Przez media przetoczyła się fala oburzenia po wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego w programie „Kropka nad i" Moniki Olejnik. Lider Nowej Prawicy pozwolił sobie na wywód, z którego nie wynikało, że jednoznacznie potępia gwałty na kobietach. Wdał się w całkowicie niestosowne rozważania, że trzeba wiedzieć, kiedy można, a kiedy nie.
Z ust redaktora Kamila Durczoka padły dobitne słowa niepozostawiające wątpliwości co do tego, co sądzi o Korwin-Mikkem. Premier Donald Tusk wypowiedział się za penalizacją takich wypowiedzi, na jakie pozwolił sobie lider Nowej Prawicy (przesadzając w tej sprawie), i oznajmił, że nie będzie podawał mu ręki (w tej sprawie ma rację). Reporterzy TVN 24 zarejestrowali wypowiedzi dwóch kandydatek Twojego Ruchu Janusza Palikota w wyborach do Parlamentu Europejskiego, które stanowczo potępiły poglądy wyrażone przez Korwin-Mikkego.
Bywalec ?medialnych salonów
Oczywiście ja także oceniam jego spekulacje na temat gwałtów jako całkowicie niestosowne i obleśne. Jednak w chórze potępień Korwin-Mikkego odnajduję i takie głosy, w których wyczuwam hipokryzję.
To dobrze, że redaktor Durczok znalazł mocne słowa dla określenia postawy Korwin-Mikkego. Nie przypominam sobie jednak, aby podobnie wypowiadał się o skandalach prowokowanych przez Palikota
Tak traktuję na przykład pełne oburzenia wypowiedzi kandydatek Twojego Ruchu. W 2013 roku ich lider Janusz Palikot posunął się dalej niż Korwin-Mikke. Wdał się bowiem w rozważania, że Wanda Nowicka, wicemarszałek Sejmu – pozostająca wówczas z nim w konflikcie – być może chce być zgwałcona. Wówczas oburzenie mediów i bojkot Palikota trwały tylko kilka dni, do czasu, gdy pojawił się na wspólnej konferencji prasowej z Aleksandrem Kwaśniewskim. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki klątwa ciążąca na Palikocie została zdjęta. Przestał być „na zawsze skończony", powrócił do roli bywalca studiów telewizyjnych i rozgłośni radiowych jako być może kontrowersyjny i prowokujący, ale ciekawy i godny lansowania polityk.