Wojewódzkie sądy administracyjne stanowią pierwszą instancję sądownictwa administracyjnego w naszym kraju. Ich zadaniem jest kontrola działalności administracji publicznej. W tym zakresie rolą takiego sędziego jest rozstrzyganie sporów kompetencyjnych i sporów o właściwość między organami jednostek samorządu terytorialnego, samorządowymi kolegiami odwoławczymi i między tymi organami a organami administracji rządowej. Są to jednak sprawy w większości jawne i dotyczące jedynie wskazania uprawnień właściwego organu, a nie audytu jego działalności czy dostępu do dokumentacji. Jakie więc zadania szpiegowskie mógłby dla Rosjan wykonywać sędzia Szmydt?
Sędzia Tomasz Szmydt: Matrioszka czy zwykły głupek?
Pytanie jest proste: czy w tej sprawie mamy do czynienia ze szpiegiem, który wbrew ścisłym zasadom służby wywiadowczej ujawnia swoją tożsamość, czy z człowiekiem o diametralnie odmiennych opiniach politycznych od większości obywateli Polski? Gdybym miał stosować dość karkołomne i naiwne, ale za to chwytliwe publicystycznie porównania do seriali, to odniósłbym się raczej do amerykańskiego serialu „Zawód; Amerykanin“. Ta produkcja jest znacznie bliższa mechanizmom działania rosyjskich służb wywiadowczych niż infantylna bajka o dobrym gestapowcu z powieści Siemionowa.
Ukazuje pozornie typową czteroosobową amerykańską rodzinę, w której rodzice są sowieckimi szpiegami znakomicie przystosowanymi do życia w USA. Tacy ludzie istnieli i istnieją nadal rozsiani po świecie. Skąd o tym wiemy? Dzięki sprytnemu blefowi prezydenta Ronalda Reagana, który 23 marca 1983 roku w orędziu telewizyjnym ogłosił rozpoczęcie prac nad programem strategicznej obrony przeciwrakietowej o nazwie Strategic Defense Initiative (SDI). Wydawało się, że Waszyngton rozwiązał raz na zawsze problem zagrożenia nuklearnego ze strony Sowietów. W rzeczywistości było z tym trochę tak, jak z wiadomościami radia Erewań z popularnego dowcipu z lat 80. ubiegłego wieku.
Pytanie jest proste: czy w tej sprawie mamy do czynienia ze szpiegiem, który wbrew ścisłym zasadom służby wywiadowczej ujawnia swoją tożsamość, czy z naiwnym człowiekiem o diametralnie odmiennych opiniach politycznych od większości obywateli Polski?
O laserowej obronie kosmicznej Amerykanie mogli bowiem w tamtym czasie jedynie pomarzyć. Inicjatywa Reagana była dość nieudolną próbą rozwinięcia mającego już ćwierć wieku projektu Nike-Zeus z końca lat 50. oraz sfatygowanych strategii obrony miast amerykańskich, takich jak systemy antybalistyczne Sentinel i Safeguard. Ale na Kremlu o tym nie wiedziano. Grono starców zasiadających w Biurze Politycznym KPZR mimo swojej daleko posuniętej sklerozy wpadło w nieskrywaną panikę. Świadczyła o tym odnotowana przez FBI niezwykła aktywizacja sowieckiej siatki szpiegowskiej w USA. Dzięki temu amerykański kontrwywiad namierzył wielu uśpionych szpiegów, nazywanych przez służby specjalne matrioszkami lub śpiochami. Fenomenalny blef administracji Reagana wywołał chaos w obozie przeciwnika.
Czy Tomasz Szmydt mógł być taką rosyjską matrioszką w polskim systemie sprawiedliwości? Czy był rosyjskim „uśpionym”? W mojej opinii dwie poszlaki definitywnie wykluczają go z tej grupy. Po pierwsze wcześniej głośno wygłaszał opinie, które mogły sugerować, że sympatyzuje z reżimami Putina i Łukaszenki. Głosił też, że USA i NATO wpychają Polskę w konfrontację z Rosją. To wbrew pozorom wyklucza go z grona potencjalnych „spiochów“, których obowiązuje ścisły kodeks zachowań, w tym przede wszystkim pozorowanie poglądów radykalnie antyrosyjskich. Po drugie ogłosił, że występuje o azyl na Białorusi. Który szpieg potrzebuje azylu we własnym kraju lub kraju dla którego pracuje? I który robi to na oczach kamer, głośno manifestując sprzeciw wobec linii politycznej swojego państwa? Przerwanie działalności operacyjnej oznacza upozorowanie śmierci i przerzucenie agenta do „centrali“. To się robi tak, żeby nikt nigdy nie dowiedział się o istnieniu takiego agenta. Nawet rodzina!