PrzeŚwietlik

Publikacja: 02.11.2012 18:04

Wiktor Świetlik

Wiktor Świetlik

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

J

edną z piękniejszych polskich tradycji związanych ze świętem Wszystkich Świętych jest dyskusja o tym, czy powinniśmy obchodzić Halloween czy też tego robić nie powinniśmy. Bardzo lubię przysłuchiwać się tej rytualnej debacie, bo jak w każdym porządnie odprawianym obrzędzie uczestnicy dokładnie i bardzo precyzyjnie odgrywają swoje role.

C

eremonialna kłótnia początkowo wiedzie przez komercjalizację, amerykanizację, zbrodnie Kościoła katolickiego z wywoływaniem niestrawności u lwów w starożytnym Rzymie włącznie. Kończy zaś ją temat istnienia lub nieistnienia Pana Boga, który potem kontynuowany jest przez cały rok – już w mniej ludycznej formie – na łamach gazet, stopniach ambon i w egzaltowanych klubach „Krytyki Politycznej".

P

onieważ w tej ostatniej sprawie w ciągu ostatnich trzech tysięcy lat wypowiedziało się sporo osób, sądzę, że czas poczynić pewne podsumowania oraz wnioski kończące dyskusję i ograniczające ją już na zawsze do świątecznych rytuałów. Jako osoba zawodowo wypowiadająca się na każdy możliwy temat, bez względu na niski poziom kompetencji, mogę podjąć się i tego zadania. Co do kwestii zasadniczej rozwiążę ją w najbliższym czasie, natomiast dziś chciałbym poczynić generalne podsumowanie debaty nad charakterem ludzkiej wiary.

P

o gruntownej analizie dochodzę do wniosku, że generalnie najbardziej religijną warstwą są niewierzący. Nie chodzi przy tym o sam stosunek do Pana Boga i wyznaczanych przez niego reguł, ale całej rzeczywistości. Najbardziej nabożnym z typów ludzkich są niewierzący w to, co się wokoło nich dzieje. Jest w nich poruszająca serce naiwność i irracjonalność, a zarazem pełne zawierzenie w słowa autorytetów czy mistycyzm intelektualnych mód. Czy nie jest to więc najgłębsza wiara?

C

złowiek głęboko religijny przedkłada wiarę lub niewiarę nad to, co widzi. Nie ma więc bardziej religijnych jednostek niż niewierzący. To idealne wersje apostoła Tomasza, które po dotknięciu rany Jezusa stwierdzałyby: „nie wierzę nadal, bo to niemożliwe". Człowiek z gruntu niewierzący nie lęka się tego, czego inni się lękają, bo w to nie wierzy. Jak lewicowi zachodni intelektualiści, którzy w najgorętszych momentach zimnej wojny nawoływali USA do rozbrojenia, choć krasnoarmiejcy wesoło polerowali w tym czasie coraz to nowe głowice jądrowe. Albo jak ci, którzy u nas po prostu kiedyś odrzucali nasuwaną przez logikę konstatację, że byli pracownicy peerelowskich służb specjalnych nie zniknęli po 1989 roku. Albo jeszcze jak ci, którzy dziś odrzucają wiedzę o tym, że w Unii Europejskiej nadal istnieją państwa, które mają swoje interesy, nieraz sprzeczne z naszym interesem. Prawdziwa wiara, gdy trzeba, jest alogiczna.

D

latego ludzi prawdziwie niewierzących na próżno przekonywać. Nie przekonają ich argumenty, nie przekona ich to, że zmienia się ogólny stan wiedzy, okoliczności. Powiązania faktów, które odrzuca ich wiara, choćby narzucały się w oczywisty sposób, oni negują z całą stanowczością. Efekt cieplarniany będzie dla nich efektem cieplarnianym, choćby zimą temperatura schodziła poniżej minus trzydziestu. Wypadek, gdy ma być wypadkiem, będzie nim niewątpliwie, choćby nawet znaleziono zakrwawiony nóż z odciskami palców sprawcy na trzonku. Niewierzący nad matematyków, ekspertyzy, konotacje, doświadczenie i logiczne wnioski zawsze przedłożą autorytet i swoją wiarę, którą żartobliwie nazywają wiarą w rozum lub zdrowy rozsądek.

N

iewierzących wierzących najlepiej sportretowano kilka lat temu w świetnym horrorze opartym na powieści Stephena Kinga zatytułowanym „Mgła" („The Mist"). Tych, którzy nie widzieli, przepraszam za zdradzenie szczegółów rozwinięcia akcji: amerykańskie miasteczko spowiła mgła, w której kryją się straszliwe potwory. W miejskim supermarkecie znajduje się kilkadziesiąt osób, które muszą jakoś zmierzyć się z sytuacją, bo obecność krwiożerczych istot staje się coraz bardziej naoczna. Pierwsza objawia się grupa sceptyków pod przewodnictwem światłego prawnika z Nowego Jorku. Oni nie wierzą, choć widzą. Ich wiara nakazuje im za wszelką cenę wiedzieć, że potwory nie istnieją. Wychodzą na zewnątrz sklepu i giną straszną śmiercią. Umierają za swoją wiarę. Można by rzec, że jako najlepsi zostali powołani pierwsi. Cóż za religijny akt niewiary!

B

o wbrew temu, co sądzą tradycyjnie wierzący, niewierzący też bywają męczennikami. Ich męczeństwo jest zresztą dużo bardziej dramatyczne, bo u kresu – tak jak w filmie – towarzyszy mu wielkie, spóźnione zdziwienie, że jednak we mgle coś się czai.

J

edną z piękniejszych polskich tradycji związanych ze świętem Wszystkich Świętych jest dyskusja o tym, czy powinniśmy obchodzić Halloween czy też tego robić nie powinniśmy. Bardzo lubię przysłuchiwać się tej rytualnej debacie, bo jak w każdym porządnie odprawianym obrzędzie uczestnicy dokładnie i bardzo precyzyjnie odgrywają swoje role.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem