Papież podobny do Baumana

Religia poddana mediacji kulturowej staje się mniej dogmatyczna i bardziej otwarta na inne sposoby przeżywania wiary w Boga – pisze były jezuita.

Publikacja: 01.10.2013 03:38

Red

Redakcja „Rzeczpospolitej", publikując ważny głos o. Macieja Zięby „Zdeformowany obraz Kościoła", wyeksponowała jego trafną uwagę: „Jestem pewien, że ani ideologiczni liberałowie, ani ideologiczni integryści nie naprawią Kościoła. Raczej zadadzą mu kolejne rany". Dominikanin widzi ratunek w dialogu, w którym obecne są dobra wola, uczciwość i kompetencja. Jeśli te trzy elementy się pojawią w debacie na temat Kościoła, to wszystko będzie dobrze, a różnice staną się wzajemnie wzbogacającym dobrem wspólnym. Bardzo się odnajduję w tym myśleniu.

Wiem, moja sytuacja w Kościele jest niejasna. Dla wielu jestem byłym klechą bądź wręcz zdrajcą i zaprzańcem. Sam określam siebie jako katolika kulturowego

Wybór źle postawiony

Przyznam jednak, że wyznaczając granicę podziału, o. Zięba ograniczył ją do dwu obozów. Oto jak te obozy wyglądają: „Im jest bliżej do Benedykta XVI, mnie do Jana Pawła II (ale wszyscy uznajemy, że każdy papież jest Wikariuszem Chrystusa), oni cieplej w swych sercach noszą nauczanie Trydentu, ja – Vaticanum Secundum (ale wszyscy uznajemy nauczanie każdego ekumenicznego soboru), ja bardziej się obawiam zamknięcia Kościoła w oblężonej twierdzy, oni – rozpłynięcia się wiary przez uleganie duchowi czasu. Te i inne różnice nie przeszkadzają nam w uznawaniu naszej katolickości".

Ja znajduję się gdzie indziej i – przepraszam za tę uzurpację – śmiem twierdzić, że ta opozycja obca jest obecnemu papieżowi Franciszkowi. Spróbuję to moje zarozumiale brzmiące twierdzenie krótko uzasadnić.

Tak, wiem. Moja sytuacja w Kościele jest niejasna. Dla wielu jestem byłym klechą bądź wręcz zdrajcą i zaprzańcem. Sam określam siebie jako katolika kulturowego albo – podobnie jak znakomity amerykański socjolog religii Rodney Stark – jako niezależnego chrześcijanina. I właśnie jako taki pozwalam sobie na uznanie wyboru pomiędzy Tridentinum a Vaticanum Secundum czy między Janem Pawłem II a Benedyktem XVI za źle postawiony. Dla mnie zmienił się po prostu paradygmat myślenia o Kościele i o religii, zwłaszcza jeśli chodzi o obecność instytucji religijnych w przestrzeni publicznej.

Tę zmianę dostrzegam również w myśleniu papieża Franciszka. I jak już pisałem na łamach „Rzeczpospolitej", jestem przekonany, że ten papież rewolucji w Kościele nie zrobi, to jednak pewne elementy w jego nauczaniu wskazują na uznanie paradygmatu za fakt. Jest to w każdym razie widoczne w głośnym już wywiadzie, którego udzielił o. Antonio Spadaro redaktorowi naczelnemu „La Civilta Cattolica". Wywiad został opublikowany przez „Tygodnik Powszechny", więc mogę się do niego odnieść jako do tekstu powszechnie znanego.

Nie ukrywam, że przywołam te myśli papieża, które mi odpowiadają, ale prawdę powiedziawszy, w całym wywiadzie nie znajduję niczego, co budziłoby mój opór czy sprzeciw. Wprost przeciwnie, tylko ze względu na ograniczenia poprzestanę na najbardziej znaczących z mojego punktu widzenia akcentach.

Błędna wizja

Mimo licznych już komentarzy chyba nikt nie zwrócił uwagi na nazwisko, które pojawiło się w tym wywiadzie aż trzykrotnie. Chodzi o Michela de Certeau. Franciszek określił go jako „ulubionego myśliciela francuskiego" (drugim jest Henri de Lubac). To jest też mój ulubiony autor. Opowiadał mi znajomy jezuita, który był na jego pogrzebie w 1985 roku w Paryżu, że jeden z przyjaciół żegnał go następującymi słowami: „nie wiem, czy Michel był chrześcijaninem, ale na pewno był wspaniałym jezuitą". Zresztą podobne wątpliwości mieli i inni, zwłaszcza jezuiccy współbracia.

