W imię tej sprawiedliwości rząd ma jakoby pomagać biednym. Ale rząd częściej pomaga bogatym - a biedni muszą za to płacić.
Biedni płacą podatki, a rząd postanowił za te pieniądze znacjonalizować firmy budowlane, których właściciele zgodzili się wybudować dla rządu autostrady poniżej ich ceny kosztorysowej - w przekonaniu zapewne, że należy wygrać przetarg, a potem się będzie renegocjować ceny.
Co ciekawe, prywatne banki bardzo chcą, żeby rząd znacjonalizował firmy budowlane, bo pomoże w ten sposób i bankom, które zgodziły się udzielić kredytów na te budowy - w przekonaniu zapewne, że firma realizująca inwestycje publiczne „nie może upaść". Biedni ludzie kredytów nie mogą dostać, ale za to muszą płacić podatki, żeby rząd miał za co znacjonalizować firmy budowlane, żeby te miały za co spłacić kredyty.
Ciekawe, ilu podwykonawców autostrad ma zaciągnięte kredyty? Bo 70 proc. małych i średnich przedsiębiorstw, które tworzą prawie 70 proc. PKB, nie ma ich w ogóle. Kredyty dostali duzi przedsiębiorcy. Dlatego dziś bankierzy stoją w pierwszym szeregu tych, którzy domagają się od rządu pomocy dla tych, którym bezmyślnie udzielili kredytów, żeby mogły one zostać spłacone.
Już słyszę, jak zbankrutują firmy budowlane, to ludzie stracą pracę. A jak zbankrutują banki, to ludzie stracą oszczędności. To może niech rząd chroni oszczędności ludzi w bankach, a nie same banki?