W ostatnich miesiącach nasiliły się dyskusje na temat świeckości państwa polskiego. Mówi się w różnych mediach (szczególnie donośny jest tu głos „Gazety Wyborczej"), że świeckość państwa jest zagrożona przez narzucanie przez Kościół katolicki społeczeństwu demokratycznemu „chrześcijańskich wartości", ideologii religijnej, katolickiej nauki społecznej. Zarzuca się mu również niechęć do zasad demokracji i kompromisu, lekceważenie państwa, władzy i wolnej prasy, próbę wypierania neutralności światopoglądowej ideologią religijną, resentyment do tego wszystkiego, co nie jest po myśli Kościoła – w tym prawa stanowionego.
Krytyka dotyczy nie tylko episkopatu, ale również lekarzy przypominających o klauzuli sumienia, nauczycieli upominających się o prawo do wychowywania dzieci zgodnie z przekonaniami moralnymi rodziców, prawników i konstytucjonalistów szukających fundamentu porządku prawnego w obiektywnym porządku wartości. Za co się ich krytykuje, o co ich się oskarża? Za to, że mają własne wyraziste przekonania i sumienie, że odwołują się w swoich poglądach do chrześcijaństwa, że powątpiewają w taką neutralność światopoglądową, która ruguje z dyskursu społecznego wszelkie konotacje religijne, w tym chrześcijańskie, i za to, że zabrali głos. Dominika Wielowieyska, prof. Wojciech Sadurski, prof. Zbigniew Szawarski oskarżają wiceministra sprawiedliwości Michała Królikowskiego o to, że neguje on świecki charakter polskiej konstytucji. Znana dziennikarka wciągnęła nawet do tej krytyki dominikanina ojca Pawła Gużyńskiego, który poucza wiceministra, że powinien pamiętać o autonomii państwa i Kościoła.
Fundamenty ?porządku społecznego
Postawmy dwa pytania. Pierwsze: jaki jest stosunek religii do etyki i prawa? Drugie: czym jest neutralność światopoglądowa i świeckość państwa? Spróbujmy zatem na nie odpowiedzieć.
Wbrew temu, co się często pisze w polskiej prasie, odwoływanie się do Boga nie stanowi opozycji wobec racjonalności, obiektywizmu etycznego, bezstronności intelektualnej, naukowości, świeckości państwa i jego instytucji. Jeżeli widzi się w niej zagrożenie, to dlatego, że pomija się związek pomiędzy prawdami religijnymi a zasadami etycznymi i antropologicznymi. Takie zasady jak „nie zabijaj", „nie kradnij", „nie cudzołóż", „szukaj źródeł sensu życia", „szukaj Boga", nie stanowią ideologii religijnej. To nie jest coś, co gwałci ludzki rozum i zostało wyjęte z kapelusza. Z jednej strony mamy tu rzeczywiście przykazania religijne, z drugiej zaś – również powszechnie odkryte i uznawane zasady moralne, czytelne dla ogółu ludzi. Myśl filozoficzna i chrześcijańska nazywa je często prawem naturalnym. To prawdy, o których mówi niejedna religia, i są one do pewnego stopnia rozpoznawalne dla umysłu. Do ich rozpoznania nie trzeba wiary lub ślepego posłuszeństwa.
Karol Wojtyła, szukając sensu religii, stwierdza w „Elementarzu etycznym", że zasady religijne i wiara pełnią rolę „soczewki powiększającej wyrazistość prawd ontologicznych i moralnych". Oznacza to, że religia nie wymyśla zasad moralnych, lecz że pomaga je dostrzec i je promuje. Święty Tomasz z Akwinu, najbardziej miarodajny filozof i teolog katolicki wszech czasów, powiada, że istnieją prawdy objawione i niedostępne dla umysłu (revelata), np. ta, że Bóg jest trójosobowy, oraz że istnieją prawdy objawione i jednocześnie dostępne dla umysłu (revelabilia), np. że Bóg istnieje i jest stwórcą świata, oraz że człowiek powinien czynić dobro. Do tych ostatnich prawd należą również wszystkie chrześcijańskie tezy antropologiczne i etyczne.