Wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego dowodzą rosnącej fali niezadowolenia społecznego, które wynika przede wszystkim z trudnej sytuacji gospodarczej. Wzmacniało ono siły polityczne dotąd uznawane za skrajne lub populistyczne. Tak było w przypadku sukcesu wyborczego Frontu Narodowego we Francji, UKIP w Wielkiej Brytanii oraz bardzo dobrych wyników radykalnych ugrupowań w Grecji, Danii i Austrii. Nie tylko zwyciężyły one w wyborach europejskich w niektórych państwach (co ma swoją wymowę symboliczną, zwłaszcza w przypadku Francji), ale też wpływają na opinię dotychczasowych partii głównego nurtu. To bardzo charakterystyczne, że problemy strefy euro mobilizowały partie niechętne integracji europejskiej. W ten sposób wspólna waluta, zamiast jednoczyć i budować europejską tożsamość, stała się symbolem kłopotów i „paliwem" dla eurosceptyków.
Dodatkowo Europa była krytykowana za to, że ogranicza skuteczne działania państw wobec palącego problemu nadmiernej imigracji. Właśnie dlatego wyborcy coraz głośniej domagają się ograniczenia władzy instytucji europejskich i przywrócenia kompetencji dla rządów narodowych. Wspomniane postulaty miały również odniesienie do odbudowy pełnej demokracji w państwach członkowskich, nadwątlonej w wyniku procesów integracyjnych. Rewolucyjny charakter ostatnich wyborów oddają wypowiedzi Marine Le Pen. Szefowa zwycięskiego Frontu Narodowego we Francji nie kryje, że dąży do upadku Unii Europejskiej. Określa ją jako „sowiecką Unię Europejską", która „ukradła suwerenność" i możliwości „samostanowienia przez władze narodowe", a także jest „antydemokratycznym monstrum".
Czy możemy mówić o występowaniu sytuacji przedrewolucyjnej w Europie? Rewolucja oznacza gruntowną zmianę ładu politycznego, która jest wprowadzana przeciwko dotychczasowemu establishmentowi politycznemu i pod hasłami domagającymi się większej sprawiedliwości społecznej. W przypadku integrującej się od ponad półwiecza Europy sytuacja przedrewolucyjna może być związana ze wzrastającą niechęcią społeczną wobec tejże integracji i skutkować zmianą ustroju UE. Ale może być też powiązana z dezintegracją jej dotychczasowej struktury terytorialnej, a więc częściowym lub całkowitym rozpadem Unii.
Konsekwencje kryzysu
Trudno nie zadać pytania, czy przedłużający się kryzys – trwający w Europie od 2008 roku – nie stał się zarzewiem sytuacji przedrewolucyjnej. Zwłaszcza jeśli był on nieskutecznie rozwiązywany w ramach obecnego ładu politycznego. W unii walutowej zabrakło instytucji, które mogłyby zapobiec pogłębiającym się problemom. W czasie kryzysu też nie wprowadzono takich instrumentów. Na szczeblu unii walutowej nie ma na razie ani narzędzi fiskalnych (np. z zakresu polityki socjalnej), które umożliwiłyby odbudowę popytu, ani takich, które prowadziłyby niezbędne inwestycje strukturalne wzmacniające konkurencyjność. Rozwiązaniem proponowanym przez decydentów europejskich była wewnętrzna dewaluacja, która miała obniżyć koszty produkcji w najsłabszych państwach eurolandu. Ale takie działanie wywołało presję deflacyjną i spowolniło tempo wzrostu gospodarczego. Prowadziło więc do zwiększania bezrobocia przy bardzo wolnym tempie odbudowy konkurencyjności krajowego eksportu.
Unia walutowa „zamroziła" dwa główne mechanizmy dostosowań, jakimi w sytuacji kryzysu konkurencyjności gospodarczej powinny być polityka kursowa i fiskalna. Stosowana była natomiast polityka monetarna Europejskiego Banku Centralnego, mająca na celu pomoc dla banków i zwiększenie ilości pieniądza w obiegu gospodarczym. Problem jednak polega na tym, że wspomniane działania w niewielkim stopniu oddziaływały na pobudzenie realnej gospodarki w Europie. Słabo stymulowały akcję kredytową dla przedsiębiorstw. Działania EBC bardziej służyły więc stabilizacji rynków finansowych i obniżały koszty obsługi długu publicznego przez poszczególne rządy, aniżeli pobudzały wzrost gospodarczy.