Stanisław Remuszko: Równi i równiejsi

Jako urodzony sceptyk, wszystko nasamprzód przepuszczam przez swój wybitny ścisły rozum. Dlaczego? Się okaże.

Aktualizacja: 20.01.2015 16:49 Publikacja: 20.01.2015 16:46

Stanisław Remuszko

Stanisław Remuszko

Foto: rp.pl

Genialną tytułową frazę („All animals are equal. But some animals are more equal than others") zaproponował, jak wiadomo, George Orwell w swym „Folwarku zwierzęcym", który ukazał się dokładnie 70 lat temu. Czy przez ten czas „równiejszość" straciła na aktualności?

Chodzi mi o dwa powiązane aspekty tego samego zjawiska. Po pierwsze, niektóre poglądy (zdania, sądy) są Z DEFINICJI równiejsze od innych. Po drugie, równiejsze od innych są wtedy także całe społeczności (ciała, organizacje, struktury i rozwiązania). Automatycznie zachodzi także relacja odwrotna: na tle jedynie słusznych opinii głoszonych przez jedynie poprawne środowiska – oceny krytyczne są fałszywe wprost z definicji, krytycy zaś zasługują tylko na dekapitację. Ponieważ w postępowej Europie karać śmiercią nie wolno, zastępuje się ją zgodnym totalnym przemilczaniem; w czasach internetu poniekąd na jedno wychodzi.

Socjoarcheolodzy (!) głoszą, że tak było zawsze. Ciekawe, notabene, skąd to wiedzą, skoro gliniane tabliczki czy zwoje papirusów z jednej epoki i jednego terytorium zawsze zawierają tylko jeden jedyny zestaw spójnych ze sobą opinii, ustaleń i poglądów? Pan Stanisław Lem w swym przesławnym opus maximum „Wizja lokalna" sugeruje wprawdzie, że inne tabliczki pogruchotano w drobny mak, nieprawomyślne papirusy zaś spalono pospołu z ich autorami – ale czy naszemu Wielkiemu Fantaście wolno aż tak bezgranicznie wierzyć?

Do obu tych „aspektów równiejszości" dochodzi ważne komplementarne zjawisko trzecie: istnienie tylko w wirtualu, które Norman Meiler (1973), a potem Bronisław Geremek (1993) nazwali faktem prasowym albo faktoidem („It looks like a fact, could be a fact, but in the fact is not a fact"). Mam tu na myśli zwłaszcza kwestię rangi danego wydarzenia oraz jego reprezentatywność i autorstwo. Gdy byłem młody, nazywało się to wysysaniem z palca, braniem z sufitu, a także robieniem wideł z igły.

Prawdę powiedziawszy, nie bardzo rozumiem, skąd wziął się ten dość powszechny wśród rozumnych odbiorców sukces medialnej wirtualizacji świata – skoro dysponujemy wyszukiwarkami, dzięki którym w ułamku sekundy każde dziecko może sprawdzić, czy coś jest, czy nie. „Dawieriaj, no prawieraj!" – jak proroczo rzekł prezydent Reagan do prezydenta Gorbaczowa, mimo że internet wtedy dopiero raczkował, przyszli zaś twórcy google biegali w krótkich spodenkach. Wpisujemy do wyszukiwarki na przykład frazę „Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych" – i okazuje się, że żadne takie porozumienia w realu nie istnieje, choć rozmaite media na wyprzódki od lat cytują jego solenne wypowiedzi.

Dziennikarzy – mimo wielu usilnych starań – nigdy nie zlustrowano. Powstałe w głębokim PRL Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich odnowiło się po Okrągłym Stole, policzyło się (kilka tysięcy członków!) i zaczęło zabierać okazjonalny głos w sprawach publicznych oraz zajmować rozmaite stanowiska. Rychło jednak okazało się, że te „oświadczenia SDP" były przeważnie jednoosobowym zdaniem jego prezesów – najpierw Stefana Bratkowskiego, potem Krysi Mokrosińskiej. Czy dzisiejsze „oświadczenia SDP" mają jakąś statutową moc (np. formę uchwały Zarządu), czy też nadal są jednoosobowym głosem prezesa – nie wiadomo, bo na stronie internetowej Stowarzyszenia nigdzie to nie jest powiedziane, a prywatnie grzebać i dowiadywać się już mi się na starość nie chce.

Fundacja Helsińska. HFPC, czyli Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Odważne wystąpienia HFPC miały swą cenną wagę i rangę w PRL. Ale dlaczego dzisiaj, ćwierć wieku po odzyskaniu przez Polskę wolności i niepodległości, samotna opinia jednego lub nawet dwóch dyżurnych aktywistów HFPC, słuszna czy niesłuszna, w jakiejkolwiek sprawie, miałaby być ważniejsza od czyjejkolwiek innej opinii – nie mam bladego pojęcia. A jednak media od lewej do prawej eksponują dzisiejsze HFPC jakby to był nieomylny głos papieża w sprawach wiary i moralności, a my żylibyśmy wciąż w komuszej niewoli...

Masz pytanie do autora? remuszko@gmail.com

Genialną tytułową frazę („All animals are equal. But some animals are more equal than others") zaproponował, jak wiadomo, George Orwell w swym „Folwarku zwierzęcym", który ukazał się dokładnie 70 lat temu. Czy przez ten czas „równiejszość" straciła na aktualności?

Chodzi mi o dwa powiązane aspekty tego samego zjawiska. Po pierwsze, niektóre poglądy (zdania, sądy) są Z DEFINICJI równiejsze od innych. Po drugie, równiejsze od innych są wtedy także całe społeczności (ciała, organizacje, struktury i rozwiązania). Automatycznie zachodzi także relacja odwrotna: na tle jedynie słusznych opinii głoszonych przez jedynie poprawne środowiska – oceny krytyczne są fałszywe wprost z definicji, krytycy zaś zasługują tylko na dekapitację. Ponieważ w postępowej Europie karać śmiercią nie wolno, zastępuje się ją zgodnym totalnym przemilczaniem; w czasach internetu poniekąd na jedno wychodzi.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?