Naftowa niestabilność Rosji

Spadek cen ropy i spadek jej wydobycia może spowodować bardzo poważne problemy dla budżetu Rosji – stwierdza analityk

Publikacja: 17.07.2012 17:44

Naftowa niestabilność Rosji

Foto: ROL

Red

Żadna inne gospodarka o podobnej wielkości nie jest tak bardzo uzależniona od dochodów naftowych jak rosyjska. Spadek cen ropy w dłuższym okresie oznaczałby katastrofę dla budżetu Rosji. Nie mniejszym zagrożeniem jest możliwość znaczącego spadku wydobycia ropy.

Władze Rosji od lat deklarują, że ich celem jest zmniejszanie uzależnienia gospodarki od ceny ropy. Kilka dni temu z kolejnym tego typu oświadczeniem podczas Forum Ekonomicznego w Petersburgu wystąpił Władimir Putin. Rosyjski prezydent przyznał, że wpływ dochodów naftowych na gospodarkę jest jej piętą achillesową, ale jednocześnie zadeklarował, że przyjęte zostaną nowe przepisy, zgodnie z którymi zobowiązania budżetowe nie będą wiązane z cenami ropy. Wydaje się jednak, że jest to kolejny przykład myślenia życzeniowego Kremla. Nic nie wskazuje na to, aby w najbliższych latach Rosja była w stanie zrealizować ten postulat. Należy raczej oczekiwać, że zagrożenia dla gospodarki rosyjskiej związane z ropą naftową jeszcze się zwiększą.

Zagrożenie pierwsze: cena ropy

W ostatnich latach uzależnienie państwa rosyjskiego od cen ropy systematycznie rosło. W zeszłym roku 44 proc. wpływów budżetowych stanowiły dochody z opodatkowania sektora naftowego. Dla porównania – w tym samym czasie podatki zapłacone przez Gazprom stanowiły niecałe 5 proc. O ile jeszcze kilka lat temu budżet Rosji był bezdeficytowy przy cenie 40–50 dolarów za baryłkę, to w 2011 roku poziom ten wzrósł do 108 dolarów. W tym roku, aby pozbyć się deficytu, ropa musiałaby już kosztować około 115 dolarów. Rozdęte wydatki państwa, głównie o charakterze socjalnym, są konsekwencją obietnic przedwyborczych.

Na szczęście dla Rosji cena surowca w ostatnich latach bije kolejne rekordy. O ile średnioroczna cena ropy Urals w 2001 roku wyniosła – trudne dzisiaj do wyobrażenia – 23 dolary za baryłkę, to w 2011 roku sięgnęła 109,4 dolarów. W ciągu pierwszych pięciu miesięcy tego roku czarne złoto kosztowało już średnio 115 dolarów. Jak duże ma to znaczenie dla Rosji, pokazuje jedna tylko liczba – wzrost ceny o 1 dolar za baryłkę przynosi budżetowi dodatkowe 2 mld dochodu. To z kolei wpływa na wzrost udziału dochodów z eksportu ropy i produktów naftowych w ogólnej wartości rosyjskiego eksportu. W ub.r. stanowiły one 53,1 proc. całości sprzedaży zagranicznej Rosji.

Prognozowanie przyszłych cen ropy jest jak wróżenie z fusów i wielokrotnie w ubiegłych latach szybki wzrost lub spadek wartości surowca był zaskoczeniem dla uczestników i obserwatorów rynku. W ostatnich tygodniach kilka szacownych instytucji opublikowało sprzeczne prognozy. Część twierdzi, że wejście w życie embarga na import surowca z Iranu, rosnący popyt w Azji oraz wzrost kosztów wydobycia sprawią, że cena utrzyma się na poziomie powyżej 100 dolarów. Inni, m.in. Morgan Stanley czy Citi, przewidują, że kończy się okres drogiej ropy i ceny znacząco spadną. Przy pesymistycznym rozwoju sytuacji w strefie euro baryłka może kosztować nawet 60 dolarów. Dla Rosji oznaczałoby to bardzo poważne kłopoty. Stabilność gospodarcza, a co za tym idzie – polityczna Rosji zależy od wysokich cen na ropę. Przy cenie poniżej 70 dolarów rosyjski PKB zacznie się kurczyć. Nawet utrzymanie się ceny surowca na poziomie zbliżonym do obecnego nie gwarantuje gospodarce rosyjskiej szybkiego rozwoju. W ocenie Merrill Lynch będzie ona wówczas rosła o skromne 3,9 proc. rocznie. Niezależnie od tego, ile będzie kosztować ropa, niewiele jest państw bardziej niż Rosja zainteresowanych utrzymaniem obecnego poziomu cen.

