Niemcy przestają być Zachodem

Ukraiński kryzys ujawnił sprzeczność tkwiącą w strategii polityki zagranicznej Berlina. Nie da się bowiem bez popadnięcia w schizofrenię ?godzić partnerstwa z Moskwą ?z odpowiedzialnym i wiarygodnym członkostwem w strukturach euroatlantyckich – pisze publicysta.

Publikacja: 12.05.2014 20:09

Uroczystość otwarcia budowy gazociągu północnego, Wyborg, 9 kwietnia 2010 r. Od prawej: Gerhard Schr

Uroczystość otwarcia budowy gazociągu północnego, Wyborg, 9 kwietnia 2010 r. Od prawej: Gerhard Schröder, Dmitrij Miedwiediew, szef Gazpromu Aleksiej Miller

Foto: AFP/RIA NOVOSTI

Red

Rosja, anektując Krym, wypowiedziała otwartą wojnę Zachodowi, a przede wszystkim jego wartościom: demokracji, państwu prawa i wolnemu rynkowi. Poczynania Putina nie powinny zaskakiwać. Rosyjskie mass media od lat prowadzą głośną kampanię propagandową, strasząc, że „zgniły" Zachód pod przywództwem „wielkiego szatana", czyli USA, chce zniszczyć świętą Ruś.

Fiasko doktryny Steinmeiera

Mocarstwa zachodnie długo udawały, a być może nadal udają, że nie dostrzegają tych seansów nienawiści. A przecież trzeba być ślepym, głuchym, a na dodatek głupim, by nie dostrzec, że Kreml w ten sposób przygotowuje Rosjan do cywilizacyjnego starcia z Zachodem. W realnej wojnie ze Stanami Zjednoczonymi i ich sojusznikami Rosja nie miałaby jednak żadnych szans. Dlatego wojna odbywa się na terytorium zastępczym; terytorium państwa, które chciało przyjąć wartości i normy Zachodu i stać się jego częścią.

Szef niemieckiej dyplomacji reprezentuje nie tylko jakieś wąskie prorosyjskie lobby przemysłowe, ale większość społeczeństwa

Niemieckie elity stanęły więc przed niemożliwym do rozwiązania dylematem. Jak kontynuować strategiczne partnerstwo z państwem, które prowadzi krucjatę przeciwko wartościom będącym także fundamentem niemieckiego systemu społeczno-politycznego. Przez dziesięciolecia Niemcy swoje szczególne stosunki z Rosją tłumaczyły opracowaną jeszcze pod koniec lat 60. XX wieku na potrzeby socjaldemokratycznej Ostpolitik Willy'ego Brandta doktryną „zmiany poprzez zbliżenie" (Wandel durch Annäherung). Zgodnie z nią bliskie kontakty z Zachodem, a zwłaszcza z Niemcami, miały stopniowo zmieniać groźną naturę państwa sowiecko-rosyjskiego. Jej swoistą wariację realizował w ostatnim dziesięcioleciu obecny, wywodzący się z SPD, minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier. Nazwał ją „partnerstwem dla modernizacji". Dzięki strategicznemu partnerstwu z Niemcami Rosja miała zmodernizować nie tylko gospodarkę, ale także, a może nawet przede wszystkim, instytucje społeczno-polityczne.

Dziś jest oczywiste, że ten koncept partnerstwa z Rosją nie ma żadnego sensu. Nie można bowiem wejść w relację partnerską z państwem, które manifestuje swoją wrogość do sposobu naszego zbiorowego życia i nie ukrywa, że chce z nim walczyć. Rząd federalny mimo to nadal prowadzi politykę manifestacyjnie prorosyjską. Czy ten strategiczny dysonans to wynik intelektualnej słabości niemieckich elit czy też świadectwo głębokich przewartościowań niemieckiej polityki?

Wyjaśniając rolę RFN w polityce drugiej połowy XX wieku, historiografia niemiecka ukuła koncepcję „długiej drogi na Zachód" (Heinrich August Winkler). Nowożytne państwo niemieckie powstałe w 1871 roku obrało najpierw szczególną drogę (Sonderweg) rozwoju. Jakkolwiek było związane z Zachodem, to nie przyjmowało typowych dlań instytucji politycznych. Geopolitycznie również nie utożsamiało się z Zachodem, czego manifestacją były dążenia hegemonialne, które spowodowały dwie klęski w latach 1918 i 1945.

