Gafy po japońsku

Ten się nie myli, kto nic nie robi – tak przynajmniej wynika ze starego powiedzenia. Pomyłki zdarzają się wszystkim, nawet na wysokich stanowiskach.

Publikacja: 26.03.2015 18:07

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa

Ciężar wynikający z błędów może być jednak różny. Pod koniec poprzedniego tygodnia japoński premier przejęzyczył się podczas posiedzenia senackiej komisji ds. budżetu. Siły Samoobrony, które zgodnie z konstytucją nie mogą nosić miana wojska nazwał właśnie w ten sposób. Sprawa niby niewiele znacząca według naszego sposobu myślenia i operowania słowem, jednak dla Japończyków oraz przede wszystkim dla narodów, które od cesarskiej armii wycierpiały wiele podczas II wojny światowej, kwestia pozostaje kluczowa.

Językowe wpadki

Shinzo Abe popełnił pomyłkę opowiadając o znaczeniu zwiększonej częstotliwości ćwiczeń z udziałem Sił Samoobrony i żołnierzy innych krajów. W zdaniu chodziło dosłownie o podkreślenie „zwiększonych korzyści wynikających ze wzrostu transparentności działań naszego [czyli japońskiego – przyp. aut.] wojska". Abe przejęzyczył się odpowiadając na pytanie Yuichi Mayamy z Japońskiej Partii Innowacyjnej (Ishin no To). Błąd nie został poprawiony, premier mówił dalej.

To nie jedyna wpadka japońskiego szefa rządu. Kilka dni wcześniej zdarzyło mu się przyznać, że jego kancelaria uiszcza odpowiednie opłaty za prowadzenie oficjalnego konta na Facebooku. Abe pokazał tym, że nie jest obeznany z zasadami prowadzenia komunikacji w tym medium społecznościowy, ponieważ prowadzenie konta na FB jest darmowe. Jednak niewiedza odnośnie nowych technologii nie jest tak dotkliwa w skutkach jak przejęzyczenie odnośnie wojska/nie wojska.

Dla Chin i Korei, państw, które ostatnimi czasy zbliżają się coraz bardziej, takie gafy japońskiego rządu to dodatkowa woda na młyn walki politycznej. Japonia jest w końcu krajem, które nie przeprosiło za wojenne zbrodnie i niewiele wskazuje, że nawet 70 lat później coś się w tej kwestii zmieni. Trudno się zresztą Pekinowi i Seulowi dziwić, jeżeli równolegle z wpadką premiera członkini japońskiego senatu Junko Mihara z rządzącej partii LDP przywołuje hasła jednoznacznie kojarzące się z nacjonalizmem z czasów wojny.

Osiem rogów

Senator Mihara wspomniała w swoim wystąpieniu o „hakko ichiu", dosłownie oznaczającym „zgromadzenie wszystkich ośmiu rogów świata pod jednym dachem". Brzmi bardzo poetycko i nawiązuje do starożytnych buddyjskich tradycji, jednak od ponad 70 lat fraza była jednym z symboli wprowadzania ładu, ale po japońsku. Samurajskim mieczem i z hymnem kraju na ustach. W okolicznościach, do uszanowania pamięci których wciąż nawołują sąsiednie państwa.

Mihara wspominając o hakko ichiu miała na myśli przeciwstawianie się w nowoczesny sposób globalizacji i braku zasad, które cechują jej obecny rozwój. Po fakcie przyznała także na swojej stronie internetowej, że była świadoma nacjonalistycznych konotacji tego zwrotu. Osiem rogów pod jednym dachem kładzie się zatem cieniem na proaktywnym pacyfizmie, do którego zachęca premier, podobnie zresztą, gdy o pokój mieliby dbać „wojskowi" zamiast dotychczasowych funkcjonariuszy Sił Samoobrony. Hakko ichiu wywodzi swoje korzenie z dawnej, rodzącej się dworskiej kultury Japonii. Według historyków ma pochodzić z kroniki kraju, „Nihon shoki", datowanej na 720 rok. Słowa w taki sposób miał sformułować sam legendarny Jinmu, uważany za pierwszego cesarza Japonii. Do czasów dwudziestowiecznych, gdy kraj sięgał po prawicową ideologię wyrażenie zostało przywołane przez Chigaku Tanakę, aktywistę z buddyjskiej szkoły Nichiren. W 1913 roku były to słowa idące w parze z hasłami dotyczącymi pokoju, sam Tanaka był pacyfistą, jednak niecałe dwadzieścia lat później osiem rogów pod jednym dachem zostało uznane za idealne odzwierciedlenie ładu, który zaprowadzić w Azji miała Japonia. W końcu przed wiekami powiedział tak sam legendarny Jinmu, legitymizacja sformułowania nie mogła być w końcu lepsza.

