„Nie działa na szkodę teatru (...), proponując zmianę patrona z jednego wielkiego Polaka na drugiego wielkiego Polaka. Tym bardziej, jeśli popatrzymy na miejsce pochówku Sławomira Mrożka w Panteonie Narodowym. Propozycję dyrektora należy traktować jako debatę, póki co..." – tłumaczy dyrektora teatru urzędnik zarządzający kulturą w Kielcach. Mrożek się kłania.
Skądinąd, przy okazji pogrzebu Mrożka wyszło na jaw, że Kraków na gwałt potrzebował nowego panteonu. Po zaciętych bojach ustalono przecież, że Wawel to muzeum. Na Skałce miejsc brak, lecz i zadymki z Miłoszem dowiodły, że kładąc się obok Wyspiańskiego trzeba rozliczyć się z patriotyzmu. Tymczasem za życia nominat na wielkiego Polaka może mówić o ojczyźnie co najmniej z niesmakiem.
„Mnie swojactwo drażni i je dymam"- nie ukrywał też Mrożek. Jego sztuki zapełniają śmieszni, gburowaci, zakompleksieni, gorsi od całego świata prostacy o jasno określonej narodowości, nie musiał więc tego nawet mówić wprost. Nimi rozsławił nas w świecie.„Ja dlatego uciekłem z Krakowa, żeby nie być nasz,(...)jak Wieża Mariacka nasza" – oznajmiał zbrzydzony. „Dlatego, gdy nie swojsko, ale obco, czuję sytuację czystszą psychologicznie i odpoczywam" – czuł a propos odpoczywania.
Krakowską celebrę już ponad sto lat temu ośmieszał Boy- Żeleński. Przez wiek szła drwina postępaków z panteonów, narodowej „tromtadracji". Z ceremonii pogrzebów. Z całej tej krakowskiej pompy funebris. Dziś to już nagle przeszłość. Chyba ustawiła się jakaś kolejka do panteonów i trzeba było założyć nowy. Zwykła historia. W końcu, i w Boże Narodzenie nawet śmiertelny wróg wiary korzysta z kultury jej obyczaju. Wierzący frajerzy przecież go nie wyśmieją. Nie każą śpiewać „Czerwonego sztandaru" zamiast kolędy. Nie pogonią do roboty w święta jak w zwykły dzień.
Postępaków cieszy gombrowiczowska kpina we frazie - „Słowacki wielkim poetą był!". Tuszę więc, że także porywa ich śmiech, gdy urzędnik niewydolny logicznie i językowo („póki co" – rusycyzm, propozycja to nie debata ) ocenia stan kultury, decyduje o jej losach. Twierdzi, że wielkim Polakiem jest się z racji spojrzenia na „miejsce pochówku w Panteonie". Podczas, gdy rzeczony Polak ów panteon, awansem ochrzczony na narodowy, dopiero zainaugurował. Nota bene – w mieście i w duchu narodowym, które „dymał". Komizm, groteska i absurd. Mrożek, Gombrowicz i Witkacy w jednym, u których określenia „panteon" i „narodowy" należą do repertuaru słów komicznych. Nie sposób więc w dobrej wierze używać tych słów i pojęć w odniesieniu do ich prześmiewcy. Inaczej przecież ta satyryczna twórczość straci sens, który uważa się za jej główną wartość. Inaczej jest się samemu żałosną, zagubioną postacią, w jakiej ona nas pokazuje. Postacią „z Mrożka". I jakie musimy mieć w sobie pokłady masochizmu, gdy tak nas zmuszają do miłości bez wzajemności. Jaki inny naród tak do absurdu ćwiczy się w pokorze, chciałabym wiedzieć?