Kilka dni temu belgijska gazeta „De Morgen” zamieściła na okładce zdjęcie Władimira Putina. Skupiona twarz, oczy hipnotyzera, majestat połączony z grozą. W podpisie tylko jedno słowo: „Superstrateg”.
Konflikt w Syrii wyniósł rosyjskiego prezydenta do roli głównego rozgrywającego w światowej polityce. To on dzisiaj podejmuje najistotniejsze decyzje, to jego propozycji słuchają szefowie państw, to on skupia uwagę mediów – od Pekinu po Waszyngton. Putin, jakkolwiek paradoksalnie by to zabrzmiało, stał się nagle strażnikiem pokoju na Bliskim Wschodzie, obrońcą zdrowego rozsądku, a jednocześnie wybitnym negocjatorem i „superstrategiem”. I pomyśleć, że jeszcze w sierpniu ten sam Putin był złowrogim prześladowcą gejów i lesbijek, potworem, którego cały Zachód powinien solidarnie potępić i bojkotować za homofobiczną krucjatę.
Sztuka mydlenia oczu
Oczywiście kremlowskie plany rozbrojenia reżimu Baszara Asada są jedynie zasłoną dymną i próbą zyskania na czasie. Czy ktoś naprawdę sądzi, iż syryjski dyktator odda w ręce „społeczności międzynarodowej” cały swój chemiczny arsenał i zasiądzie do rozmów pokojowych? Czy ktoś jeszcze wierzy, że działania Putina wynikają z troski o utrzymanie pokoju w regionie?
Kto zna choć pobieżnie historię zimnej wojny, a także polityki Rosji po 1991 roku, doskonale wie, że dawni oficerowie KGB opanowali do perfekcji sztukę mydlenia oczu rywalom. Wielu zachodnich przywódców nabierało się na te sztuczki – od Jimmy’ego Cartera przez Helmuta Schmidta po Jacques’a Chiraca. Niektórzy – jak Gerhard Schröder – aktywnie i cynicznie w tych grach uczestniczyli. Za każdym razem władcy Kremla zacierali ręce, widząc bezgraniczną naiwność swoich adwersarzy.
Teraz jednak Putinowi trafiła się gratka nie lada. Ma oto dziś do czynienia z prezydentem USA Barackiem Obamą i jego przybocznym, sekretarzem stanu Johnem Kerrym – pociesznym duetem, który w sprawie Syrii i w relacjach z Moskwą zachowuje się niczym para ślepych kociąt. Gdyby dziennik „De Morgen” opublikował na pierwszej stronie fotografię Obamy, podpis mógłby brzmieć: „Superfajtłapa”.