W Waszyngtonie toczy się dziś najważniejsza debata na temat przyszłości amerykańskiej strategii bezpieczeństwa od końca zimnej wojny. Zapadają decyzje, które wprowadzą istotną zmianę kontekstu strategicznego także w sferze bezpieczeństwa Europy. A to w tej sferze właśnie Polska buduje swoje niepodległe państwo od 1989 roku. Zmiany te są fundamentalne i już teraz mają wpływ na NATO oraz więzi łączące Europę z Ameryką. Jeśli w porę nie znajdzie się na nie spokojna odpowiedź, mogą osłabić bezpieczeństwo Polski.
Mniej pieniędzy dla Departamentu Obrony
Tymczasem w Europie zapanowała inercja. Nadchodzący szczyt NATO w Chicago już teraz jest nazywany przez obserwatorów szczytem „małych oczekiwań". Drastyczne redukcje budżetów obronnych państw Starego Kontynentu pogłębiają braki w zdolnościach wojskowych europejskich armii. Zostały one obnażone w szczególny sposób podczas ostatniej kampanii w Libii, kiedy musiały się zmierzyć z trzeciorzędnym przecież przeciwnikiem. Obecnie budżet obronny Stanów Zjednoczonych wynosi około 700 miliardów dolarów, prawie dwa razy tyle, co w dniu ataku na WTC. W najbliższej dekadzie Departament Obrony planuje jednak cięcia blisko 487 miliardów dolarów, czyli ponad dwóch trzecich wydatków. Jeśli Kongres zaakceptuje tę propozycję, ale nie pozwoli na przykład na cięcia świadczeń dla personelu wojskowego i rodzin, redukcje mogą sięgnąć nawet głębiej - po pieniądze przeznaczone na uzbrojenie.
Już dziś Departament Obrony planuje redukcję w zakupach nowego myśliwca F-35. Program ten wyceniany jest na 400 miliardów dolarów i miał dać siłom zbrojnym USA 2400 samolotów. Ta liczba na pewno zostanie zmniejszona. Mówi się o cięciach w szacowanym na 100 miliardów dolarów programie unowocześniania arsenału nuklearnego, kasacji kilku programów łodzi podwodnych i jądrowego lotniskowca razem z siłami wspomagającymi. Wreszcie rozważa się dalsze zamykanie baz w Europie. Choć nie wiemy jeszcze, ile ogółem wyniosą planowane cięcia, ograniczenia środków, którymi będzie dysponował Departament Obrony gwarantuje jedno - Ameryka zasadniczo zmieni sposób myślenia o bezpieczeństwie. W krótkim czasie przełoży się to na konkretne rozwiązania, które mają wpływ na bezpieczeństwo Europy i Polski.
Słabszy sojusznik
Europa pochłonięta kryzysem gospodarczym i groźbą załamania euro nie docenia w pełni zmian w amerykańskim myśleniu o strategii bezpieczeństwa. Zachowuje się tak, jakby ostrzeżenia płynące zza Atlantyku były tylko tradycyjnym amerykańskim narzekaniem na europejską niewydolność. Tymczasem Europa powinna dogłębnie przemyśleć tę nową sytuację. Bo bez podniesienia zdolności wojskowych europejskich członków NATO Stary Kontynent straci wartość jako sojusznik USA. Od początku istnienia NATO Ameryka traktowana była jako gwarant bezpieczeństwa Europy. Dziś ta rola Stanów Zjednoczonych się zmienia. USA chcą być nie tyle bezpośrednim twórca europejskiego bezpieczeństwa, ile państwem pomagającym Europie uruchomić jej możliwości („enabler").
Jednak aby stało się to możliwe, Europa musi najpierw zainwestować we własną obronę. Usprawiedliwieniem dla postępującego rozbrajania się Europy nie może być bowiem kryzys ekonomiczny. Jeśli Zachód chce utrzymać otwarty i bezpieczny system ekonomiczny, Stany Zjednoczone i Europa muszą włożyć weń wspólny wysiłek. Okoliczności się zmieniają i Europa musi to wreszcie zrozumieć. Brak woli politycznej do ponoszenia wydatków na bezpieczeństwo oznaczać będzie bowiem stopniowe osłabianie NATO, a przez to także osłabianie globalnego porządku.