Jaki ojciec, taki syn

Nepotyzm szerzy się dookoła i aż strach pomyśleć, że mój syn zechce kiedyś napisać jakiś tekst - pisze publicysta

Publikacja: 05.08.2012 19:59

Jakub Kowalski

Jakub Kowalski

Foto: Archiwum

Przepraszam, ale zacznę od pewnej wstydliwej dla mnie sprawy - chadzam ostatnio do seksuologa. Niejakiego Lwa-Starowicza, ale nie Zbigniewa, lecz jego syna Michała. Terapia jak terapia, nie ma zastrzyków ani pigułek, lecz słowa, słowa, słowa. Postępy przychodzą powoli, ale to dopiero początek. Dyplomy wiszące na ścianach gabinetu - większość należy co prawda do ojca, ale syn także dobrze się wykształcił - dobrze wróżą kuracji.

Jestem pacjentem, więc to ja mam opowiadać, ale korci mnie, by spytać, kiedy u syna pojawiła się chęć pójścia w ślady ojca i jak on na to reagował. Czy to fascynacja przedmiotem badawczym? Wiedzą i pozycją uznanego autorytetu? Chęcią kontynuowania dzieła? A może to zwykły nepotyzm - stary dał młodziakowi nazwisko, przepchnął w środowisku i teraz tylko pilnuje rodzinnego interesu... Tylko skąd wtedy zapisy pół roku naprzód?

Piszę to nie dla publicznej wiwisekcji zaleconej w ramach terapii. Przywołuję prywatę wzburzony casusem tzw. sprawy Kalembów ochrzczonej tak przez media. Wiadomo, w czym problem: „taśmy Serafina" pełne są nagiej prawdy o ludowcach, choć inni nie lepsi, zmiotły dotychczasowego ministra rolnictwa Marka Sawickiego. I znowu pojawia się historia rodzinna: starego Kalembę (Stanisław) mianowano nowym ministrem, gdy okazało się, że młody Kalemba (Daniel) od lat pracuje w Agencji Rynku Rolnego. Wyrok: konflikt interesów.

Nie wylewajmy z kąpielą

Dymisji młodego żądał sam Donald Tusk, ale ten się postawił i zostaje na stanowisku. I dobrze! Znamienne są zresztą w tej materii wyniki sondy na www.rp.pl: „Syn pracuje od lat w ARR, ojciec zostaje ministrem rolnictwa. Kto powinien zrezygnować?. Poniżej najczęściej padające odpowiedzi: ojciec nie powinien zostać ministrem (1374), nie ma konfliktu interesów (1210), syn powinien odejść z pracy (555), nie obchodzi mnie to (342), trudno powiedzieć (273)". A skąd w ogóle wiadomo, że jakaś dymisja jest konieczna? Proszę więc o dopisanie mojej odpowiedzi: to nie ma nic do rzeczy (1).

Żeby nie było: jestem przeciwny wszelkim klonom „córki Sobiesiaka" przepychanym kumotersko z jednej państwowej instytucji do drugiej, najpierw na stanowiska doradców i konsultantów, potem sekretarzy i dyrektorów departamentów, chociaż doświadczenie i wiedza sugerują raczej zajęcie się obsługą kserokopiarki (czarno-białej!), a i to po odpowiednim przeszkoleniu. Wzdrygam się na myśl, że córka ministra Jana Vincenta Rostowskiego, chętnie pozująca do - pokazywanego potem publicznie - zdjęcia na tle wyuzdanego hasła „Fuck me like a whore I am", nagle okazuje się najlepszą specjalistką w MSZ od angielskich idiomów.

