W mijającej kampanii referendalnej kilka rzeczy było wyjątkowych, ale jedna w szczególności - traktowanie wyborców, jak małe dzieci. Przyznam, że szczególnie obrońcy Hanny Gronkiewicz Waltz traktowali jej zwolenników jak nie do końca sprawnych intelektualnie.
Ilość niemądrych tez wygłoszonych przez polityków PO i obrońców pani prezydent nawet jak na polskie standardy porażała. Ich przeanalizowanie zajęłoby pewnie wiele godzin, ale warto przyjrzeć się kilku z nich.
Po pierwsze kwestia rzekomej kradzieży referendum społecznikom. Już w dniu, gdy tylko PiS dołączył się do zbierania podpisów politycy PO obwieścili, że oto spadają maski a inicjatywa obywatelska została oto upolityczniona. Mało jest tak nierozsądnych argumentów. Społecznicy, którzy idą na wojnę z prezydent Warszawy, mają być rzekomo apolityczni? Niby burmistrz Piotr Guział nie ma nic wspólnego z polityką i kieruje się jakąś apolityczną samorządową logiką?
Równie niemądry był argument dotyczący tego, że referendum jest mieszaniem polityki z samorządem. Zgodnie z tym rozumowaniem PO rządzi w Warszawie (w całej Polsce zresztą też) w sposób apolityczny, zaś PiS chce tę władzę odebrać z pobudek wyłącznie politycznych. Rozumiem, że Platoforma chciała być konsekwentna i powtarzała hasło z wyborów samorządowych (Nie róbmy polityki, budujmy autostrady), ale niestety było ono tak samo niemądre trzy lata temu jak dzisiaj.
Działalność samorządowa również jest formą uprawiania polityki, w związku z tym oskarżenie, że miesza się politykę z polityką urąga elementarnej inteligencji. Dlatego niemądry był również argument mówiący, że próba odwołania prezydent stolicy to upolitycznianie samorządu. Przecież jeśli ktoś upolitycznił samorząd warszawski to była to właśnie Platforma, która wystawiła w wyborach wiceszefową partii? Przecież prezydentura stolicy od zawsze i w każdym kraju jest ściśle związana z polityką. Dość przypomnieć, co robili prezydenci Warszawy po opuszczeniu ratusza - jeden z nich został prezydentem, jeden wpływowym posłem rządzącej PO a inny najpierw był w najwyższych władzach PO, by potem zostać szefem Stronnictwa Demokratycznego. Wszystko całkowicie apolityczne postaci!