Zagrożenie drugie: spadek wydobycia

W zeszłym roku Rosja wydobyła 511,3 mln ton ropy naftowej, co jest najlepszym wynikiem osiągniętym po rozpadzie ZSRR. Władze deklarują, że obecny poziom wydobycia jest, według słów prezydenta Putin, „optymalny". Mimo że potwierdzone zasoby ropy w Rosji są wciąż ogromne i że kraj ma prawdopodobnie wielkie, nieodkryte jeszcze złoża, to może się okazać, że produkcja surowca zacznie spadać. W rosyjskim sektorze naftowym skumulowało się bowiem szereg problemów będących poważnym wyzwaniem dla jego przyszłości.

Dwa z nich są kluczowe. Po pierwsze, niewystarczające inwestycje firm naftowych, które w dużej części wynikają z ich nadmiernego opodatkowania. Obciążenia fiskalne w tym sektorze należą do najwyższych na świecie. Dla porównania – o ile skumulowane wydatki inwestycyjne rosyjskich koncernów naftowych wyniosły w zeszłym roku 25 mld dolarów, to sam tylko ExxonMobil, wydobywający ponad cztery razy mniej ropy, wydał w tym czasie 33 mld dolarów.

Drugim problemem jest spadające od kilku lat wydobycie na złożach na Syberii Zachodniej, gdzie wydobywa się w sumie 2/3 rosyjskiej ropy oraz w regionie uralsko-nadwołżańskim, dającym około 20 proc. produkcji. Wynika to z naturalnych procesów starzenia się złóż i ich znacznego wyeksploatowania. Spadek ten był wprawdzie równoważony wprowadzaniem do eksploatacji nowych złóż m.in. na Syberii Wschodniej, w tym ogromnego Wankoru. Jednak wszystko wskazuje na to, że w kolejnych latach możliwości znaczącego wzrostu wydobycia na nowych złożach się wyczerpały. Zagospodarowanie nowych prowincji naftowych, w tym wschodniosyberyjskiej, będzie znacznie dłuższe i trudniejsze, niż zakładają władze rosyjskie. Nawet w dłuższej perspektywie żaden inny region nie będzie w stanie zastąpić znaczenia Syberii Zachodniej. Opóźnienie w zagospodarowywaniu nowych złóż jest z kolei konsekwencją problemu pierwszego.

Arktyka nie rozwiąże problemu

Remedium na problemy rosyjskiego sektora naftowego nie jest Arktyka. W ostatnich miesiącach w mediach głośno było o umowach między Rosnieftem, państwowym gigantem naftowym, a ExxonMobil, Eni i Statoilem o wydobyciu ropy na szelfie arktycznym. Najpierw trzeba jednak ten surowiec tam znaleźć, a potem wymyślić technologie jego wydobycia. Trudno więc oczekiwać, że rozpoczęcie produkcji w tym regionie Rosji będzie możliwe wcześniej niż około 2030 roku.

Niewielu obserwatorów zwróciło natomiast uwagę na porozumienia towarzyszące umowom o współpracy w Arktyce. Tymczasem w połowie czerwca Rosnieft oraz ExxonMobil i Statoil podpisały, w obecności prezydenta Putina, dokumenty o wspólnej eksploatacji zasobów trudnowydobywalnej ropy na Syberii Zachodniej. Dla rosyjskiego sektora naftowego będzie to miało znacznie większe znaczenie niż bardzo odległa współpraca tych firm w Arktyce. Po co bowiem wydawać setki miliardów dolarów na wydobycie ropy z dna Morza Arktycznego, kiedy wielkie jej zasoby są dostępne w regionie z rozwiniętą infrastrukturą i mimo wszystko łagodniejszym klimatem. Kreml liczy więc, że współpraca z zachodnimi koncernami energetycznymi rozwiąże kluczowy problem, mianowicie brak odpowiednich technologii dla rozpoczęcia wydobycia surowca ze złóż o skomplikowanej strukturze geologicznej. Gdyby tak się rzeczywiście stało, byłby to niezwykle ważny impuls rozwoju rosyjskiego sektora naftowego.