Republika Federalna Niemiec wyciągnęła wnioski z historii, zarzuciła ową „szczególną drogę" i związała się z Zachodem (Westbindung). Stworzyła wzorcowe instytucje zachodniej demokracji, które politykę zagraniczną realizowały ściśle w ramach NATO i EWG (UE). We wspólnocie euroatlantyckiej odgrywała rolę przedmurza Zachodu.

Koniec porządku dwubiegunowego musiał osłabić spoistość zachodnich sojuszy. Przestał bowiem istnieć Związek Sowiecki – jasno zdefiniowany wróg, z którym toczyło się śmiertelną wojnę. Niemcy stały się największym beneficjentem zimnowojennych zmagań. Powtórne zjednoczenie uczyniło je najsilniejszym gospodarczo i ludnościowo krajem w Europie. I nie powinno dziwić, że znów zrodziła się naturalna pokusa oswobodzenia się z pęt, jakie narzuciły temu państwu zimnowojenne koalicje. Niemieckie elity zrehabilitowały kategorię niemieckich interesów i szczególnej drogi ich osiągania. Nową strategię realizował w latach 1998–2005 kanclerz Gerhard Schröder. Jej wyrazem było partnerstwo z Rosją, a symbolem stał się gazociąg północny.

Porządek wielobiegunowy

Politycy niemieccy dostrzegli w końcu mocarstwowy potencjał RFN i rozpoczęli stopniową reorientację polityki zagranicznej. Najpierw w 2003 roku w związku z wojną w Iraku zakwestionowali amerykańskie globalne przywództwo. Przeciwstawili się koncepcji amerykańskich neokonserwatystów, zgodnie z którą Waszyngton miał być jedynym hegemonem, który kształtuje globalny ład. Poparli tworzenie porządku wielobiegunowego, w którym o równowadze światowej obok Waszyngtonu decydować będą na równych prawach również Pekin, Moskwa i Berlin. Wkrótce sami Amerykanie zrezygnowali z aspiracji do absolutnego przywództwa; zaczęli reset z Moskwą i przegrupowanie swoich sił z obszaru euroatlantyckiego na Pacyfik.

Kryzys gospodarczy, który w 2008 roku dotknął Zachodu, paradoksalnie wzmocnił pozycję RFN. Elity niemieckie rozpoczęły wówczas dyskusje na temat nowej strategii: hegemonii w Europie, rozluźnienia wspólnoty euroatlantyckiej oraz partnerstwa eurazjatyckiego z Rosją i Chinami. Głównym założeniem nowej polityki było porzucenie tradycyjnej jednowektorowości charakteryzującej Republikę Bońską. Zachód przestał być jedynym punktem odniesienia dla polityki zagranicznej Berlina.

Odkryto drugi wektor, który wskazywał na Wschód. Niemcy i Rosję połączyła wspólnota interesów, dążenie do stworzenia świata wielobiegunowego, w którym Moskwa i Berlin odgrywać będą większą rolę aniżeli w jednobiegunowym, zdominowanym przez Amerykę. Warunkiem wielobiegunowości było osłabienie więzi transatlantyckiej będącej podstawowym spoiwem wspólnoty Zachodu.

Ukraina stała się poligonem doświadczalnym tej nowej polityki. Berlin tolerował rosyjską strefę wpływów na Ukrainie. W 2008 roku to Angela Merkel była przeciwna jakimkolwiek próbom otwarcia perspektywy członkostwa Ukrainy w NATO. Analitycy oczekiwali nawet, że Niemcy otrzymają za to od Moskwy kawałek ukraińskiego tortu. Putin, zwiększając swoje wpływy nad Dnieprem, miał uwzględnić interesy niemieckiej gospodarki.

Na rozdrożu

Putin jednak wywrócił stolik, przy którym toczyła się gra. Zamiast szantażu, nacisków oraz prowokowania rozkładu wewnętrznego Ukrainy użył sił zbrojnych i zaanektował Krym. To ujawniło w Niemczech podziały dotyczące strategii. Podziały te widać głównie w nastawieniu opinii publicznej i mediów.

Niemcy z jednej strony są świadomi, że relacje z Moskwą dramatycznie się pogorszyły, ale jednocześnie demonstrują dystans wobec Zachodu. Obecnie tylko 15 proc. Niemców uważa stosunki z Rosją za normalne, a 76 proc. – za zepsute. Jeszcze przed kilkoma miesiącami większość, bo ?55 proc., Niemców była zdania, iż bilans relacji dwustronnych jest pozytywny.

Z drugiej jednak strony aż 61 proc. Niemców nie chce uczestniczyć we wzmocnieniu sił NATO w Europie Środkowej i Wschodniej. Do myślenia o tożsamości społeczeństwa daje także to, że 49 proc. Niemców chciałoby, aby RFN zajmowała pozycję pośrednią pomiędzy Zachodem i Rosją, a tylko 45 proc. chce, by była trwałą częścią Zachodu. Dowodzi to zatem, że Niemcy nie są tak prozachodni jak w czasie zimnej wojny. Steinmeier reprezentuje więc nie tylko jakieś wąskie, prorosyjskie lobby przemysłowe, ale większość społeczeństwa.

Podzielone są niemieckie media. Najbardziej opiniotwórcze, ale kształtujące tylko poglądy elit, gazety od liberalno-lewicowego „Die Zeit" po umiarkowanie konserwatywny „Frankfurter Allgemeine Zeitung" prezentują linię krytyczną wobec Rosji i Steinmeiera. Można nawet powiedzieć, że zdominowali je atlantyści, czyli publicyści i eksperci, którzy są zwolennikami Niemiec silnie zakorzenionych we wspólnocie euroatlantyckiej. W mediach elektronicznych, a przede wszystkim w telewizji, zwolennicy współpracy z Putinem są jednak bardzo mocno reprezentowani.

Na scenie politycznej nie ma jednak jednoznacznie proatlantyckiej i prozachodniej siły. Dlatego Steinmeier bez oporu kontynuuje swoją prorosyjską linię. Konsekwentnie sprzeciwia się wprowadzeniu realnych sankcji przeciwko Rosji i bardziej zdecydowanym posunięciom w celu obrony wschodniej flanki NATO. Nie ustaje w zapewnieniach, że nie ma mowy o rozszerzeniu instytucji euroatlantyckich na przestrzeń postsowiecką. Kanclerz Merkel, milcząc, w praktyce podpisuje się pod prorosyjską polityką swojego ministra spraw zagranicznych. A to oznacza, że Berlin nie chce dominacji euroatlantyckiego Zachodu w polityce globalnej, ponieważ zagrażałoby to urzeczywistnieniu wizji świata wielobiegunowego, w którym Niemcy odgrywałyby rolę mocarstwa światowego.

Cała nadzieja w tym, że atlantyści zaczną silniej oddziaływać na niemiecką politykę. Jeśli im się to nie uda, to Zachód bez Niemiec przestanie być podmiotem liczącym się w rozgrywkach globalnych. NATO będzie tylko atrapą, a Unia stanie się regionalnym narzędziem wywierania niemieckich wpływów polityczno-gospodarczych.

Autor jest historykiem filozofii. Jako ekspert w dziedzinie stosunków międzynarodowych pracował w Kancelarii Prezydenta, Ministerstwie Spraw Zagranicznych ?oraz Kancelarii Prezesa Rady Ministrów

Rosja, anektując Krym, wypowiedziała otwartą wojnę Zachodowi, a przede wszystkim jego wartościom: demokracji, państwu prawa i wolnemu rynkowi. Poczynania Putina nie powinny zaskakiwać. Rosyjskie mass media od lat prowadzą głośną kampanię propagandową, strasząc, że „zgniły" Zachód pod przywództwem „wielkiego szatana", czyli USA, chce zniszczyć świętą Ruś.

Fiasko doktryny Steinmeiera

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?