Na zarzuty o antysemityzm poskarżyła się również Magdalena Środa. W felietonie na łamach „Gazety Wyborczej” żaliła się, że jej żydowscy znajomi zaczęli wtłaczać ją w ramki polskiego nacjonalizmu. Ale stanowisko kontrowersyjnej filozof jest dość klarowne: „Od czasu zakazu rytualnego uboju zwierząt znacząco powiększyła się grupa antysemitów. Więcej, grupa ta otwarcie została ukonstytuowana (czy raczej naznaczona) – to obrońcy praw zwierząt. Walcząc z bestialstwem rytualnego zabijania, narazili się żydowskim władzom religijnym w Polsce oraz politykom w Izraelu, którzy murem stanęli zarówno za wolnością religijną, jak i handlową, czyli eksportem umęczonego rytualnie mięsa do krajów muzułmańskich. Dziwna to reakcja”.
Warto przy tej okazji zaznaczyć, że argumentacja nacjonalistyczna czy – łagodniej rzecz ujmując – patriotyczna Magdalenie Środzie nie jest obca. Blisko trzy lata temu, uczestnicząc w debacie w Fundacji Batorego, filozof wygarnęła Jarosławowi Gowinowi to, że w kwestii in vitro kieruje się on – jej zdaniem – wartościami obcego państwa, jakim jest Watykan, a nie interesami Polaków borykających się z problemami demograficznymi i dlatego potrzebujących rozwiązań, które sprzyjałyby podniesieniu poziomu dzietności.
I tak okazuje się, że o lewicowym „nowym antysemityzmie” w wersji polskiej głośno jest przy okazji nie jakiejś debaty dotyczącej polityki Izraela wobec Autonomii Palestyńskiej, ale w związku ze sporem o ubój rytualny.
Przekroczenie Rubikonu
Oczywiście Robert Biedroń czy Magdalena Środa słusznie się bronią przed oskarżeniami o antysemickie pobudki, które miałyby ponoć nimi kierować. Nie każda krytyka polityki izraelskiej podyktowana jest wrogością wobec Żydów. Podobnie jest ze stosunkiem do uboju rytualnego. Bo jeśli lewica kulturowa walczy o przywileje dla mniejszości seksualnych, to w równym stopniu ma powody piętnować – za to, co demagogicznie nazywa homofobią – chrześcijaństwo, judaizm i islam.
W sprawie uboju rytualnego bezsprzecznie się ona wyznawcom judaizmu i islamu naraziła. Ciekawe, czy tym samym przekroczyła Rubikon, za którym będzie ich traktować jako wrogów postępu, czyli w taki sam sposób, jak traktuje katolików. Tyle że wtedy już nie będzie można się stroić w szaty obrońców uciskanych mniejszości.
Do tego dochodzi jeszcze obłuda polskich przeciwników uboju rytualnego. Słusznie im ją wytknął kilka dni temu na łamach „Rzeczpospolitej” izraelski działacz praw zwierząt David Ishai. Warto zacytować następujący fragment jego tekstu: „Skupianie się na uboju, a nie na okaleczeniach zwierząt stosowanych przez przemysł mięsny na długo przed ich uśmierceniem (usuwanie dziobów, zębów, ogonów, rogów, znakowanie gorącym żelazem itp.), nie tylko odwraca uwagę od bardziej istotnego problemu, lecz wręcz potęguje złudzenie, że spożywane przez nas mięso pochodzi z pewnego rodzaju polowania: szybkiego uśmiercenia zwierząt, które dotychczas żyły sobie w spokoju”.
Mało tego: Ishai powołuje się na badania, z których wynika, że prawny nakaz ogłuszania zwierząt wcale nie jest gwarancją tego, że unikają cierpienia, ponieważ porażenie prądem również przynosi ból. A warto w tym miejscu podkreślić, że jedną z intencji, jaka w judaizmie przyświeca ubojowi rytualnemu, jest zminimalizowanie cierpienia zwierzęcia przed śmiercią. Oczywiście współczesnego człowieka to nie przekonuje, bo najchętniej wyeliminowałby on wszelki ból z życia ludzi i zwierząt, ale jak dotąd nie odkryto jeszcze złotego środka, który mógłby to sprawić.