Reklama
Rozwiń

Memches: Aborcja, imigracja, egoizm

Co nam mówi dyskusja o uchodźcach.

Aktualizacja: 10.09.2015 08:05 Publikacja: 08.09.2015 22:24

Memches: Aborcja, imigracja, egoizm

Foto: AFP

Nie sposób sobie wyobrazić polskich sporów o takie sprawy, jak aborcja czy „planowanie rodziny", bez udziału Kościoła katolickiego. Teraz okazuje się, że tak samo może być w przypadku kwestii uchodźców.

Pozornie nawet wygląda to tak, że polska debata dotycząca przybyszów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu stanowi lustrzane odbicie dyskusji toczonych w III RP na temat problemów bioetycznych. Wydaje się, że nastąpiła tylko zamiana ról. Jeśli bowiem chodzi o aborcję, jako sprzymierzeńcy Kościoła występowały przyjmujące postawę pro life partie prawicowe i rozmaite kręgi konserwatywne, natomiast kiedy pojawiła się kwestia uchodźców, Kościół stał się nagle autorytetem dla kulturowej lewicy i świecko-liberalnej części opinii publicznej, a więc środowisk, które wcześniej często go atakowały za narzucanie Polakom rzekomo rygorystycznej moralności.

Takim publicystom jak Tomasz Lis jeszcze do niedawna przeszkadzało, że w Polsce biskupi, wypowiadając się w sprawie poparcia Bronisława Komorowskiego dla in vitro, wtrącają się do polityki. Teraz już tym publicystom wtrącanie się biskupów do polityki nie przeszkadza, oni wręcz rozliczają polskich katolików z tego, czy poważnie traktują głos polskich hierarchów, którzy apelują do wiernych o chrześcijańską gościnność.

W obu przypadkach – aborcji i uchodźców – chodzi o nasz stosunek do naszych bliźnich: w pierwszym – dzieci, zwłaszcza w fazie prenatalnej, w drugiej – przybyszów uciekających przed przemocą wojenną, głodem, chorobami.

Kościół opowiadając się z jednej strony za ochroną poczętego życia ludzkiego, a z drugiej – za okazywaniem pomocy migrantom zmuszonym opuścić swoją ojczyznę, w gruncie rzeczy demaskuje myślenie w kategoriach „przestrzeni życiowej", które nie ma względu na orientację polityczną, światopogląd czy wyznanie. W każdym człowieku tkwi bowiem skłonność do egoizmu. A ten ujawnia się w sytuacjach przełomowych w życiu jednostek i społeczeństw.

Tak jest, gdy w rodzinie pojawia się „niechciane" dziecko. Zabiera ono miejsce w mieszkaniu, zajmuje rodzicom cenny przecież dla nich czas, który przeznaczyć można na robienie kariery zawodowej albo beztroskie spędzanie wolnych chwil. Wychowanie dziecka wymaga oczywiście również dużych nakładów finansowych. Nic zatem dziwnego, że feministki w tej sytuacji wysuwają argument o „prawach reprodukcyjnych". Postulują, aby każda ciężarna kobieta mogła sama decydować o tym, czy istota, którą nosi w swoim łonie, jest zlepkiem komórek czy człowiekiem. A to w imię – czego rzecz jasna głośno nie powiedzą – ochrony „przestrzeni życiowej" ludzi już narodzonych.

Analogiczny tok myślenia występuje w kwestii uchodźców. Oni także zagrażają „przestrzeni życiowej", tyle że nie poszczególnych rodzin, ale całego społeczeństwa. Rdzenna ludność Polski będzie ponosić rozmaite koszty pobytu egzotycznych przybyszów nad Wisłą. To prawda, że pomoc dla nich ma przez jakiś czas finansować Unia Europejska, ale dalsza przyszłość jest nieprzewidywalna. I rzecz dotyczy nie tylko pieniędzy. Wiadomo, że wśród masowo przybywających migrantów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu będą także muzułmanie, których integracja ze społeczeństwem może rodzić konflikty.

W tej sytuacji na alarm bije prawica i wyciąga swoje dyżurne tematy. Podkreśla, że zagrożony jest polski interes narodowy. Wskazuje rozmaite niebezpieczeństwa związane z antagonizmami międzykulturowymi, podnosi temat różnic dzielących chrześcijaństwo i islam. I ku pewnemu zaskoczeniu idzie pod prąd Kościołowi, który przypomina swoim wiernym o chrześcijańskiej gościnności. Czyżby ścieżki prawicy i Kościoła się rozchodziły?

Bynajmniej. Lęk Polaków przed uchodźcami – a być może bardziej przed ludźmi, którzy uchodźcami nie są, lecz za nich się podają, i którzy nie są przyjaźnie nastawieni wobec Europy – nie ma charakteru ani prawicowego, ani lewicowego. To bezideowa postawa wedle słów: „moja chata z kraja". Przyjmują ją zarówno katolicy, jak i ateiści, a nawet zaciekli antyklerykałowie, jak na przykład poseł (niegdyś Twojego Ruchu) Armand Ryfiński, który przybyszów z Azji i Afryki określił mianem „bydła". Warto, żeby wziął to pod uwagę Jacek Żakowski – piewca idei świeckiego państwa, rzucający na Polaków lękających się migrantów oskarżenia o „chrześcijański nazizm".

Oczywiście, porównywanie aborcji do zamykania granic przed uchodźcami może się wydawać czymś bardzo niestosownym. W pierwszym przypadku mamy przecież do czynienia z morderstwem, w drugim zaś – nikt nikogo nie zamierza unicestwiać. Chodzi jednak nie o sam akt, ale postawę, która może – lecz nie musi – do niego prowadzić, czyli troskę o własną „przestrzeń życiową".

Niemniej trzeba również zauważyć, że o ile w sprawie aborcji stanowisko Kościoła adresowane jest do wszystkich ludzi i odwołuje się do uniwersalnych zasad moralnych, o tyle jeśli chodzi o uchodźców, Kościół apeluje do swoich wiernych, do ich sumień, i przypomina im wyzwania, przed jakimi stawia ich ewangelia.

Ochrona poczętego życia ludzkiego nie jest nadstawianiem policzka, ale realizacją podstawowych praw przysługujących każdemu człowiekowi. To obowiązek cywilizowanego państwa. Nadstawianiem policzka może być natomiast gościnność wyrażająca się we wpuszczeniu do swojego domu egzotycznych przybyszów i podjęcie tym samym ryzyka, że wśród nich będą ludzie, którzy zamiast okazania gospodarzowi wdzięczności, wykorzystają jego ewangeliczną postawę. Ale państwo nie może zmuszać obywatela do takich zachowań, do naśladowania Chrystusa, tak jak nie może nikogo zmusić do wiary w Boga.

Opinie polityczno - społeczne
Mateusz Morawiecki: Powrót niemieckiej siły
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Jak łatwo w Polsce wykreować nieistniejące problemy. Realne pozostają bez rozwiązań
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Krzyżak: Zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach paliw ma sens
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Populizm zabija strefę Schengen
felietony
Szantażowanie Hołowni, czyli szlachta składa protesty wyborcze