Kultura kompromisu

Właściwie rozumiana modernizacja oznacza odrzucenie radykalnej polaryzacji społecznej. ?Nie odrzuca konfliktu politycznego, ale nakłada ?na niego cywilizacyjne ramy – pisze prezes zarządu Banku Zachodniego WBK.

Aktualizacja: 08.04.2014 17:26 Publikacja: 08.04.2014 01:48

Kultura kompromisu

Foto: Rzeczpospolita, Darek Golik DG Darek Golik

Red

Modernizacja nie może, a nawet nie powinna, oznaczać odrzucenia tradycji i kultury, narodowej tożsamości i dorobku minionych pokoleń. W warunkach polskich wymaga strategicznego zaangażowania państwa, ułożenia w sprawny mechanizm takich elementów, jak: prawo, instytucje rządowe i pozarządowe, administracja publiczna, społeczeństwo obywatelskie, samorządy i przedstawiciele przedsiębiorców. Nie powinna być ona przez nas traktowana jako przedsięwzięcie, wielki czyn, po którym osiągamy „zmodernizowanie". Powinna być zjawiskiem permanentnym – ciągłym staraniem o najwyższe standardy, ciągłym wykorzystywaniem szans do maksimum.

Często, odnosząc się do naszej zwycięskiej historii, wskazujemy na okres złotego wieku I Rzeczypospolitej jako czas siły i potęgi polskiego państwa. Okres ten bywa rozumiany jako afirmacja złotej wolności, szeroko definiowanego (jak na ówczesne czasy) pojęcia obywatela i liberalnych instytucji politycznych oraz filaru państwa w postaci nowoczesnej – jak na tamte czasy – konstytucji. Nie zapominając o jednej z pierwszych na świecie i w Europie publicznych instytucji zajmujących się oświatą, czyli Komisji Edukacji Narodowej. Te same zasady bywają „obwiniane" za upadek I RP. Taki obraz wyłania się z powodu postrzegania naszej historii z czysto politycznego punktu widzenia. Tymczasem równie ważnym wyznacznikiem potęgi państwa była – tak jak i dziś – gospodarka. Okres potęgi I RP kojarzy się z pojęciem „spichlerza Europy", a więc gospodarki opartej na prostych zasobach, niewymagających żadnych zaawansowanych procesów. Czy z takiego zorganizowania gospodarki nie wynika w konsekwencji także słabość i dysfunkcjonalność państwa?

Daleki jestem od wskazywania, że Polska upadła dlatego, że handlowała zbożem, a nie armatami, i budowała dwory, a nie manufaktury. A jednak zauważalna jest pewna analogia do sytuacji III RP. Również dzisiaj jakość rozwiązań systemowych, jakość warunków dla rozwoju biznesu oraz wejście na wyższy poziom współpracy pomiędzy różnymi instytucjami gospodarczymi i przedsiębiorstwami zadecyduje o tym, czy nie wpadniemy w pułapkę średniego rozwoju.

Bilans zysków i strat

Przez ostatnie ćwierć wieku nie zadbaliśmy wystarczająco o budowę nowoczesnego przemysłu. A przecież dorobek twórców II RP mógłby być dla nas inspiracją w tym zakresie. Łatwo też przyjmujemy pewne aksjomaty z zachodniej Europy, które same w sobie są być może słuszne i korzystne, ale tylko w określonych kontekstach. I tak np. popieramy wolny przepływ kapitału przy założeniu, że nie ma on narodowości. Tymczasem właściciele tego „nienarodowego" kapitału płacą podatki w konkretnych krajach, płacą określone pensje inżynierom i wynalazcom w swoich lokalnych działach badań i rozwoju, bogacą się jako obywatele konkretnych państw, a nie zawsze partycypują w kosztach i ciężarach nakładanych na obywateli państwa, w którym prowadzą swoją główną działalność biznesową. Albo dopuszczamy do pełnej niezależności niektórych instytucji państwowych, których decyzje potrafią stać w sprzeczności ze strategią rządu, co w dojrzałych gospodarkach raczej się nie zdarza.

