Michał Steć: Kolejne wybory, a problemy wciąż te same

Zdaje się, że nikt nie wyciąga wniosków z tego, co nie działa przy organizacji pracy obwodowych komisji wyborczych. A szkoda, bo mamy XXI wiek, i może czas, by zastanowić się nad wprowadzaniem głosowania przez internet lub profesjonalizacją zawodu komisarza wyborczego?

Publikacja: 06.04.2024 13:46

Michał Steć: Kolejne wybory, a problemy wciąż te same

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Pamiętam bardzo miłe uczucie, które po zeszłorocznych wyborach parlamentarnych wywołał we mnie opublikowany na łamach „Rzeczpospolitej” komentarz Tomasza Kubata, opisującego największe trudności i absurdy, z jakimi mierzą się w pracy członkowie obwodowych komisji wyborczych. Autor ze swadą punktował największe bolączki systemu i jego nieprzygotowanie do obsłużenia ogromnej frekwencji, jakiej byliśmy świadkami 15 października. Pomyślałem, że sam mógłbym napisać taki felieton, gdyby nie to, że byłem nieco niedysponowany po nieprzespanej nocy i 23 godzinach pracy przy ustalaniu wyników wyborów.

Czytaj więcej

Kubat: Praca przy wyborach to poświęcenie i zaangażowanie zwykłych ludzi

Wybory samorządowe 2024. W komisjach wyborczych jest źle, a nawet jeszcze gorzej

O trudnościach i absurdach wiele już zostało napisane: wybory parlamentarne połączone z referendum były bardzo wymagającymi pod względem organizacji pracy komisji. Wszystko jednak wskazuje na to, że tegoroczne wybory samorządowe mogą być jeszcze gorsze. O tym oczywiście zadecyduje frekwencja, ale zmiany prawne, które weszły do praktyki prac obwodowych komisji wyborczych, pozwalają przewidywać, że wszystkie błędy zostaną powtórzone.

W przypadku dużych ośrodków miejskich wyborcy otrzymają cztery karty do głosowania: do rad gmin, rad powiatów, sejmików wojewódzkich i na prezydenta, wójta lub burmistrza. Prowadzone są zatem de facto cztery oddzielne głosowania, które muszą zostać następnie zliczone, opisane, zaprotokołowane, wprowadzone do systemu i zatwierdzone przez system. Wskażmy tylko, że w przypadku poprzednich wyborów mieliśmy jedną dodatkową kartę referendalną, której i tak sporo wyborców nie brało, co przekładało się na wydłużony czas pracy i konieczność zaangażowania wszystkich członków komisji.

Jak oddać ważny głos w wyborach samorządowych

Jak oddać ważny głos w wyborach samorządowych

PAP

Spodziewajmy się zatem kolejnych problemów przy podaniu przez PKW ostatecznych wyników wyborów: bardzo prawdopodobne, że tak samo jak w przypadku poprzednich wyborów samorządowych w 2018 roku w godzinie, na którą zaplanowano podanie ostatecznych wyników wyborów, spora część komisji będzie wciąż pracować nad zliczeniem kart i głosów w salach lekcyjnych w szkołach i przedszkolach.

Praca w komisji wyborczej. Robota dla robota?

Już w poprzednich wyborach mocno ograniczającym sprawność działania komisji był zakaz pracy w podgrupach, co – w założeniu – ma ograniczyć możliwość pomyłek czy umyślnego wypaczania wyników i rozłożyć odpowiedzialność na wszystkich członków komisji. Tyle że na jedną komisję przypada zwykle od 1 tys. do 2 tys. kart, co należy przemnożyć przez liczbę głosowań. Obejrzenie (z uwagą!) każdej karty jest po prostu fizycznie niemożliwe, ale tego drobnego faktu ustawodawca akurat nie przewidział.

