- Mamo, chwalą nas - mówi Jaś po powrocie ze szkoły. - Kto? - pyta mama. - Ty mnie, ja ciebie.
Teraz jest dużo lepiej niż w tym niewinnym żarcie. Można nawet odnieść wrażenie, że najlepiej od przełomu lat 80. i 90., kiedy zainteresowanie Polską zrzucającą komunizm było ogromne. Z wyjątkiem zgrzytu z reportażem BBC o polskich kibolach i antysemityzmie na stadionach oraz straszenia przez tabloidy wielkimi jak pięść kleszczami, jesteśmy wręcz obrzydliwie chwaleni.
Podoba się niemal wszystko - nasze miasta, kuchnia, stadiony, zabytki, niskie ceny, osiągnięcia gospodarcze. I dobrze. Czas odkleić łatki i zwalczyć stereotypy. Polska rzeczywistość jest przecież dużo lepsza niż wyobrażenia o niej za granicą.
Jednak słuchając tego, co przyjemnie łechce naszą polską próżność, powoli zaczynam się niepokoić. O rząd Donalda Tuska czy włodarzy miast-gospodarzy Euro. Po tylu miłych słowach mogą łatwo wpaść w samozadowolenie. A niestety, nader często są to pochwały na wyrost, a wizerunek Polski mocno wyidealizowany.
Białe niedźwiedzie poszły z miast
W związku z Euro jesteśmy pod lupą, przyjeżdżają tu tysiące dziennikarzy. Mamy wysyp publikacji o Polsce, od reportaży po poradniki kulinarne. Zagraniczne media właśnie dostrzegają, jak bardzo Polska się zmieniła.