. Ta kwestia w dokumencie zaznaczona jest słabo. Ale dyskusję na ten temat trzeba koniecznie rozpocząć.

W dziale poświęconym polityce regionalnej kolejno wymieniane są Zachód, Wschód, Północ i Południe. Dopiero w tej ostatniej sekcji mówi się o Europie Środkowej, a konkretnie o Grupie Wyszehradzkiej. Bardzo dobrze, że mówi się o współpracy Grupy z państwami bałtyckimi, Rumunią, Bułgarią i Ukrainą. Ale dopóki nie będziemy działać w sposób bardziej zwarty w regionie (i warto pracować, by nie była to tylko V4, czyli Węgry, Słowacja, Czechy Polska), dopóty marzenia o tym, by Trójkąt Weimarski był osią europejskiej polityki, pozostaje wyłącznie marzeniem.

W trójkącie z Berlinem i Paryżem możemy odgrywać istotną rolę tylko wtedy, gdy po swojej stronie będziemy mieli siłę części – jeśli nie całego – regionu. Dlatego należy znacznie zintensyfikować współpracę w regionie, a ponadto rozważyć formalne rozszerzenie V4 do V6, 7, a może i 10. Zwarta grupa państw Europy Środkowej może skuteczniej dbać o swoje interesy i sprawić, by Unia nie była gospodarczo i mentalnie zdominowana przez kraje „starej" UE.

Osobną kwestią jest to, czy warto w ogóle mówić o dalszym politycznym jednoczeniu się Europy, skoro tendencje są dziś odwrotne.

Warto rozmawiać

Sporą część dokumentu poświęcono promocji Polski za granicą. Warto intensywniej prowadzić tzw. miękką dyplomację, poprzez rozmaite działania społeczne poza Polską, zwłaszcza w takich krajach jak Ukraina. Warto wspierać instytucje pozarządowe czy think tanki, by rozpoczęły ekspansję poza Polskę. Warto przeznaczyć na to solidne środki. Niemcy pokazują, jak bardzo opłacają się takie działania.

Osobny rozdział poświęcono – i bardzo dobrze – wspieraniu Polonii, integrowaniu jej z ojczyzną i wykorzystywaniu jej potencjału dla kraju, dla promowania interesów Polski. Na koniec mowa jest o modernizacji służby zagranicznej. Niestety, na dobrą politykę zagraniczną, tak jak na obronę, potrzebujemy dużo pieniędzy. Po raz kolejny okazuje się, że tanie państwo jest mitem, o którym lepiej zapomnieć.

Dokument odzwierciedla mniej więcej to, co myśli obecna ekipa o polskiej polityce zagranicznej, i przedstawia jej plany. Widać w nim wyraźnie przesunięcie, ale wydaje się też, że nie musi ono oznaczać całkowitego zwrotu.

Należy prowadzić polemikę z pewnymi kierunkami myślenia i warto, by rozmaite instytucje taką debatę rozpoczęły. Przyda się ona obecnie rządzącym (bo wbrew pozorom wywierana presja odnosi czasem skutki), ale też pozwoli następcom (ktokolwiek nim będzie) przygotować się do przejęcia sterów.

Polska modyfikuje priorytety swojej polityki zagranicznej w stosunku do tych, które obowiązywały w latach 90. i w poprzedniej dekadzie. Głównym celem ma być silna obecność w zintegrowanej politycznie Unii Europejskiej. Na dalszym planie jest współpraca transatlantycka, a jeszcze dalej – współpraca regionalna, której tylko jednym z elementów jest Grupa Wyszehradzka. Tak przynajmniej wynika z dokumentu „Priorytety polskiej polityki zagranicznej na lata 2012 – 2016" przygotowanej przez MSZ.

Po pierwsze Unia

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę