Reklama

Bezradność – c. d.

O czym był poprzedni felieton?

Publikacja: 07.08.2014 10:26

Stanisław Remuszko

Stanisław Remuszko

Foto: rp.pl

Red

Tymczasowe aresztowanie, ze względu na swój izolacyjny charakter jest dużo bardziej dotkliwe niż pobyt w więzieniu. Aresztowani nie mają, w przeciwieństwie do skazanych, prawa do rozmów telefonicznych i przepustek. Ich korespondencja jest cenzurowana przez organ śledczy, co powoduje niejednokrotnie wielotygodniowe opóźnienia poczty. Widzenia z najbliższymi uzależnione są od zgody prokuratora. W niektórych krajach (Norwegia, Szwecja) z tych powodów, po zapadnięciu wyroku sądowego, zalicza się okres tymczasowego aresztowania do ogólnego wymiaru kary pozbawienia wolności w proporcji 1:1,5 lub 1:2" (z Wikipedii).

Właśnie mijają dwa lata od wsadzenia do aresztu domniemanego sprawcy afery AmberGold, czyli pana Marcina Plichty. Ten areszt nazywa się TYMCZASOWY, lecz z paru względów od dawna przypomina doszczętnie skompromitowany w czasach PRL klasyczny areszt WYDOBYWCZY (wpisz w google).

Skandalem jest nie to, że Marcin Plichta został fizycznie pozbawiony wolności (po życiu i zdrowiu bodaj najcenniejsze dobro człowieka), lecz to, że ni w ząb nie wiadomo, dlaczego nadal siedzi. Przypomnę, że ów więzień nie jest podejrzany o gwałt, wymuszenia rozbójnicze, mord, terroryzm, zbrodnie wojenne czy ludobójstwo, tylko o OSZUSTWO. Przypomnę też, że ów więzień od dawna nie ma żadnej, ale to absolutnie żadnej możliwości mataczenia w sprawie, ponieważ we wrześniu 2012 funkcjonariusze ABW skrupulatnie skonfiskowali wszystkie materiały i przedmioty, które mogłyby mieć jakąkolwiek wartość dowodową, a potem prokuratura miała ponad dwadzieścia miesięcy, by niezamataczonych przez Plichtę świadków bez pośpiechu starannie przesłuchać.

W pismach złożonych za pokwitowaniem w kancelariach Prokuratora Generalnego, Ministra Sprawiedliwości i Rzecznika Praw Obywatelskich, a także dwóch słynnych organizacji pozarządowych broniących praw człowieka i obywatela (Komitet Helsiński i Fundacja Panoptykon) napisałem wprost:

„Jako dziennikarz, w ciągu dwóch lat poświęciłem osławionej aferze Amber Gold dziesięć felietonów. Od początku podkreślałem, że jeśli podejrzany jest winny, powinien zostać ukarany przez sąd z całą surowością prawa. Jednak, jako człowiek i jako obywatel, wyrażam pogląd, iż obecnie dalsze przetrzymywanie Marcina Plichty i jego żony Katarzyny w areszcie jest nie tylko niepraworządne, lecz również ma wszystkie cechy pozbawienia człowieka wolności ze szczególnym udręczeniem. Podejrzani są na razie ludźmi niewinnymi, których polskie państwo, wbrew Konstytucji (art. 42), traktuje okrutnie".

Reklama
Reklama

Areszt WYDOBYWCZY polega na tym, że podejrzanemu sukcesywnie przedłuża się areszt tymczasowy w celu WYDOBYCIA zeń właściwych zeznań. Gdy ta prosta metoda zawodzi, trzeba wywrzeć na podejrzanym delikatną presję. Na przykład pół roku po aresztowaniu – doaresztować mu żonę. Mało? To po jedenastu miesiącach od aresztowania trzeba podsunąć mu pod nos profetyczny czołówkowy artykuł w niezależnej i miarodajnej Gazecie Głównej, z którego jasno wynika, panie Plichta, że pański proces nie zacznie się wcześniej niż za dwa lata i potrwa przynajmniej następne trzy; potem będziesz pan mógł wreszcie przenieść się z tymczasowego (czytaj: pięcioletniego) aresztu do porządnego kicia, w którym spędzisz następne lat piętnaście. Co, nagle masz pan ochotę śpiewać?

Zgodnie z Kodeksem Postępowania Karnego (art. 249 i następne), konstytucyjnie niewinny człowiek i obywatel może siedzieć w areszcie wydobywczym w zasadzie rok, w zasadzie dwa lata, w zasadzie tyle ile trzeba (art. 263 ust. 4).

Może Szanowni Czytelnicy niniejszego wyobraziliby sobie, że nie mogą wyjść z małego pokoiku z kiblem w kącie, i tak ma być przez cały tydzień? Brrr... A podejrzany Marcin Plichta w takich warunkach przebywa już dwa lata!

Otóż prawo stanowi, iż „tymczasowego aresztowania nie stosuje się, jeżeli wystarczający jest inny środek zapobiegawczy". Wyobrażam sobie zatem, że w sierpniu 2014 demokratyczne europejskie polskie państwo zakłada panu AmberGoldowi oraz jego małżonce elektroniczną obrożę i, jeśli wysuną oni on nos za próg swojego domu, w krótkich abcugach trafią na powrót do aresztu. Czy trzej Konstytucyjni Adresaci mojej pisaniny, a także łódzcy prokuratorzy oraz trójmiejscy sędziowie okręgowi i apelacyjni (nazwiska wymieniłem w innym felietonie) mają coś przeciwko?

„Tymczasowe aresztowanie, ze względu na swój izolacyjny charakter jest dużo bardziej dotkliwe niż pobyt w więzieniu. Aresztowani nie mają, w przeciwieństwie do skazanych, prawa do rozmów telefonicznych i przepustek. Ich korespondencja jest cenzurowana przez organ śledczy, co powoduje niejednokrotnie wielotygodniowe opóźnienia poczty. Widzenia z najbliższymi uzależnione są od zgody prokuratora. W niektórych krajach (Norwegia, Szwecja) z tych powodów, po zapadnięciu wyroku sądowego, zalicza się okres tymczasowego aresztowania do ogólnego wymiaru kary pozbawienia wolności w proporcji 1:1,5 lub 1:2" (z Wikipedii).

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Marek Konopczyński: W czyim interesie jest nowa ustawa o zawodzie psychoterapeuty?
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Wszystkie książki historyczne, których nie przeczytał Donald Trump
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Ukraina jeszcze daleko od pokoju. Co właściwie ustalono w Białym Domu?
Opinie polityczno - społeczne
Dagmara Jaszewska: Maks Korż i fenomen ruskiego hip-hopu, czyli rock and roll dzieje się dziś na Wschodzie
Materiał Promocyjny
Bieszczady to region, który wciąż zachowuje aurę dzikości i tajemniczości
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Polacy wychodzili sobie defiladę w Święto Wojska Polskiego. Nieprawdą jest, że czci się wyłącznie porażki
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama