Niedawny wywiad z ojcem Pawłem Kozackim OP w „Gazecie Wyborczej" może i nie powinien wzbudzać specjalnych emocji, jednak już reakcje podsycają emocje, zamiast prowadzić do rzeczowej polemiki. Z jednej strony środowisko „Frondy" z Tomaszem Terlikowskim na czele zachowało się niemal jak tabloid, przypisując prowincjałowi dominikanów słowa i intuicje, których nie był autorem. Z drugiej strony dydaktyczny apel Szymona Hołowni do odczytania tej wypowiedzi jako ewangelicznej troski o drugiego człowieka jest dyskusją o uczuciach zamiast o treści.
W wywiadzie ojciec Kozacki odnosił się do aktualnych kwestii duszpasterskich i społecznych, a ich skrótowość domaga się przynajmniej doprecyzowania, jeśli nie debaty. Pojawia się też poważna wątpliwość, czy dla wypowiedzi cum fundamento, a tak chciałbym traktować wywiad o. Kozackiego, można prowadzić rozmowę, wpisując się w formułę krótkiego wywiadu pozostawiającego czytelnika z niedomówieniami. Wywiadu udzielił wszak nie byle kto, bo prowincjał jednego z najbardziej znaczących w Kościele polskim zakonów, trudno zatem sprawę pozostawić samą sobie.
Jedyny kontakt z Kościołem
W tym tekście uwagę skupię tylko na jednej kwestii – religii w szkołach – dlatego że dotyczy ona głównie świeckich wiernych. Ojciec Kozacki stwierdza, że powinna być ona wycofana do salek katechetycznych. Prowincjał nie jest zadowolony z wyników nauczania religii w szkołach i to miałoby być powodem jej przeniesienia.
Pojawia się jednak pytanie: czy religia w salkach rzeczywiście będzie lepiej prowadzona? Znam katechetów, notabene również wychowanków dominikańskiego duszpasterstwa akademickiego, którzy bez wątpliwości stwierdzają, że jakość lekcji religii lepsza jest w szkołach niż w czasach, gdy była w salkach. Pomimo to poziom wiedzy teologicznej pozostaje niezwykle niski. Choć warto pamiętać o kryzysie polskiej edukacji jako całości, religia nie jest tu wyjątkiem.
Najważniejsze jest jednak to, że religia w szkołach nie może być kojarzona jedynie z wiedzą. Dotyka ona bowiem życia wewnętrznego, spraw intymnych i emocjonalnych. Kłopot z argumentem ojca Kozackiego polega na tym, że tych efektów nie jesteśmy w stanie zmierzyć – nie znamy do końca skutków duchowych, jakie ona niesie dla poszczególnych wiernych. Zgadza się, że coraz więcej uczniów chodzących na lekcję religii nie uczęszcza na mszę świętą. Dla nich jednak religia w szkole staje się często jedynym kontaktem z Kościołem.