Agnieszka Romaszewska-Guzy: MSZ marnuje szansę

Wbrew temu, co wydaje się wielu dyplomatycznym leniom i sporej frakcji kawiarnianych komentatorów, polityka międzynarodowa nie polega tylko na spotykaniu się, zajmowaniu stanowiska, prowadzeniu rozmów i konsultacji oraz wyrażaniu opinii, ale także na całkiem wymiernych działaniach – pisze publicystka.

Publikacja: 04.11.2014 01:00

Agnieszka Romaszewska-Guzy

Agnieszka Romaszewska-Guzy

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Wydarzenia ostatniego roku nawet największych miłośników popularnych haseł „Bliższa koszula ciału" oraz „Nasza chata z kraja" przekonały do tego, że od polityki międzynarodowej Polska nie ucieknie, a historia bynajmniej się nie skończyła. Co więcej, w sprawie zasadniczego obecnie dla polskiej polityki stosunku do sprawy ukraińskiej można uznać, że są szanse na swojego rodzaju rządowo-opozycyjny konsensus. Znacząca większość polityków zgadza się bowiem, że polska polityka wobec tego kraju ma znaczenie kluczowe i powinna być aktywna. Nie znaczy to oczywiście, że ustaną także w tej dziedzinie wszelkie spory, ale chodzi mi o generalia.

Ukraińcy muszą zdesowietyzować swoje państwo w przyspieszonym tempie i na gwałt potrzebują teraz naszej rady i pomocy

Rewolucja, wojna ?i umowy z UE

Niestety, tego werbalnego priorytetu, o którym napisałam powyżej, w żaden sposób nie widać, gdy zajrzy się do projektu budżetu MSZ na rok 2015. A to budżet właśnie jest realnym, ramowym planem działania rządu. Mówić można wiele – zrobić można to, na co przeznaczy się odpowiednie środki. Reszta to ozdóbki. Wszyscy zainteresowani polską polityką zagraniczną czekają teraz na coroczną informację parlamentarną szefa MSZ, zwaną popularnie exposé ministra, by się dowiedzieć, co będzie robione. Rzut okiem na projekt budżetu przynosi odpowiedź na to pytanie, zanim cokolwiek usłyszymy: żadna większa aktywność w sprawie Ukrainy oraz pozostałych krajów – Gruzji i Mołdawii – które w tym roku podpisały umowy stowarzyszeniowe z Unią Europejską, nie jest przewidywana.

W ostatnim roku w Polsce w sprawach ukraińskich intensywnie działali przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego, wolontariusze, dziennikarze. Aktywni bywali też politycy i dyplomaci, jednak wbrew popularnemu przekonaniu nie przełożyło się to na istotne zwiększenie realnej pomocy dla Ukrainy i Ukraińców ze strony państwa polskiego. Chociaż za naszą wschodnią granicą zdarzyła się jedna rewolucja, wybuchła jedna wojna, a trzy kraje podpisały układy stowarzyszeniowe z UE, środki na wspieranie w tych państwach demokracji i na pomoc dla społeczeństwa obywatelskiego pozostały dokładnie na tym samym poziomie, co w roku poprzednim, gdy nie działo się nic szczególnego.

Jest jasne, że Ukraina w obecnej sytuacji, by wyjść na prostą i móc się bronić przed nieustającymi próbami destabilizacji kraju ze strony Rosji, pilnie potrzebuje przede wszystkim wsparcia finansowego w znacznej skali. Jasne jest też, że Polska takiego wsparcia nie jest w stanie zapewnić i może tylko starać się w ramach swoich ograniczonych możliwości wpływać w pożądanym kierunku na partnerów z Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Oczywiście wiele zależy tu też od naprawy struktur państwa ukraińskiego i od możliwości efektywnego wykorzystania oferowanych środków, ale to osobna kwestia.

Pozytywny stosunek ?do Polski

Polska nie dysponuje miliardami dolarów, jakie są Ukrainie potrzebne, tym bardziej więc powinna być w stanie wyasygnować i sensownie wydać te dziesiątki czy setki milionów, na które może sobie pozwolić. Nie ma skutecznej polityki zagranicznej całkiem za darmo. W realnej polityce liczy się ten, kto wykazuje zdolność do realnych działań. Jest to tak samo oczywiste jak to, że Polskę musi być stać na wzmacnianie swojej obronności. Wbrew temu, co wydaje się wielu dyplomatycznym leniom i sporej frakcji kawiarnianych komentatorów, polityka międzynarodowa nie polega tylko na spotykaniu się, zajmowaniu stanowiska, prowadzeniu rozmów i konsultacji oraz wyrażaniu opinii (choć to bezsprzecznie narzędzia podstawowe). Polega też na całkiem materialnych działaniach. A zresztą nawet bardziej aktywna dyplomacja kosztuje...

W społeczeństwie ukraińskim panuje obecnie wręcz bezprecedensowo pozytywny stosunek do Polski i Polaków, a wykazują to wszystkie badania opinii publicznej. Ukraińcy uważają, że ich rozumiemy i że szczerze chcemy im pomóc w dramatycznej sytuacji, w jakiej się znaleźli. Niewykorzystanie takiej koniunktury dla zbudowania głębszych i wielorakich związków z dużym krajem sąsiedzkim byłoby niewybaczalnym błędem. Byłoby zmarnowaniem rzadko zdarzającego się w historii pozytywnego potencjału.

Ukraińcy muszą zdesowietyzować swoje państwo w przyspieszonym tempie i na gwałt potrzebują teraz naszej rady i pomocy na każdym szczeblu, od administracji rejonowych i lokalnych gazetek po sprawy kontroli państwowej i ledwie zipiącej państwowej telewizji. I nie chodzi o to, że my w Polsce wszystko robiliśmy wzorowo. Potrzeba także wiedzy o naszych błędach, których skutki niekiedy boleśnie odczuwamy do dziś.

Relacje mogą ?zaowocować jutro

Każdy wnikliwy obserwator ukraińskiej sytuacji potwierdzi, że choć dotychczasowa polityka, oparta na oligarchach i przeżartych korupcją instytucjach, pozostawia wiele do życzenia, społeczeństwo obywatelskie przeżywa po Majdanie wyjątkowy rozkwit. Pomoc dla tego społeczeństwa i jego instytucji jest kluczowa, bo to tylko ich skuteczność w sprawowaniu kontroli nad władzą, w obliczu realnego zewnętrznego zagrożenia, może zapewnić, że reformy nie utkną, że Ukraina nie zamieni się w niekontrolowany chaos, lecz mozolnie przesuwać się będzie ku Zachodowi. Relacje zaś, które zostaną zbudowane z przekształcającą się Ukrainą dziś, mogą zaowocować jutro, także w stosunkach międzypaństwowych.

Dlatego tak ważne jest wspieranie reform w tym kraju – i poprzez polskie organizacje pozarządowe, i poprzez instytucje państwowe, takie jak NIK czy IPN, a także poprzez samorządy lokalne. To one mają wiele wiedzy praktycznej o sprawach, które w najbliższym czasie dla Ukraińców będą kluczowe. Budowanie polsko-ukraińskich kontaktów i praktycznych związków na przyszłość kosztuje nieporównywalnie mniej niż bezpośrednia pomoc gospodarcza. Ale mniej – nie znaczy nic. Nie wystarcza robienie gestów i min. Jeśli pomoc ma być widoczna i doceniana, musi mieć określoną skalę. Nie wystarczy, dajmy na to, sprowadzić do Polski kilku grupek samorządowców na wizyty studyjne. Trzeba tych samorządowców sprowadzić kilkuset i realizować potem na miejscu wieloetapowy projekt ich kształcenia.

Tymczasem rezerwa budżetowa w dyspozycji MSZ przeznaczana na wspieranie wszelkich przemian demokratycznych nie tylko na samej Ukrainie, ale we wszystkich krajach, którym Polska pomaga, w 2015 r. ma wynieść 103 mln zł, czyli dokładnie tyle samo, co w roku bieżącym i co w spokojnym 2013. Nawet w 2012 r. kwota ta była o blisko 30 mln wyższa. Dla porównania, na jednorazowe wydarzenia, takie jak promujący Polskę rejs dookoła Europy jachtu „Chopin", wydano w czasie polskiej prezydencji w UE blisko 20 mln zł, a koncert Madonny na Stadionie Narodowym został dofinansowany kwotą 5 mln zł. I żeby było jasne – żadne istotne zmiany uwzględniające obecną sytuację nie nastąpiły także w innych pozycjach budżetu MSZ.

Będzie jak zwykle

Najwyraźniej nikt w rządzie dotychczas nie uznał, że jakiekolwiek aktywne polskie działania na Ukrainie byłyby potrzebne, a w każdym razie nie uznał tego na tyle stanowczo, by powalczyć o możliwości działania w tej sprawie razem z ministrem finansów. Co gorsza, tego braku nie zauważył też i nie skrytykował nikt z opozycji.

W tej sytuacji opozycja będzie się nadal skarżyć, że Polska nie ma nic do powiedzenia w sprawach ukraińskich i że rząd na to pozwala, a minister spraw zagranicznych będzie się bronił, opowiadając, że wszyscy, z którymi ostatnio się widział, okazywali wielkie uznanie dla „polskich reform", a on nieustannie z nimi rozmawia o Ukrainie... I wszystko będzie jak zwykle. Tylko ta szansa, którą teraz ma Polska, może się już nie powtórzyć. ?

Autorka jest publicystką, dyrektorem telewizji Biełsat. W 2010 roku otrzymała Nagrodę im. Jerzego Giedroycia przyznawaną pod patronatem „Rzeczpospolitej" ?za działalność na rzecz polskiej racji stanu

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?