Nie godzę się na to, że syn szefa rządu Donalda Tuska dostaje bez konkursu posadę w gdańskim porcie lotniczym, w spółce, której współwłaścicielami są rząd (za pośrednictwem województwa pomorskiego i przedsiębiorstwa państwowego Porty Lotnicze) oraz samorządy, w których dominuje Platforma, partia premiera. PSL nie lepszy, więc zdemaskowane koneksje latorośli Śmietanków to żadne wyjątki potwierdzające regułę, że jaki ojciec, taki syn - w polityce nie dziwi już naprawdę nic. Tym bardziej cierpliwie tępmy różnych nieuków i darmozjadów, ale - w publicystycznej zapalczywości i politycznym szale - nie dajmy się zwariować i nie wylewajmy czasem dziecka z kąpielą.

Zanim utniemy głowę

Casus Kalembów jest nieco odmienny - ojciec ministrem zostaje teraz, wcześniej „tylko" politykował w jednym i tym samym rolnictwie, a syn w ARR swoją robotę ma już od lat - ale znamienny. Nie wiem, czy ta robota młodego jest wiele warta, bo nie znam gościa, ale lepiej zachowajmy umiar, zanim utniemy nie tę głowę co trzeba! Bo skąd ta surowość, skoro polska polityka in extenso postrzegana jest jako chamska, brutalna, opleciona siecią kolesiostwa podlanego wódką, trochę skorumpowana. Powszechnie krytykowana, ale z wysokości ministerialnych, poselskich i senatorskich foteli zgodnie słychać - dość z nepotyzmem! Wokół smród i poruta, a tu takie wyśrubowane standardy w kwestii zatrudniania pociotków, co przecież nagminne!

Jasne, że dość nepotyzmu. George W. Bush przy takim podejściu nie miałby szans na zostanie gubernatorem Teksasu, o prezydenturze kraju nie mówiąc, bo by zamęczyli, że wdrapał się na plecach swojego ojca George'a Busha. Hillary Clinton, sekretarz stanu, żona byłego prezydenta Billa Clintona, skończyłaby w areszcie. Eurodeputowana Marine Le Pen nie zasiadałaby z dziadkiem Jeanem-Marie Le Penem w tych samych ławach, chyba że sądowych.

W Polsce do sprawdzenia jest jak zwykle Jarosław Kaczyński, w końcu wspierał brata i nawzajem. Także Roman Giertych (kariera dzięki dziadkowi Jędrzejowi) i Jarosław Wałęsa (wrobiony przez ojca Lecha). A dla porządku proponuję zlustrować także postaci z innych branż, które zyskały dzięki rodzinnym układom - akurat dobre na czołówkę w sezonie ogórkowym. Maria Seweryn miała czelność zostać aktorką, jawnie korzystając z protekcji mamy Krystyny i taty Andrzeja. Wyrodni synowie Wojciecha Waglewskiego - Fish i Emade - także jak on muzykują i to nawet razem z ojcem na jednej scenie, co jest wręcz żenująco jawną protekcją! Również Marcin, syn Wojciecha Manna, prowadził razem z tatą niedawny koncert w Opolu i jeszcze robił to całkiem dobrze! Czyż Euzebiuszowi Smolarkowi nie powinno się zakazać kopania futbolówki, skoro ojciec Włodzimierz przekazał mu w genach spryt na boisku i miejsce w kadrze Polski?

Wstyd i hańba! Nepotyzm szerzy się dookoła i aż strach pomyśleć, że mój syn - właśnie się staram - też kiedyś zechce napisać jakiś tekst. Na szczęście z takim nazwiskiem nie będzie miał problemów.

Przepraszam, ale zacznę od pewnej wstydliwej dla mnie sprawy - chadzam ostatnio do seksuologa. Niejakiego Lwa-Starowicza, ale nie Zbigniewa, lecz jego syna Michała. Terapia jak terapia, nie ma zastrzyków ani pigułek, lecz słowa, słowa, słowa. Postępy przychodzą powoli, ale to dopiero początek. Dyplomy wiszące na ścianach gabinetu - większość należy co prawda do ojca, ale syn także dobrze się wykształcił - dobrze wróżą kuracji.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?