Ile będzie ropy?

Problemy najważniejszej gałęzi gospodarki rosyjskiej mogą więc skutkować spadkiem wydobycia ropy. Rosyjskie dokumenty oficjalne różnią się w prognozach w tej kwestii. Strategia Energetyczna do 2030 roku optymistycznie przewiduje, że poziom produkcji surowca będzie nieznacznie rósł i za 20 lat wyniesie 535 mln ton. Generalny schemat rozwoju sektora naftowego, przygotowany na zlecenie Ministerstwa Energetyki, prognozuje z kolei znaczący spadek. Według pierwszego scenariusza, przy zachowaniu obecnego systemu podatkowego, wydobycie zacznie szybko spadać, osiągając 388 mln ton w 2020 roku i 228 mln w 2030 roku.  Scenariusz drugi opiera się na założeniu, że władze złagodzą obciążenia fiskalne. Jeśli się tak stanie, to w 2017 roku produkcja wzrośnie do 571 mln ton, aby następnie systematycznie obniżać się do 346 mln ton w 2030 roku. Dokument ma za zadanie spełniać również funkcję lobbingową, aby władze dostrzegły wreszcie problem, ale jego przesłanie jest dość jasne.

Co ciekawe, z podobną prognozą w drugiej połowie czerwca wystąpił nowy minister energetyki Aleksandr Nowak. W jego ocenie w ciągu najbliższych kilkunastu lat wydobycie ropy w Rosji może spaść o 130 mln ton (25 proc.), jeśli władze nie wprowadzą ulg podatkowych na zagospodarowanie nowych złóż. Pesymistyczne prognozy formułują również niektóre firmy rosyjskie. Łukoil, drugi największy producent ropy, w marcowej prezentacji dla inwestorów w Londynie przewiduje, że bez reformy podatkowej wydobycie spadnie o około 40 proc. w ciągu dziesięciu lat. Gdyby do liberalizacji systemu fiskalnego doszło, to spadek wyniósłby 10–25 proc.

Widać więc, że bez zdecydowanej reakcji władz rosyjski sektor naftowy, a wraz z nim budżet państwa i władze mogą mieć bardzo poważne problemy. Wydaje się, że utrzymanie wydobycia na obecnym poziomie jest możliwe, o ile Kreml zdecyduje się na odważne działania. Koniecznym do tego warunkiem jest jednak utrzymanie ceny ropy na poziomie zbliżonym do obecnego i nie niższym niż 90 dolarów. Jeśli jednak się okaże, że cena baryłki surowca spadnie poniżej tej wartości, wówczas skończą się dyskusje o ulgach fiskalnych dla koncernów naftowych. Priorytetem zaś będzie zdobycie petrodolarów dla budżetu. W tej sytuacji Rosja, która w ostatnich latach wygrała na wysokich cenach ropy, może się okazać główną ofiarą ich spadku. Ze wszystkimi tego konsekwencjami politycznymi.

Autor jest analitykiem w Ośrodku Studiów Wschodnich, niedawno ukazał się jego obszerny raport na temat kondycji i przyszłości rosyjskiego sektora naftowego.

Żadna inne gospodarka o podobnej wielkości nie jest tak bardzo uzależniona od dochodów naftowych jak rosyjska. Spadek cen ropy w dłuższym okresie oznaczałby katastrofę dla budżetu Rosji. Nie mniejszym zagrożeniem jest możliwość znaczącego spadku wydobycia ropy.

Władze Rosji od lat deklarują, że ich celem jest zmniejszanie uzależnienia gospodarki od ceny ropy. Kilka dni temu z kolejnym tego typu oświadczeniem podczas Forum Ekonomicznego w Petersburgu wystąpił Władimir Putin. Rosyjski prezydent przyznał, że wpływ dochodów naftowych na gospodarkę jest jej piętą achillesową, ale jednocześnie zadeklarował, że przyjęte zostaną nowe przepisy, zgodnie z którymi zobowiązania budżetowe nie będą wiązane z cenami ropy. Wydaje się jednak, że jest to kolejny przykład myślenia życzeniowego Kremla. Nic nie wskazuje na to, aby w najbliższych latach Rosja była w stanie zrealizować ten postulat. Należy raczej oczekiwać, że zagrożenia dla gospodarki rosyjskiej związane z ropą naftową jeszcze się zwiększą.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę