Rząd szykuje pracującym rodzicom prawdziwy horror. Wbrew głoszonym hasłom o polityce na rzecz rodzin, sprzyjaniu aktywności na rynku pracy, chce ich pozbawić prawa do zapisania dziecka do publicznego przedszkola. Już od stycznia 2014 roku ci, którzy będą się tam ubiegać o miejsce, będą musieli udowodnić, że... zarabiają mało lub wcale. W praktyce po wejściu w życie pomysłów rządu wszystkie rodziny wychowujące jedno lub dwoje dzieci, gdzie pracuje oboje rodziców, będą na cenzurowanym. Kryterium dochodowe jest tak niskie, że nawet jeśli będą zarabiać dwie minimalne pensje, to i tak okaże się, że są „bogaczami”, którym miejsce w przedszkolu się nie należy.
MEN znów psuje
Okazuje się, że premier wziął sobie głęboko do serca swój skręt w lewo. A może, po odejściu z Platformy Obywatelskiej Jarosława Gowina, zamierza już tylko walczyć o centrolewicowy elektorat. Bez względu na motywacje plan rządu jest szkodliwy.
W przesłanym już do konsultacji projekcie nowelizacji tzw. ustawy oświatowej Ministerstwo Edukacji Narodowej proponuje m.in. nowe zasady naboru do przedszkoli.
Pogarszająca się sytuacja zewnętrzna negatywnie odbija się na decyzjach o niepowiększaniu rodziny
Nowela powstała, by wykonać wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 8 stycznia 2013 r. (sygn. sprawy K 38/12). Po pierwsze sędziowie stwierdzili w nim, że regulowanie zasad naboru do przedszkoli rozporządzeniem łamie ustawę zasadniczą. Po drugie wskazali, iż przesłanki zawarte w rozporządzeniu, preferujące na przykład samotnych rodziców, a pomijające rodziny wielodzietne, są niezrozumiałe.
MEN miał zatem te przepisy naprawić. Ale jak to zwykle bywa z tym resortem zarządzanym przez panią Krystynę Szumilas, tak naprawia, że psuje. Mało mu nieustannego zamieszania z przedszkolami, wpychania na siłę 6-latków do nieprzygotowanych do tego szkół, klęski e-podręcznika czy aroganckiego traktowania samorządów. Teraz trzeba „poprawić” zasady rekrutacji.