Wiele miast wniosło do europejskiej kultury swój unikatowy dorobek. To dzięki niemu np. Barcelona kojarzy się głównie z niepowtarzalną architekturą Antonia Gaudiego, Rotterdam – z humanistycznym przesłaniem Erazma, Królewiec – z filozofią Kanta, a Lwów – z postawą jego mieszkańców wolących zaryzykować wspólną śmierć niż na żądanie oblegających miasto najeźdźców wydać im choćby jednego żydowskiego współobywatela.
Nic nadzwyczajnego
Wrocław będzie w 2016 r. europejską stolicą kultury. Co w jego najnowszych dziejach stanowi składnik wyjątkowy, którego tradycją można by wzbogacić mieszkańców kontynentu?
Na pewno nie jest nim Dzielnica Czterech Wyznań będąca cennym wątkiem wrocławskiej tradycji. W jakim europejskim większym mieście nie sąsiadują ze sobą społeczności i świątynie różnych obrządków? O wyjątkowości Wrocławia nie stanowi też to, że został on w większej części zniszczony i doszło do całkowitej wymiany jego mieszkańców. Podobny był los wielu miast. Przypadek Warszawy jest bardziej tragiczny.
Wrocław ma w swej historii nader interesujące okresy kulturalnego ożywienia. Ich świadectwem jest choćby ogrom gotyckich kościołów, działalność mistrzów baroku czy poetów-lingwistów. W latach 60. i 70. XX w. był też Wrocław jednym ze światowych centrów teatralnych. W następnej dekadzie w podobny nurt wpisały się happeningi Pomarańczowej Alternatywy.
Wszystko to są dokonania doniosłe, ale nie ma wśród nich zjawiska, którego charakter, skala i znaczenie mogłyby przekonać dużą część Europejczyków, że stanowi wartość niepowtarzalną, rzeczywisty samoistny wkład do skarbca kulturowego dziedzictwa.