Nacjonalizacja niepowodzeń

Art. 2 konstytucji stanowi, że „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej".

Publikacja: 10.07.2012 20:10

Robert Gwiazdowski

Robert Gwiazdowski

Foto: Fotorzepa, Dariusz Majgier DM Dariusz Majgier

W imię tej sprawiedliwości rząd ma jakoby pomagać biednym. Ale rząd częściej pomaga bogatym -  a biedni muszą za to płacić.

Biedni płacą podatki, a rząd postanowił za te pieniądze znacjonalizować firmy budowlane, których właściciele zgodzili się wybudować dla rządu autostrady poniżej ich ceny kosztorysowej -  w przekonaniu zapewne, że należy wygrać przetarg, a potem się będzie renegocjować ceny.

Co ciekawe, prywatne banki bardzo chcą, żeby rząd znacjonalizował firmy budowlane, bo pomoże w ten sposób i bankom, które zgodziły się udzielić kredytów na te budowy -  w przekonaniu zapewne, że firma realizująca inwestycje publiczne „nie może upaść". Biedni ludzie kredytów nie mogą dostać, ale za to muszą płacić podatki, żeby rząd miał za co znacjonalizować firmy budowlane, żeby te miały za co spłacić kredyty.

Ciekawe, ilu podwykonawców autostrad ma zaciągnięte kredyty? Bo  70 proc. małych i średnich przedsiębiorstw, które tworzą prawie 70 proc. PKB, nie ma ich w ogóle. Kredyty dostali duzi przedsiębiorcy. Dlatego dziś bankierzy stoją w pierwszym szeregu tych, którzy domagają się od rządu pomocy dla tych, którym bezmyślnie udzielili kredytów, żeby mogły one zostać spłacone.

Już słyszę, jak zbankrutują firmy budowlane, to ludzie stracą pracę. A jak zbankrutują banki, to ludzie stracą oszczędności. To może niech rząd chroni oszczędności ludzi w bankach, a nie same banki?

Bankructwo nie jest wadą kapitalizmu. Jest jego zaletą! Majątek upadłych firm, które były źle zarządzane, przecież nie znika. Zostaje sprzedany przez komornika na licytacji. Kupują go lepsi od bankrutów -  ci, którzy staranniej zarządzali swoim majątkiem i dlatego nie zbankrutowali. Więc będą go lepiej wykorzystywać. I tworzyć miejsca pracy. Aż kiedyś i oni popełnią może błędy i też zbankrutują. I po nich ich majątek przejmą następni, którzy błędów uniknęli i znowu go lepiej wykorzystają. I stąd się bierze postęp.

Tak jak na starym pniu zmurszałego drzewa wyrasta nowe. Zadekretowanie, że raz na zawsze ktoś ma być wielką firmą, rodzi tylko  problemy. Skłania ich właścicieli  do mniejszej o nie dbałości, a bankierów do nieostrożności przy udzielaniu kredytów.

Za czasów komuny popularny był dowcip o różnicy między sprawiedliwością a sprawiedliwością społeczną. Jest ona taka sama, jak między krzesłem a krzesłem elektrycznym. Od czasów komuny nic się pod tym względem nie zmieniło.

Autor jest adwokatem, profesorem  prawa, prezydentem  Centrum im. Adama Smitha

Opinie polityczno - społeczne
Hity i kity kampanii. Długa i o niczym, ale obfitująca w debaty
felietony
Estera Flieger: Akcja Demokracja na opak
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Szymon Hołownia w debacie TVP przeczył sam sobie
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Debaty, czyli nie chcą, ale muszą
Opinie polityczno - społeczne
Pytania, na które Karol Nawrocki powinien odpowiedzieć podczas debaty prezydenckiej