Rogami świata, które miały skupiać się pod dachem japońskiego domu były po kolei fragmenty podbijanego terenu. Mukden z incydentem z 1931 roku, marionetkowa Mandżuria, którą można było zająć bezpośrednio po nim, następne zdobycze terytorialne cesarskiej armii, która nieustraszenie maszerowała dalej i dalej. Japoński premier i przy okazji książę, Fumimaro Konoe, który wprowadzał swój kraj w wojenny czas umieścił hakko ichiu jako jeden z elementów narodowej strategii. Kilka lat później, w grudniu 1945 roku okupacyjne siły Stanów Zjednoczonych zabroniły oficjalnego użycia tego sformułowania jako bezsprzecznie związanego nie tylko z shintoizmem, ale także z ekstremalnymi tendencjami prawicowymi.

Nowa interpretacja

70 lat później senator Mihara nie widziała w przywołaniu tego hasła nic nieprawidłowego. Z perspektywy lat znaczenie słów ulega teoretycznemu rozmyciu, jednak wciąż trudno wyobrazić sobie chęć nadania własnemu dziecku imienia Adolf ze względu na pamięć o II wojnie światowej. W Azji sytuacja jest jeszcze trudniejsza, ponieważ kultura zapętla ogromnie wiele pojęć o znaczeniu, które dla Zachodu pozostaje w wielu wypadkach ukryte. Azjatyckie narody nie zapominają o tym, co wydarzyło się przed dekadami, ponieważ w codziennym użyciu wykorzystuje się nawiązania do filozofii sprzed setek lat. Horyzont pamięci jest o wiele bardziej rozbudowany, dlatego trudno usprawiedliwiać pojawienie się hakko ichiu w 2015 roku. Mihara przywołała sformułowanie w oparciu o książkę „Kenkoku" z 1938 napisaną przez jednego z ideologów japońskiego nacjonalizmu, Yoshitaro Shimizu. Mówiła, że według tej starej zasady narody świata powinny dogadywać się wspólnie jak członkowie rodziny, że powinna między nimi panować zgoda prowadząca chronienia wzajemnych interesów. Ci najmocniejsi, podobnie jak seniorzy rodu, mają dbać o słabszych, a nie wykorzystywać ich słabości. Taka nowoczesna interpretacja ośmiu rogów została wygłoszona w obecności premiera oraz ministra finansów, także byłego szefa rządu, Taro Aso. Senator Mihara zachęcała do stworzenia ekonomicznego ładu, który tę starą, rdzennie japońską wartość stawiałby na pierwszym miejscu. Nikt z ważnych zgromadzonych, którzy słuchali wystąpienia, nie zwrócił pani senator uwagi.

22 lata wcześniej, w 1983 roku można było usłyszeć prawdziwe tłumaczenie zasad spod znaku hakko ichiu. Ówczesny premier Yasuhiro Nakasone nazywał je wprost błędem zapatrzenia w siebie i poprawność tylko własnych poglądów, które doprowadziło do katastrofalnych skutków w postaci zaangażowania w światowy konflikt. Dziś jednak na takie tłumaczenie nie ma miejsca.

Należy pamiętać, że przywoływanie nacjonalistycznego hasła w roku, gdy przynajmniej azjatycka część świata wyczekuje pierwszych, oficjalnych i nie pozostawiających najmniejszych wątpliwości co do intencji przeprosin za wojnę ze strony Tokio, jest delikatnie mówiąc nietaktem. Nie bacząc bowiem nawet na ten fakt ze strony Pekinu pojawiło się niedawno zaproszenie dla japońskiego premiera na majowe obchody zakończenia II wojny. Prawdopodobnie Abe z niego nie skorzysta (przynajmniej tak informuje dziennik Yomiuri), ponieważ trzeba by tym samym podpisać pod wydarzeniem, które Chińczycy nazywają dniem zwycięstwa wojny chińskiego narodu i oporu wobec japońskiej agresji. Dodatkowo na początku marca szef MSZ Chin wspominał, że Shinzo Abe może zostać zaproszony tylko wtedy, gdy okaże szczerość w podejściu do rozliczenia zbrodni wojennych.

Pod japoński dach zamiast ośmiu rogów świata Pekin chciałby widzieć szczerość, świat wolałby nie słyszeć o żadnym szczególnym gromadzeniu się na japońskich warunkach, a państwa regionu boją się najmniejszej wzmianki o japońskim wojsku. W tej sytuacji niewiedza o tym, czy za fanpage na Facebooku się płaci czy nie, nie ma jednak żadnego znaczenia.

Ciężar wynikający z błędów może być jednak różny. Pod koniec poprzedniego tygodnia japoński premier przejęzyczył się podczas posiedzenia senackiej komisji ds. budżetu. Siły Samoobrony, które zgodnie z konstytucją nie mogą nosić miana wojska nazwał właśnie w ten sposób. Sprawa niby niewiele znacząca według naszego sposobu myślenia i operowania słowem, jednak dla Japończyków oraz przede wszystkim dla narodów, które od cesarskiej armii wycierpiały wiele podczas II wojny światowej, kwestia pozostaje kluczowa.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Hity i kity kampanii. Długa i o niczym, ale obfitująca w debaty
felietony
Estera Flieger: Akcja Demokracja na opak
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Szymon Hołownia w debacie TVP przeczył sam sobie
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Debaty, czyli nie chcą, ale muszą
Opinie polityczno - społeczne
Pytania, na które Karol Nawrocki powinien odpowiedzieć podczas debaty prezydenckiej