o. Michał Mrozek OP. Obrona przed totalitaryzmem

Państwo może oczywiście ignorować to, czym jest cnota roztropności. Jednak przy pewnej ilości głupoty państwo po prostu się rozpada. Zostaje doprowadzone do bankructwa lub jest tak słabe, że staje się lennikiem silniejszych sąsiadów – zauważa dominikanin.

Publikacja: 22.08.2014 02:22

o. Michał Mrozek OP. Obrona przed totalitaryzmem

Foto: archiwum prywatne

Red

Na czym polega świeckość naszego państwa? Z uwagą przeczytałem wypowiedź mojego współbrata Pawła Gużyńskiego udzieloną „Gazecie Wyborczej" 18 sierpnia 2014 roku w rozmowie z Dominiką Wielowieyską. Chodzi o sprawę pierwszorzędnej wagi: gdzie jest źródło prawdziwej demokracji i jej zabezpieczenie?

O. Paweł wskazuje na kompromis polityczny. Mój współbrat dostrzega zarazem następującą rozbieżność: „Współczesne kraje demokratyczne są oparte na fundamencie pokoju i wolności", nie zaś na fundamencie „porządku cnót i prawdy." W związku z tą alternatywą o. Paweł podkreśla istnienie dwu nierównych obozów, spierających się o to, który z tych porządków ma pełnić rolę fundamentu. Z jednej strony jest to propozycja demokratycznego kompromisu, wolności i pokoju. Z drugiej strony o. Paweł obawia się dyktatury prawdy i cnót ze strony państwa narzucającego swoim obywatelom jedynie słuszną ich opcję. Redakcja „Gazety" podkreśliła stanowisko o. Pawła w tym sporze: „Państwo nie jest od cnót i prawd".

Prawo i cnota

Tak postawionej tezy nie da się jednak utrzymać. Cnoty stanowią bowiem dynamiczne ramy integralnego ludzkiego rozwoju. Dzięki nim człowiek żyje mądrze i roztropnie, jest sprawiedliwy, odważny, religijny oraz umie się cieszyć przyjemnościami życia, nie raniąc bliźniego. Taki katalog cnót znajdziemy na przykład w dialogu Platona pod tytułem „Gorgiasz". Przeciwieństwem cnót są wady, które są czymś na kształt chorób duszy i ludzkiego działania. Najpoważniejsze z nich prowadzą do przestępstw, np. przemocy, gwałtu czy kradzieży.

Tak rozumiane cnoty (i przeciwne im wady) mają swój oczywisty wymiar społeczny i wspólnotowy. Dlatego dla Arystotelesa było oczywistością, że „prawdziwy mąż stanu poświęca najwięcej starań cnocie, ponieważ chce wyrobić w obywatelach cnotę i posłuszeństwo wobec prawa". To właśnie cnota sprawia, że obywatele są dobrymi ludźmi. To oni sami stanowią najcenniejszy potencjał państwowej wspólnoty. Ich rozwój i osobiste szczęście.

Święty Tomasz bezpośrednio wiąże prawo z cnotami: „Właściwym skutkiem prawa jest czynienie dobrymi tych, którym to prawo jest nadawane" („Traktat o prawie"). To zaś dokonuje się właśnie dzięki pomaganiu ludziom w wykorzystaniu tkwiącego w nich potencjału – czyli w języku klasycznym – właśnie w cnotach. Akwinata stawia tutaj niesłychanie istotną alternatywę. Intencja prawodawcy może dążyć albo do prawdziwego dobra, którym jest dobro wspólne, albo ku temu, co „pożyteczne lub przyjemne dla niego".

Skąd my to znamy? W pierwszym przypadku prawo jest dobre w znaczeniu bezwzględnym, w drugim tylko „pod pewnym względem", mianowicie dla danej władzy. Takie prawo jest tylko względnie dobre, „jak gdy kogoś nazywa się dobrym złodziejem, ponieważ skutecznie osiąga swój cel".

W świetle tej tradycji próba oddzielenia państwa od cnoty może skutkować tylko jednym: degradacją. Państwo bez tak rozumianych cnót nie może budować ani prawdziwego kompromisu politycznego, ani autentycznego pokoju, ani wreszcie wolności. Spójrzmy na kilka przykładów.

Klauzula sumienia nie jest forpocztą ideologicznego państwa, ale ochroną przed nim

Państwo może oczywiście ignorować to, czym jest cnota roztropności. Dowodu ci na to u nas nie trzeba. Jednak przy pewnej ilości głupoty państwo po prostu się rozpada. Zostaje doprowadzone do bankructwa lub jest tak słabe, że staje się lennikiem silniejszych sąsiadów. Z pewnością nasz Wielki Brat chętnie przyjdzie nam z humanitarną pomocą w razie potrzeby.