W Polsce chwalimy trwanie przy swoim do samego końca. To nie sprzyja budowie kapitału społecznego

Te rozważania nasuwają ważne dla naszego rozwoju i równowagi społeczno-gospodarczej pytania o faktyczny bilans zysków i strat dla Polski. Przykładowo: czy przyglądamy się w dostatecznym stopniu charakterowi inwestycji zagranicznych czy tylko liczymy ich bieżącą wartość? Czy na pewno inwestycja w Polsce nawet bardzo nowocześnie kojarzącej się firmy to dla nas zawsze modernizacyjny skok naprzód? A może w grę wchodzi tylko sortowanie paczek? Jaką wartość dodaną ma z takich inwestycji polska gospodarka? Czy konkurowanie głównie kosztami pracy nie zwalnia z dbania o innowacyjność? Czy potrafimy szukać sprzężeń zwrotnych, jak dobra podwójnego użytku (w przemyśle obronnym i cywilnym), jak usprawnianie niedziałającego de facto partnerstwa publiczno-prywatnego albo spójność policy mix – polityki monetarnej, regulacyjnej i fiskalnej?

Warto szukać odpowiedzi na takie pytania. Modernizacja to bowiem również umiejętność właściwego definiowania i prognozowania zagadnień oraz zdolność do wdrażania optymalnych strategii rozwojowych odnoszących się do konkretnych przypadków mogących generować korzyści dla ogółu, np. poszukiwanie i eksploatacja złóż łupkowych w Polsce.

Aktywne państwo

Dwa główne trendy modernizacyjne, które powinny dominować w najbliższych latach, są pozornie sprzeczne: pierwszym jest deregulacja, drugim wzmacnianie roli państwa w organizacji polskiej gospodarki. Sprzeczność ta jest jednak pozorna, bo deregulacja dotyczyć powinna tych sfer, gdzie lepiej sprawdzają się klasyczne zasady wolnego rynku i gdzie rozwój polskiego biznesu będzie wzmacniał akumulację polskiego kapitału. Natomiast państwo powinno być szczególnie aktywne w trzech strategicznych wymiarach.

Po pierwsze, warto kontynuować działania deregulacyjne rozpoczęte w zakresie różnych usług. Tego typu zmiany działają zawsze z opóźnieniem. Rynek pracy i rynek usług wymaga ułatwień prowadzenia działalności gospodarczej przez ludzi młodych. Rola państwa jest tu bardzo ważna, przede wszystkim w dziedzinie legislacyjnej.

Drugim obszarem działania dla państwa jest koordynacja interesów firm z interesem kraju. W kontekście bezpośrednich inwestycji zagranicznych chodzi o stymulowanie takich inwestycji, które zostawią znaczną część procesu produkcji i sprzedaży jako wartość dodaną w kraju i które poprzez proces dyfuzji podniosą jakość biznesu polskiego. W obrębie firm krajowych kluczowe jest wspieranie działalności przedsiębiorstw zdolnych do zagranicznej ekspansji oraz wspieranie rozwoju rodzimego przemysłu.

Trzeci obszar to wyzwania dotyczące modernizacji infrastruktury. Nie ma nowoczesnego państwa bez sieci dobrych dróg, bez sprawnej infrastruktury energetycznej, bez gęstej sieci światłowodowej. Z tych trzech sfer ta jest tą, w której państwo ma bodaj największą odpowiedzialność (w pierwszej daje inicjatywę obywatelom, w drugiej wchodzi w strategiczne partnerstwo z przedsiębiorstwami).

Dbanie o własne interesy

Polska powinna mieć swoją własną drogę rozwoju. Drogę odpowiadającą jej długofalowym interesom i wyrastającą z jej tradycji, warunków i kultury. Nie oznacza to wycofywania się z istniejących zobowiązań międzynarodowych. Wręcz przeciwnie, dbanie o własny interes jest zgodne z tzw. głównym nurtem europejskim i światowym. Epoka integracji nie zmieniła jednej prawdy: każde państwo dba o swoje interesy i interesy swoich obywateli, nawet jeśli wchodzi w sojusze z innymi państwami.

Rola państwa nie powinna się zmieniać zgodnie z cyklami politycznymi. Tak jak wybory nie zmieniają strategicznych celów obronnych, tak nie powinny zmieniać strategicznych celów gospodarczych. Umiejętność dojścia do wspólnego mianownika to na tym polu warunek sine qua non nowoczesnego i dojrzałego państwa. Droga do lepszego państwa zawsze jest ciernista, ale zawsze też niewspółmiernie lepsza od drogi, którą przebyć trzeba w celu odzyskania państwa.

