Nie chcesz by cieszył się premier Tusk, idź głosować

W kampanii referendalnej zdumiewała liczba niemądrych argumentów.

Aktualizacja: 11.10.2013 20:59 Publikacja: 11.10.2013 20:12

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

W mijającej kampanii referendalnej kilka rzeczy było wyjątkowych, ale jedna w szczególności - traktowanie wyborców, jak małe dzieci. Przyznam,  że szczególnie obrońcy Hanny Gronkiewicz Waltz traktowali jej zwolenników jak nie do końca sprawnych intelektualnie.

Ilość niemądrych tez wygłoszonych przez polityków PO i obrońców pani prezydent nawet jak na polskie standardy porażała. Ich przeanalizowanie zajęłoby pewnie wiele godzin, ale warto przyjrzeć się kilku z nich.

Po pierwsze kwestia rzekomej kradzieży referendum społecznikom. Już w dniu, gdy tylko PiS dołączył się do zbierania podpisów politycy PO obwieścili, że oto spadają maski a inicjatywa obywatelska została oto upolityczniona. Mało jest tak nierozsądnych argumentów. Społecznicy, którzy idą na wojnę z prezydent Warszawy, mają być rzekomo apolityczni? Niby burmistrz Piotr Guział nie ma nic wspólnego z polityką i kieruje się jakąś apolityczną samorządową logiką?

Równie niemądry był argument dotyczący tego, że referendum jest mieszaniem polityki z samorządem. Zgodnie z tym rozumowaniem PO rządzi w Warszawie (w całej Polsce zresztą też) w sposób apolityczny, zaś PiS chce tę władzę odebrać z pobudek wyłącznie politycznych. Rozumiem, że Platoforma chciała być konsekwentna i powtarzała hasło z wyborów samorządowych (Nie róbmy polityki, budujmy autostrady), ale niestety było ono tak samo niemądre trzy lata temu jak dzisiaj.

Działalność samorządowa również jest formą uprawiania polityki, w związku z tym oskarżenie, że miesza się politykę z polityką urąga elementarnej inteligencji. Dlatego niemądry był również argument mówiący, że próba odwołania prezydent stolicy to upolitycznianie samorządu. Przecież jeśli ktoś upolitycznił samorząd warszawski to była to właśnie Platforma, która wystawiła w wyborach wiceszefową partii? Przecież prezydentura stolicy od zawsze i w każdym kraju jest ściśle związana z polityką. Dość przypomnieć, co robili prezydenci Warszawy po opuszczeniu ratusza - jeden z nich został prezydentem, jeden wpływowym posłem rządzącej PO a inny najpierw był w najwyższych władzach PO, by potem zostać szefem Stronnictwa Demokratycznego. Wszystko całkowicie apolityczne postaci!

Argument o upolitycznianiu referendum miał jeszcze swoją zabawną mutację: otóż PiS chce obalić Hannę Gronkiewicz Waltz po to, by utorować sobie drogę do władzy w całym kraju. Okazuje się więc, że PiS dąży do władzy, atakuje prezydent stolicy motywowany rządzą władzy. Rozumiem, że premier Donald Tusk, rządzący Polską sześć lat władzą się brzydzi i co dzień cierpi na myśl o tym, że musi ją sprawować. Podobnie zresztą Pani Prezydent, zasiadająca w ratuszu od siedmiu lat. W ogóle politycy PO brzydzą się władzą, zaś ich przeciwnicy pałają właśnie chęcią objęcia rządów.

Zresztą mówienie przez członków partii rządzącej drugą kadencję o tym, że ich przeciwnicy kierują się rządzą władzy jest szczytem obłudy. Lub po prostu liczeniem, jak to ujął podobnie traktujący wyborców były spindoktor PiS Jacek Kurski, że "ciemny lud to kupi".

Również wymyślony w ostatnim tygodniu chwyt wyborczy zaskakiwał traktowaniem odbiorców jak stado baranów. Chodzi o twierdzenie, że jeśli referendum się powiedzie, to ucieszy się z tego Jarosław Kaczyński. Radość prezesa PiS jak rozumiem ma być miarą wszelkiej niegodziwości.

Rozumiem, że polscy piłkarze robią wszystko by nie zakwalifikować się na mundial, bo ewentualny awans ucieszyłby Kaczyńskiego. Argument ten zresztą bardzo łatwo odwrócić. Otóż, jeśli Hanna Gronkiewicz Waltz zachowa stanowisko cieszyć się będzie z tego... Donald Tusk. A zatem, rodaku, jeśli nie chcesz by w poniedziałek cieszył się Donald Tusk, idź na referendum.

Ostatni argument był tym fatalniejszy, że jeśli popatrzymy na sondaże osobistego zaufania, widać wyraźnie, że premier Donald Tusk ściga się w nich z Jarosławem Kaczyńskim. Jeśli zmieniamy normalną polityczną rywalizację w walkę o uśmiech lidera, wkraczamy na niebezpieczny grunt. Można sobie wyobrazić, że jest w Warszawie bardzo wiele osób, które wcale nie sympatyzują z PiS, ale które mają wielką ochotę na to, by w poniedziałek przewodniczący Platformy Obywatelskiej nie miał zbyt tęgiej miny.

Zresztą wszystko wskazuje na to, że to właśnie od tych osób zależy los referendum. Samych wyborców PiS nie wystarczy by odwołać Gronkiewicz Waltz. Skądinąd tak mocno włączając się w kampanię referendalną PiS robił wiele, by to głosowanie odbyło się ważne. I jeśli takie będzie, stanie się tak pomimo wysiłków PiS, a nie dzięki nim.

Tak czy owak pozostaje nam czekać na to, kto będzie się cieszył w poniedziałek.

W mijającej kampanii referendalnej kilka rzeczy było wyjątkowych, ale jedna w szczególności - traktowanie wyborców, jak małe dzieci. Przyznam,  że szczególnie obrońcy Hanny Gronkiewicz Waltz traktowali jej zwolenników jak nie do końca sprawnych intelektualnie.

Ilość niemądrych tez wygłoszonych przez polityków PO i obrońców pani prezydent nawet jak na polskie standardy porażała. Ich przeanalizowanie zajęłoby pewnie wiele godzin, ale warto przyjrzeć się kilku z nich.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?