Nasze państwo można też próbować uwolnić od cnoty sprawiedliwości. Pełne urzeczywistnienie tego ideału będzie pozbawieniem prawa jakiegokolwiek głębszego sensu. Będzie to doskonała tyrania formalizmu i woli politycznej, która w dowolny sposób ustanawia kompromis, aby go potem per fas et nefas urzeczywistniać.

To może uwolnijmy państwo chociaż od cnoty męstwa. Ale jak wówczas pokazać się na Grobie Nieznanego Żołnierza? Jak śpiewać piosenki z Powstania Warszawskiego? Przecież wolność ojczyzny ma cenę ludzkiego życia: nie da się tej ceny zapłacić bez odwagi. Jeśli mężom stanu jej zabraknie, jak będą walczyć z korupcją i przestępczością? Z układami i okradaniem państwa? Czy państwo pozbawione prawdziwych i odważnych mężczyzn się ostoi? Czy państwo nie powinno formować ludzi do odwagi i patriotyzmu? Jak bez cnoty męstwa policjanci i strażacy będą nam pomagać?

A może państwo może istnieć bez pozostałych cnót? Ale w takim razie jak zrozumieć przesłanie „Etyki solidarności" ks. Tischnera? Albo że „Warto być przyzwoitym" prof. Bartoszewskiego? Jaki kompromis polityczny można zbudować bez nich?

Jak z radia Erewań

O. Paweł w zgodzie z redaktor Wielowieyską wyraża obawę przed poszerzeniem klauzuli sumienia. Jest to lęk przed państwem wyznaniowym albo totalitarnym. Natrafiamy jednak tutaj na przekaz radia Erewań: „Czy to prawda, że na placu Czerwonym rozdają samochody? Tak, to prawda, ale nie samochody, tylko rowery, nie na placu Czerwonym, tylko w okolicach dworca warszawskiego, i nie rozdają, tylko kradną". Zwolnienie profesora Bogdana Chazana jest lekcją pokazową naszych władz, gdzie jest miejsce klauzuli sumienia. Jest to powód wyrzucenia z pracy.

O ile nie budzi wątpliwości kamieni kupa w rządzie, o tyle brak papierka wystarczy do zwolnienia cenionego lekarza. Przekaz dla lekarzy jest jasny: bądźcie konformistami, bo za klauzulę sumienia wylatuje się z hukiem z pracy. Jeśli spotkało to wybitnego i cenionego w Warszawie ginekologa i dyrektora szpitala, to tym bardziej spotka to internistę z Koziej Wólki. Nie rozdają, tylko kradną. Klauzula sumienia chroni lekarza i farmaceutę przed presją państwa wyrażoną w sprzecznych z etyką lekarską i nieustannie zmieniających się przepisach. Klauzula sumienia nie jest forpocztą ideologicznego państwa, ale ochroną przed nim.

Rozumiałbym obawy o. Pawła przed państwem wyznaniowym, gdyby państwo zmuszało lekarzy do podpisania deklaracji wiary. Jednak u nas oni podpisują ją sami, co jest przejawem ich praw obywatelskich. Jeśli więc spotykają ich za to nieprzyjemności, to jest zagrożony nie konstytucyjny i prawny kompromis, ale samo sumienie lekarzy. I to jego należy bronić przed uzurpacjami laickiego państwa, a nie państwa przed dyrektorem wyrzuconym przezeń z pracy.

Narusza się przyjazny kompromis, ale w drugą stronę: podeptano prawo człowieka, odmawiając mu możliwości dalszego pełnienia służby lekarskiej w zgodzie ze swoim sumieniem. To właśnie na mocy konstytucji wierzący lekarz i jego wierzący pacjent winni mieć zagwarantowane konstytucyjnie miejsce w pracy i w życiu publicznym tak samo jak ludzie niewierzący. Na tym właśnie polega przesłanie cytowanej przez o. Pawła deklaracji „Dignitatis humanae": „wszyscy ludzie powinni być wolni od przymusu ze strony czy to jednostki, czy też grup społecznych i wszelkiej władzy ludzkiej, i to przynajmniej tak, żeby nikt nie był zmuszany do działania wbrew swemu sumieniu ani nie doznawał przeszkody, gdy działa według swego sumienia – prywatnie czy publicznie, sam albo stowarzyszony z innymi – w należnych granicach". Tymi granicami jest poszanowanie elementarnych wartości: czyli prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna. Bez nich nie ma demokracji.

Zgoda na propagandę ?i cenzurę

Państwo staje się bowiem totalitarne dokładnie wtedy, kiedy powiedzie się postulat oderwania go od cnót i prawd. To one i tylko one stanowią skuteczne zabezpieczenie przed tyranią. Z tego względu wymiar sprawiedliwości odwołuje się do cnoty, której zawdzięcza swą nazwę. Bez niej staje się prawnym formalizmem i zalegalizowanym bezprawiem. Jeśli dołożymy do tego niespójność nielogicznych ustaw i przepisów, okaże się, że nikt nie może być niewinny. Na każdego znajdzie się odpowiedni paragraf, jeśli taka będzie wola polityczna.