Polacy powinni się wyzwolić nie tylko z postrzegania państwa przez pryzmat okupacji i zaborów. Powinni również zmodyfikować myślenie o państwie rodem z I Rzeczypospolitej. Na skutek traktowania państwa jak niepotrzebnej przeszkody nie rozwinęła się organizacja państwowa zdolna do ochrony swoich obywateli w godzinie próby. Nie mogła więc rozwinąć się nowoczesna gospodarka oparta na zdrowych fundamentach. Zatem przy całej sympatii do wspaniałego dziedzictwa I RP trzeba powiedzieć, że w dziedzinie gospodarczej musimy wypracować rozwiązania na miarę XXI wieku. A wciąż mamy ogromny potencjał w dziedzinie nowoczesnych gałęzi przemysłu. Przykładem polska „dolina lotnicza", Gdańska Stocznia Remontowa czy choćby grafen i inne znakomite wynalazki polskich uczelni, którym trudno jednak znaleźć miejsce w świecie komercyjnym.

Instrument ?rozwoju gospodarczego

Znajomość polskiej historii podpowiada, że nasza wielka słabość, mająca negatywny wpływ na procesy modernizacyjne, to nadmierny indywidualizm połączony z brakiem organizacji społecznej. Czyli deficyt dbałości o dobro wspólne. Deficyt solidarności.

Właściwie rozumiana modernizacja zakłada istnienie kultury dialogu, zakłada również uznanie dla interesu wspólnego państwa i nierozerwalnie wiąże się z komunikacją. Oznacza odrzucenie radykalnej polaryzacji społecznej i politycznej. Nie odrzuca konfliktu politycznego, ale nakłada na niego ramy cywilizacyjne i wymusza dyskurs uczestników życia publicznego.

Do zbudowania kapitału społecznego zaufania konieczna jest współpraca elit i sprawna komunikacja. Czy w ogóle można mówić o elitach bez pojęcia wspólnego dobra? Bez kooperacji? Porozumienie jest potrzebne po to, by państwo polskie mogło dbać o interes całego polskiego społeczeństwa. I choć nie powinniśmy czerpać bezkrytycznie z obcych wzorców, to te dobre przyjmujmy. Na pogrzebach ważnych publicznych osób w USA czy innych krajach Zachodu często chwali się kogoś słowami: „był człowiekiem kompromisu". W Polsce wolimy wychwalać bezkompromisowość i trwanie przy swoim do samego końca, a przecież kultura kompromisu buduje fundamenty rozwoju i to jest także obywatelska lekcja, którą w polskim życiu publicznym warto odrobić.

Mamy potężny i niezbywalny instrument rozwoju gospodarczego. Jest nim własne niepodległe państwo. Na ile jest ono wykorzystywane w tym celu? Nad tak postawionym pytaniem dyskutujemy w ramach Kongresu Obywatelskiego. Ogromnym sukcesem Kongresu jest to, że spotykają się na nim ludzie, którzy ostatnie dwie dekady naszego rozwoju postrzegają z radykalnie odmiennych perspektyw. To właśnie tu, podczas licznych paneli i wystąpień, pracujemy nad umiejętnością słuchania, dochodzeniem do kompromisu, nad definiowaniem dobra wspólnego i formułowaniem tez o charakterze racji stanu, pod którymi niemal wszyscy mogliby się podpisać.

Autor jest prezesem zarządu Banku Zachodniego WBK SA, wiceprzewodniczącym Rady Programowej Kongresu Obywatelskiego

Modernizacja nie może, a nawet nie powinna, oznaczać odrzucenia tradycji i kultury, narodowej tożsamości i dorobku minionych pokoleń. W warunkach polskich wymaga strategicznego zaangażowania państwa, ułożenia w sprawny mechanizm takich elementów, jak: prawo, instytucje rządowe i pozarządowe, administracja publiczna, społeczeństwo obywatelskie, samorządy i przedstawiciele przedsiębiorców. Nie powinna być ona przez nas traktowana jako przedsięwzięcie, wielki czyn, po którym osiągamy „zmodernizowanie". Powinna być zjawiskiem permanentnym – ciągłym staraniem o najwyższe standardy, ciągłym wykorzystywaniem szans do maksimum.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?