Gdy 19 października w Warszawie, u boku prezydenta Bronisława Komorowskiego, składałem wieniec pod pomnikiem Księcia Poniatowskiego, który jako jedyny generał obcego państwa został wyniesiony do godności marszałka Francji, uzmysłowiłem sobie, jak bardzo niezwykłe losy tego bohatera odzwierciedlają historyczne relacje naszych narodów, z ich pragnieniem wolności, poczuciem honoru, miłością do ojczyzny.
Przywiązanie do tych wartości, już kilka dziesięcioleci przed heroiczną śmiercią Poniatowskiego w „bitwie narodów" pod Lipskiem, przypieczętowało solidarność Francuzów i Polaków z Amerykanami walczącymi o niepodległość. Kościuszko, Pułaski, La Fayette, Rochambeau walczyli w imię tej samej sprawy, czyli o wolność i niepodległość. Nie jest dziełem przypadku, że każdy z tych trzech narodów, podążając różnymi drogami, w krótkich odstępach czasu przyjął własną konstytucję.
Polegać na własnych siłach
Na przestrzeni często tragicznych dziejów nasze narody dowiodły wierności tym ideałom, walcząc ramię w ramię w ich obronie. Po 1989 roku, kiedy Polska mogła wreszcie dać wyraz suwerennej woli, postanowiła dołączyć do sojuszu północnoatlantyckiego, do wielkiej rodziny, do wspólnoty narodów zbudowanej na poszanowaniu wspólnie wyznawanych zasad: wolności i demokracji. Ta organizacja jest także gwarantem strategicznej solidarności po obu stronach Atlantyku, gwarantem bezpieczeństwa kontynentu europejskiego, instrumentem zbiorowej obrony.
Dzisiaj, po ponad 50 latach działania na rzecz utrzymania pokoju i dobrobytu w Europie, nasz amerykański sojusznik zmuszony – jak my wszyscy – do ograniczania wydatków w poczuciu odpowiedzialności za światowe bezpieczeństwo dokonuje przeglądu swego potencjału militarnego w skali światowej. Zwrot „azjatycka opcja USA" jest być może zbyt obrazowy, ale uświadamia nam brzemienną w skutki tendencję: Waszyngton musi zredukować budżet obrony i przenieść swe środki tam, gdzie w sposób oczywisty są najbardziej potrzebne – do Azji. Ostatni amerykański czołg Abrams symbolicznie opuścił Europę wiosną tego roku.
Ostatni amerykański czołg Abrams symbolicznie opuścił Europę wiosną tego roku. Otrzymaliśmy jasne przesłanie: europejscy sojusznicy winni przejąć swą część odpowiedzialności za bezpieczeństwo