Dwa zdania - dwa mikrokosmosy. Sytuacja na pozór identyczna - pośrodku obu kręgów stoi kobieta, która została posłem. Żeby coś takiego było dziś możliwe, trzeba było ponad wiek temu zacząć od palenia biustonoszy. Gwoli ścisłości - już przed najstraszniejszą wojną ubiegłego wieku nasze prababcie biegały do kina na film „Pani minister tańczy". Potem same tupały z zapałem: „Tra la la, tra la la, pani minister rację ma!". Ale tylko tak dla kurażu i zabawy, bo akcja filmu toczyła się w państewku fikcyjnym.
Z wielu powodów biustonosze w kraju wciąż płoną i pewnie dlatego w słowach: „Dziękuję pani posłance!" wypowiadanych na sali sejmowej przez panią marszałek Nowicką wietrzymy także owo, nieco demonstracyjne, machanie górą od „kombinacji" – jak nazywały bieliznę damską nasze prababcie, rówieśnice Toli Mankiewiczówny, odgrywającej w filmie panią minister. Po kilkudziesięciu latach babskie fajerwerki wydają się nie gasnąć także w sprawach naszego języka. Jego tęgą bojowniczką czuje się, prawdopodobnie, dzisiejsza ministra na własne żądanie.
Tymczasem niefortunne wyrażenie „wystąpienie posła Beaty Kempy" prowokuje do buntu nawet jednostki niezbyt żywiołowe. Wprost zmusza, by zerwać z siebie biustonosz, gdyż panią Kempę za sprawą fałszywej sugestii językowej potraktowano tu jak mężczyznę. Trzeba ufać, że coś, co wygląda na iście męski szowinizm, jest w istocie głównie brakiem wiary we własny język. Polszczyzna przecież świetnie radzi sobie nawet z takim, jeszcze do niedawna rzadkim zjawiskiem kobiety–posła. Jest mądra i pomysłowa. Za żadne skarby, nawet jeżeli kobieta zostanie posłem, nie podda jej maskulinizacji. Zawsze wyjdzie na jaw, że wie z kim ma do czynienia. I jeśli poseł Beata Kempa zechce wystąpić, to pozostanie do końca posłem żeńskim, gdyż będzie to wystąpienie poseł Beaty Kempy. Pani poseł. Dopiero, jeżeli wystąpi poseł Wieńczysław Piprztycki, będziemy mieli okazję obejrzeć wystąpienie posła. Pana posła. Wystąpienie jak reformy owego ministra. Jak reformy minister.
Rację załogi tego obozu, gdzie funkcję posła uważa się za rolę męską, nasz język cudownie godzi z racjami oddziałów feministycznych separatystek. W tym miejscu można byłoby się spotkać. Przy okazji... Ile języków odznacza się podobną precyzją? Wiemy, w czym rzecz bez specjalnych zabiegów, dodatkowych określeń, rodzajników. Polszczyzna z niegrubego ciosana jest kołka. Mamy w narodzie ostatnio sporo poliglotów. Zdolnych, jak można sądzić, do zmierzenia się z tą refleksją.
A dalsze uparte trwanie przy występach „posła" Beaty Kempy zdaje się jeszcze dodatkowo dawać do zrozumienia, że to właściwie nie Beata Kempa jest posłem, tylko jakiś gość występuje w jej imieniu. Wbrew również temu, że widzieliśmy ją samą we własnym telewizorze.