Mihara wspominając o hakko ichiu miała na myśli przeciwstawianie się w nowoczesny sposób globalizacji i braku zasad, które cechują jej obecny rozwój. Po fakcie przyznała także na swojej stronie internetowej, że była świadoma nacjonalistycznych konotacji tego zwrotu. Osiem rogów pod jednym dachem kładzie się zatem cieniem na proaktywnym pacyfizmie, do którego zachęca premier, podobnie zresztą, gdy o pokój mieliby dbać „wojskowi" zamiast dotychczasowych funkcjonariuszy Sił Samoobrony. Hakko ichiu wywodzi swoje korzenie z dawnej, rodzącej się dworskiej kultury Japonii. Według historyków ma pochodzić z kroniki kraju, „Nihon shoki", datowanej na 720 rok. Słowa w taki sposób miał sformułować sam legendarny Jinmu, uważany za pierwszego cesarza Japonii. Do czasów dwudziestowiecznych, gdy kraj sięgał po prawicową ideologię wyrażenie zostało przywołane przez Chigaku Tanakę, aktywistę z buddyjskiej szkoły Nichiren. W 1913 roku były to słowa idące w parze z hasłami dotyczącymi pokoju, sam Tanaka był pacyfistą, jednak niecałe dwadzieścia lat później osiem rogów pod jednym dachem zostało uznane za idealne odzwierciedlenie ładu, który zaprowadzić w Azji miała Japonia. W końcu przed wiekami powiedział tak sam legendarny Jinmu, legitymizacja sformułowania nie mogła być w końcu lepsza.
Rogami świata, które miały skupiać się pod dachem japońskiego domu były po kolei fragmenty podbijanego terenu. Mukden z incydentem z 1931 roku, marionetkowa Mandżuria, którą można było zająć bezpośrednio po nim, następne zdobycze terytorialne cesarskiej armii, która nieustraszenie maszerowała dalej i dalej. Japoński premier i przy okazji książę, Fumimaro Konoe, który wprowadzał swój kraj w wojenny czas umieścił hakko ichiu jako jeden z elementów narodowej strategii. Kilka lat później, w grudniu 1945 roku okupacyjne siły Stanów Zjednoczonych zabroniły oficjalnego użycia tego sformułowania jako bezsprzecznie związanego nie tylko z shintoizmem, ale także z ekstremalnymi tendencjami prawicowymi.
Nowa interpretacja
70 lat później senator Mihara nie widziała w przywołaniu tego hasła nic nieprawidłowego. Z perspektywy lat znaczenie słów ulega teoretycznemu rozmyciu, jednak wciąż trudno wyobrazić sobie chęć nadania własnemu dziecku imienia Adolf ze względu na pamięć o II wojnie światowej. W Azji sytuacja jest jeszcze trudniejsza, ponieważ kultura zapętla ogromnie wiele pojęć o znaczeniu, które dla Zachodu pozostaje w wielu wypadkach ukryte. Azjatyckie narody nie zapominają o tym, co wydarzyło się przed dekadami, ponieważ w codziennym użyciu wykorzystuje się nawiązania do filozofii sprzed setek lat. Horyzont pamięci jest o wiele bardziej rozbudowany, dlatego trudno usprawiedliwiać pojawienie się hakko ichiu w 2015 roku. Mihara przywołała sformułowanie w oparciu o książkę „Kenkoku" z 1938 napisaną przez jednego z ideologów japońskiego nacjonalizmu, Yoshitaro Shimizu. Mówiła, że według tej starej zasady narody świata powinny dogadywać się wspólnie jak członkowie rodziny, że powinna między nimi panować zgoda prowadząca chronienia wzajemnych interesów. Ci najmocniejsi, podobnie jak seniorzy rodu, mają dbać o słabszych, a nie wykorzystywać ich słabości. Taka nowoczesna interpretacja ośmiu rogów została wygłoszona w obecności premiera oraz ministra finansów, także byłego szefa rządu, Taro Aso. Senator Mihara zachęcała do stworzenia ekonomicznego ładu, który tę starą, rdzennie japońską wartość stawiałby na pierwszym miejscu. Nikt z ważnych zgromadzonych, którzy słuchali wystąpienia, nie zwrócił pani senator uwagi.
22 lata wcześniej, w 1983 roku można było usłyszeć prawdziwe tłumaczenie zasad spod znaku hakko ichiu. Ówczesny premier Yasuhiro Nakasone nazywał je wprost błędem zapatrzenia w siebie i poprawność tylko własnych poglądów, które doprowadziło do katastrofalnych skutków w postaci zaangażowania w światowy konflikt. Dziś jednak na takie tłumaczenie nie ma miejsca.
Należy pamiętać, że przywoływanie nacjonalistycznego hasła w roku, gdy przynajmniej azjatycka część świata wyczekuje pierwszych, oficjalnych i nie pozostawiających najmniejszych wątpliwości co do intencji przeprosin za wojnę ze strony Tokio, jest delikatnie mówiąc nietaktem. Nie bacząc bowiem nawet na ten fakt ze strony Pekinu pojawiło się niedawno zaproszenie dla japońskiego premiera na majowe obchody zakończenia II wojny. Prawdopodobnie Abe z niego nie skorzysta (przynajmniej tak informuje dziennik Yomiuri), ponieważ trzeba by tym samym podpisać pod wydarzeniem, które Chińczycy nazywają dniem zwycięstwa wojny chińskiego narodu i oporu wobec japońskiej agresji. Dodatkowo na początku marca szef MSZ Chin wspominał, że Shinzo Abe może zostać zaproszony tylko wtedy, gdy okaże szczerość w podejściu do rozliczenia zbrodni wojennych.
Pod japoński dach zamiast ośmiu rogów świata Pekin chciałby widzieć szczerość, świat wolałby nie słyszeć o żadnym szczególnym gromadzeniu się na japońskich warunkach, a państwa regionu boją się najmniejszej wzmianki o japońskim wojsku. W tej sytuacji niewiedza o tym, czy za fanpage na Facebooku się płaci czy nie, nie ma jednak żadnego znaczenia.