Bardzo mnie cieszy, że ten „niepewny" chrześcijanin jest ważny dla obecnego papieża. To prace historyczne de Certeau pomogły Jorge Bergoglio odkryć m.in. Piotra Favre'a, w którym docenił zwłaszcza: „umiejętność dialogu ze wszystkimi, nawet z tymi stojącymi daleko i przeciwnikami". Ale Franciszek nie rozczytywał się tylko w myślicielach jezuickich. Ceni Dostojewskiego, Hoelderlina, Hopkinsa (to akurat też jezuita). Słucha chętnie muzyki Mozarta, Beethovena, a zwłaszcza Bacha. Ceni malarstwo Caravaggia i Chagalla. Wprost uwielbia filmy Felliniego (kiedyś gwałtownie przez Kościół zwalczanego).

Bardzo mi odpowiada ten rodzaj lektur, typ muzyki czy malarstwa. Moim zdaniem religia poddana mediacji kulturowej staje się mniej dogmatyczna i bardziej otwarta na inne sposoby przeżywania wiary w Boga. Pewnie dlatego tak mi blisko do Franciszka. A poza tym, i tutaj też zgadzam się z papieżem, „rozumienie człowieka zmienia się z czasem, pogłębia się również świadomość człowieka". W dużym stopniu dzięki kulturze. To właśnie dzięki niej i Kościół się zmienia. Bo jak powiada Franciszek: „Pewne drugorzędne normy i przepisy kościelne, niegdyś skuteczne, dziś utraciły wartość i znaczenie. Wizja doktryny Kościoła jako monolitu, którego należy bronić bez najmniejszego niuansu, jest błędna".

Owszem, nie jest łatwo określić, co jest pierwszorzędne, a co mniej znaczące, ale warto i trzeba o tym dyskutować. Co ciekawe, dla ilustracji swej tezy papież znowu odwołuje się do zmiennych form kultury (rzeźby i malarstwa). Ale przecież nie tylko sztuka i jej formy wyrazu ulegają przemianom, dotyczy to również prawdy, która jest nam dostępna tylko w przybliżeniu – to już moja interpretacja. Gdy Franciszek powiada, że każdy człowiek, starając się lepiej zrozumieć samego siebie, się zmienia, to dotyczy to również przekazu Ewangelii: „Także formy ekspresji prawdy mogą przybierać wiele kształtów, to jest wręcz niezbędne dla przekazu przesłania ewangelicznego w jego niezmiennym znaczeniu".

Czy nie pobrzmiewa tu niebezpieczny relatywizm i postmodernizm? A może nie bez racji niektórzy komentatorzy zwracają uwagę na podobieństwo pewnych idei papieża Franciszka i Zygmunta Baumana. Dla mnie te podobieństwa są uderzające i wręcz oczywiste.

Może uda się Franciszkowi

W każdym razie z wywiadu, którego papież Franciszek udzielił swemu współbratu, wyłania się inny obraz Kościoła niż ten, o jaki chce walczyć o. Maciej Zięba. Czy jest to obraz zdeformowany? Pewnie tak i zapewne znajdzie się wielu obrońców tradycyjnego katolicyzmu, którzy będą tę deformację prostować. Dla mnie to obraz zbliżający się do tego, jaki wyłania się z kart Biblii. Przybliżał go przez ostatnie dziesięciolecia Carlo Maria Martini, ale nie mógł się przebić. Być może uda się to Franciszkowi, bo jego katedra ma zasięg globalny.

Autor jest antropologiem kultury pracującym w Ośrodku Studiów Amerykańskich na UW, w latach 1983–2005 był jezuitą

Redakcja „Rzeczpospolitej", publikując ważny głos o. Macieja Zięby „Zdeformowany obraz Kościoła", wyeksponowała jego trafną uwagę: „Jestem pewien, że ani ideologiczni liberałowie, ani ideologiczni integryści nie naprawią Kościoła. Raczej zadadzą mu kolejne rany". Dominikanin widzi ratunek w dialogu, w którym obecne są dobra wola, uczciwość i kompetencja. Jeśli te trzy elementy się pojawią w debacie na temat Kościoła, to wszystko będzie dobrze, a różnice staną się wzajemnie wzbogacającym dobrem wspólnym. Bardzo się odnajduję w tym myśleniu.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?