„Tymczasowe aresztowanie, ze względu na swój izolacyjny charakter jest dużo bardziej dotkliwe niż pobyt w więzieniu. Aresztowani nie mają, w przeciwieństwie do skazanych, prawa do rozmów telefonicznych i przepustek. Ich korespondencja jest cenzurowana przez organ śledczy, co powoduje niejednokrotnie wielotygodniowe opóźnienia poczty. Widzenia z najbliższymi uzależnione są od zgody prokuratora. W niektórych krajach (Norwegia, Szwecja) z tych powodów, po zapadnięciu wyroku sądowego, zalicza się okres tymczasowego aresztowania do ogólnego wymiaru kary pozbawienia wolności w proporcji 1:1,5 lub 1:2" (z Wikipedii).
Właśnie mijają dwa lata od wsadzenia do aresztu domniemanego sprawcy afery AmberGold, czyli pana Marcina Plichty. Ten areszt nazywa się TYMCZASOWY, lecz z paru względów od dawna przypomina doszczętnie skompromitowany w czasach PRL klasyczny areszt WYDOBYWCZY (wpisz w google).
Skandalem jest nie to, że Marcin Plichta został fizycznie pozbawiony wolności (po życiu i zdrowiu bodaj najcenniejsze dobro człowieka), lecz to, że ni w ząb nie wiadomo, dlaczego nadal siedzi. Przypomnę, że ów więzień nie jest podejrzany o gwałt, wymuszenia rozbójnicze, mord, terroryzm, zbrodnie wojenne czy ludobójstwo, tylko o OSZUSTWO. Przypomnę też, że ów więzień od dawna nie ma żadnej, ale to absolutnie żadnej możliwości mataczenia w sprawie, ponieważ we wrześniu 2012 funkcjonariusze ABW skrupulatnie skonfiskowali wszystkie materiały i przedmioty, które mogłyby mieć jakąkolwiek wartość dowodową, a potem prokuratura miała ponad dwadzieścia miesięcy, by niezamataczonych przez Plichtę świadków bez pośpiechu starannie przesłuchać.
W pismach złożonych za pokwitowaniem w kancelariach Prokuratora Generalnego, Ministra Sprawiedliwości i Rzecznika Praw Obywatelskich, a także dwóch słynnych organizacji pozarządowych broniących praw człowieka i obywatela (Komitet Helsiński i Fundacja Panoptykon) napisałem wprost:
„Jako dziennikarz, w ciągu dwóch lat poświęciłem osławionej aferze Amber Gold dziesięć felietonów. Od początku podkreślałem, że jeśli podejrzany jest winny, powinien zostać ukarany przez sąd z całą surowością prawa. Jednak, jako człowiek i jako obywatel, wyrażam pogląd, iż obecnie dalsze przetrzymywanie Marcina Plichty i jego żony Katarzyny w areszcie jest nie tylko niepraworządne, lecz również ma wszystkie cechy pozbawienia człowieka wolności ze szczególnym udręczeniem. Podejrzani są na razie ludźmi niewinnymi, których polskie państwo, wbrew Konstytucji (art. 42), traktuje okrutnie".