Na początku 2013 roku NATOwscy specjaliści do walki z cyberatakami przygotowali nowy podręcznik cyber wojny. 20 osób wypracowało przez 3 lata 95 zasad zebranych pod wspólnych hasłem dopasowania międzynarodowego prawa do nowych zasad walki elektronicznej. W oryginale brzmi to: „Tallin Manual on the International Law Applicable to Cyber Warfare". Podręcznik nosi nazwę „talliński", ponieważ właśnie w stolicy Estonii mieści się NATOwskie Centrum Cyber Obrony. Ale to nie wszystko, co na hakerów czeka. W Izraelu powstają siłownie dla antyhakerów, a Wielka Brytania rozpoczyna szkolenie młodych zdolnych komputerowców nazywając ich nawet „cyber rycerzami Jedi".
Cyber wojna
Estońskie centrum jest jednym z 19 utrzymywanych przez NATO na świecie. O cyber bezpieczeństwo musi dbać teraz każdy. Atak hakerów może przynieść spustoszenie wśród danych klientów, kart kredytowych, elektronicznych tożsamości oraz informacji poufnych, które mogą zagrozić majestatowi całych państw i organizacji międzynarodowych. Pentagon zapowiada zwiększenie wydatków na nowe środki cyber obrony, Rosja i Chiny nie ustają w wysiłkach, by amerykańską gotowość cyklicznie sprawdzać. Admirał Michael Rogers szef amerykańskiego cyber sztabu (U.S. Cyber Command) oraz dyrektor NSA, Krajowej Agencji Bezpieczeństwa USA oświadczył, że bronie nowego, elektronicznego typu zmuszają legislatorów do dostosowania obowiązujących podczas walki przepisów.
Cyber działania wojenne nie mogą stać się jedynie popisami umiejętności hakerów, bądź grup utrzymywanych przez armie wrogiego państwa. Mają podlegać prawom wojennym, ponieważ zagrożenie z nich płynące wychodzi dużo poza skasowanie partycji na jednym czy dwóch dyskach dla głupiego żartu. Po rozmaitych nowych typach wojen, jak asymetryczne czy hybrydowe, czas na uznanie w pełnym wymiarze wojny rodzaju cyber.
Jej orężem stają się takie bronie jak złośliwe oprogramowanie, wirusy komputerowe, hakerskie pułapki przechwytujące urządzenia przy pomocy tak zwanej śluzy powietrznej. Robaki, trojany, ataki DDoS, słowem wszystko, co może zaszkodzić na elektronicznym froncie. Ich także powinna dotyczyć kolejna edycja konwencji genewskich. Ofiarami nowego frontu można stać się w końcu nie tylko poprzez oberwanie odłamkiem granatu, ale i tracąc dane.
Potrzeba zmian
W 2011 roku zespół amerykańskich i rosyjskich specjalistów doszedł do porozumienia, że tradycyjne bronie wykorzystywały rozmaite siły (kinetyczne, elektromagnetyczne, nuklearne), obierały za cel obiekty fizyczne i wymagały wysokich nakładów środków, by je stworzyć, dopracować i przetestować. Nowa cyber broń z kolei polega na kreatywności programisty, celuje w dane oraz może być bardzo tania w produkcji. Broni nowego typu nie trzeba mozolnie przerzucać samolotami transportowymi, ale w ułamkach sekund może rozprzestrzenić się po całym świecie. Wraz z rozwojem sztucznej inteligencji jej siła rażenia staje się coraz większa, rośnie skuteczność, a koszty wciąż maleją.