Państwo upadłe
Według rosyjskiego opozycyjnego polityka Andrieja Iłłarionowa Moskwa realizuje taki właśnie scenariusz – analogiczny do tego, który w roku 2008 miał służyć odłączeniu Osetii Południowej i Abchazji od Gruzji. Zauważa on, że kurs na integrację Ukrainy z Unią Europejską popiera dziś większość społeczeństwa ukraińskiego. Mało tego – twierdzi Iłłarionow – Wiktorowi Janukowyczowi udało się przekonać do tej opcji nie tylko aparat swojego ugrupowania – Partii Regionów, ale i jej, nieufny wobec Zachodu, rosyjskojęzyczny elektorat. Dlatego – wyjaśnia polityk – Rosja, chcąc przeciwdziałać temu, co się stało, postanowiła zdestabilizować sytuację na Ukrainie i prowadzi z nią wojnę propagandową, której celem jest wykazanie, iż Kijów nie radzi sobie ze swoimi problemami.
Zdaniem Iłłarionowa ważny moment w tej wojnie stanowi niedawne powołanie „agresywnego, propagandowego monstrum" – agencji „Rossija Siegodnia". Powstała ona na bazie agencji RIA Nowosti, która została dekretem Władimira Putina zreorganizowana. Szefem „Rossii Siegodnia" – mianowanym również przez rosyjskiego prezydenta – został dziennikarz telewizyjny Dmitrij Kisielow – ten sam, który nazwał ludzi zgromadzonych na kijowskim majdanie „śmierdzącym taborem", coraz bardziej oddalającym się od standardów nowoczesnego, europejskiego, cywilizowanego życia, i to zarówno tych obowiązujących na zachód od Ukrainy, jak i na wschód (czytaj: w Rosji).
Taka retoryka nie stanowi niczego nowego. Ukraina jest w rosyjskiej propagandzie od czasów pomarańczowej rewolucji oczerniana jako „państwo upadłe", pogrążone w permanentnym kryzysie, zmierzające ku przepaści, co ma – w domyśle – delegitymizować jej suwerenność. Przypomina to – jak zauważa ukraiński politolog Mykoła Riabczuk – międzywojenne opowieści opiniotwórczych kół niemieckich o Polsce jako „państwie sezonowym".
Ale nasuwa się jeszcze jedno skojarzenie. W XVIII wieku argument o anarchii cechującej demokrację szlachecką w I Rzeczpospolitej miał przemawiać za rozbiorami Polski. W dodatku państwu polskiemu zarzucano nietolerancję religijną. Taka była linia elit intelektualnych obsługujących interesy Prus i Rosji.
Ukraiński nazizm
Teraz w podobnym tonie Ukrainę próbują kompromitować rosyjscy propagandziści. Możemy zatem usłyszeć i przeczytać nie tylko o anarchii obciążającej ukraińskie życie polityczne, ale i o – będącym odpowiednikiem XVIII-wiecznej nietolerancji religijnej w I RP – odradzającym się „ukraińskim nazizmie". Rzecz w tym, że neobanderowska polityka historyczna – bo o nią w tym przypadku chodzi – uprawiana przez partię Swoboda nie decyduje obecnie o kluczowych dla Ukrainy i jej sąsiadów sprawach.
Owszem, nie można tej polityki lekceważyć. Polacy mają powody ku temu, żeby protestować przeciwko gestom bagatelizującym czy przemilczającym zbrodnie ukraińskich nacjonalistów. Ale z kolei wyolbrzymianie neobanderowskich tendencji to podawanie piłki Kremlowi.