Dalej oderwanie państwa od prawdy jest formą otwartej zgody na polityczną propagandę i cenzurę. Z konieczności bowiem prawda jest największym zagrożeniem dla systemu kłamstw i przeinaczeń. Trzeba tylko wymyślić odpowiednie do tego mechanizmy, najlepiej ekonomiczno-światopoglądowe.

Usunięcie cnót i prawdy z życia publicznego nie prowadzi bynajmniej do pokojowego kompromisu, jak ?o. Paweł zdaje się sugerować. Jest w najlepszym razie brakiem wojny wynikającej z konformizmu i propagandy.

Czym jest bowiem w istocie kompromis polityczny? Jest tymczasowym rozwiązaniem odzwierciedlającym tymczasowy układ sił. Sam z siebie ani nie stanowi o sprawiedliwości, ani nie prowadzi do prawdziwego pokoju. Zwykle kompromis polityczny polega na tym, że najsilniejsi gracze biorą wszystko, co najcenniejszego jest do wzięcia, łaskawie zostawiając innym ochłapy. Kompromis polityczny między wilkiem i niedźwiedziem rzadko jest korzystny dla królika. Jeśli to jest wizja nowoczesnego państwa, to chciałbym móc zagłosować za jakąś mniej postępową wersją.

O. Paweł zakłada też, że prawda i cnoty przekładają się od razu na jakąś formę narzucania jej innym. Jednak jest to błędna wizja zarówno etyki, jak i chrześcijańskiego credo. Przypomnijmy słowa Jana Pawła II z encykliki „Centesimus annus": „Prawda chrześcijańska do tej kategorii nie należy. Nie będąc ideologią, wiara chrześcijańska nie sądzi, by mogła ująć w sztywny schemat tak bardzo różnorodną rzeczywistość społeczno-polityczną, i uznaje, że życie ludzkie w historii realizuje się na różne sposoby, które bynajmniej nie są doskonałe". Zarazem jednak „w sytuacji, w której nie istnieje żadna ostateczna prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek, łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza. Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm". To właśnie prawda dotycząca godności człowieka stanowiła dla papieża punkt wyznaczający linię obrony przed totalitaryzmem. O. Paweł, krytykując aksjologiczne zakotwiczenie świeckiego państwa w prawdzie i cnotach, wylewa dziecko z kąpielą. Usuwa zabezpieczenie przed tyranią, zamiast je umocnić.

Prawo silniejszego

Propozycja o. Pawła pod tym kątem przypomina stanowisko Kaliklesa we wspomnianym dialogu „Gorgiasz". Uważał on bowiem, że prawo powiązane z etyką jest przejawem słabości: „Dlatego według prawa nazywa się niesprawiedliwym i brzydkim dążenie do wywyższenia się ponad tłum i to właśnie jest uważane za występek". Proponował w to miejsce osobistą wolność i prawo silniejszego: „jest sprawiedliwe, by lepszy miał więcej niż gorszy, a silniejszy więcej niż słabszy". Proponował po prostu kompromis polityczny.

Jak Gilson zręcznie zauważył: „Człowiek zawsze ma swobodę wyboru zasad, jeśli jednak już tego wyboru dokonał, to musi ponosić jego konsekwencje aż do końca". Jeśli pozbędziemy się prawdy i cnót, pozbawimy demokrację wszelkich podstaw i zabezpieczeń przed jej przemianą w totalitaryzm. Demokracja i państwo prawa opierają się bowiem na cnocie sprawiedliwości. Natomiast przedkładanie kompromisu politycznego nad sprawiedliwość i prawdę jest cechą tyranów. Sokratesa skazano na śmierć i przyjął ten wyrok, poddał się prawu. Komu chcemy kibicować, ojcze Pawle?

Na czym polega świeckość naszego państwa? Z uwagą przeczytałem wypowiedź mojego współbrata Pawła Gużyńskiego udzieloną „Gazecie Wyborczej" 18 sierpnia 2014 roku w rozmowie z Dominiką Wielowieyską. Chodzi o sprawę pierwszorzędnej wagi: gdzie jest źródło prawdziwej demokracji i jej zabezpieczenie?

O. Paweł wskazuje na kompromis polityczny. Mój współbrat dostrzega zarazem następującą rozbieżność: „Współczesne kraje demokratyczne są oparte na fundamencie pokoju i wolności", nie zaś na fundamencie „porządku cnót i prawdy." W związku z tą alternatywą o. Paweł podkreśla istnienie dwu nierównych obozów, spierających się o to, który z tych porządków ma pełnić rolę fundamentu. Z jednej strony jest to propozycja demokratycznego kompromisu, wolności i pokoju. Z drugiej strony o. Paweł obawia się dyktatury prawdy i cnót ze strony państwa narzucającego swoim obywatelom jedynie słuszną ich opcję. Redakcja „Gazety" podkreśliła stanowisko o. Pawła w tym sporze: „Państwo nie jest od cnót i prawd".

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?