Czytaj więcej

Wybory samorządowe 2024. Kandydaci, terminy i wszystko, co trzeba o nich wiedzieć

Kolejna kwestia to niskie wynagrodzenie, co przekłada się na brak rąk do pracy. Miałem okazję niedawno porozmawiać z urzędnikiem organizującym wybory w mojej dzielnicy i jedną z pierwszych spraw, o których wspomniał, był olbrzymi problem ze znalezieniem odpowiednich kandydatów do prac w komisjach. W praktyce to komitety wyborcze mają pierwszeństwo obsadzania komisji ludźmi z własnego polecenia – w praktyce: znajomymi czy rodzinami kandydatów, którzy chcą sobie dorobić. Teraz jednak niektóre komitety największych ogólnokrajowych partii wytypowały bardzo mało osób i urzędnicy sami muszą szukać osób, które chcą zarobić. Jednak odstraszać może stawka za pracę. W tych wyborach samorządowych zwykły członek komisji może zarobić 700 zł, a przewodniczący i jego zastępca odpowiednio 900 zł i 800 zł, jednak atrakcyjność tej stawki powinna zostać podana w wątpliwość, biorąc pod uwagę inne czynniki.

Stawka za pracę w komisji wyborczej poniżej minimalnej stawki godzinowej

Jako wielokrotny uczestnik prac komisji doświadczyłem tego na własnej skórze i wykonałem szybkie obliczenia. W przypadku wyborów parlamentarnych w 2023 roku stawka za pracę zwykłego członka komisji wynosiła 600 zł, a minimalne wynagrodzenie w tym czasie – 3600 zł brutto, co przekłada się na około 25,4 zł za godzinę. Biorąc pod uwagę moją obecność na przedwyborczym szkoleniu, przy odbiorze kart do głosowania, sprzętu i przygotowaniu lokalu wyborczego w sobotę i pracę od 6 rano w niedzielę do 6 rano w poniedziałek, wyszło to około 30 godzin pracy. To przekłada się na około 20 zł za godzinę, czyli grubo poniżej minimalnej stawki godzinowej obowiązującej w gospodarce.

Szczególnie w przypadku referendum wyborcy patrzyli podejrzliwie na ręce i traktowali jak funkcjonariusza opresyjnego reżimu, niemal automatycznie zarzucając członkom komisji chęć sfałszowania wyborów

Dodajmy, że jest to praca również w godzinach nocnych, w weekend, obarczona dużą odpowiedzialnością. A szczególnie w przypadku referendum wyborcy patrzyli podejrzliwie na ręce i traktowali jak funkcjonariusza opresyjnego reżimu, niemal automatycznie zarzucając członkom komisji chęć sfałszowania wyborów. Praca nie jest wdzięczna, wymaga dużo wyrzeczeń i wiąże się z dużą odpowiedzialnością, zatem warto chyba, by chociaż była godnie wynagradzana.

Trzy pomysły na poprawę sytuacji w komisjach wyborczych

Warto w takim razie się zastanowić, co można zrobić, aby artykuły takie jak ten nie powstawały i aby wyeliminować problemy związane z ustalaniem wyników wyborów, przejawiające się w scenkach z piekła rodem jak z wrocławskiego Jagodna.

Jakkolwiek trywialnie by to zabrzmiało, pierwsze, co można zrobić, to oczywiście podnieść wynagrodzenie członków komisji wyborczych. Nie może być tak, że realnie stawka za pracę spada poniżej płacy minimalnej, jeśli przeliczyć to na liczbę godzin poświęconych na organizację całego procesu wyborczego. Wspomniany przez urzędnika, z którym rozmawiałem, brak chętnych do pracy można byłoby choć częściowo rozwiązać, jeśli uczestnictwo w procesie będzie zwyczajnie opłacalne – i to na tyle, żeby ludzie kompetentni, z talentem organizacyjnym i skrupulatnością, wybrali pracę kosztem spędzenia czasu z rodziną; świadomie zarwali noc i odpuścili kolejne dni w pracy w celu regeneracji.

Drugim pomysłem jest profesjonalizacja zawodu wyborczego komisarza lub członka komisji. Obecnie wszystko to odbywa się na zasadzie pospolitego ruszenia, gdzie ludzie często niemający pojęcia o procedurach administracyjnych, prawnych czy pozbawieni jakiejkolwiek charyzmy stają na czele komisji wyborczej. Profesjonalizacja, rekrutacja takiej kadry z urzędów czy innych osób z doświadczeniem w podobnej pracy, a następnie prowadzenie cyklicznych szkoleń, w powiązaniu oczywiście z odpowiednim wynagrodzeniem, przełoży się na większą efektywność procesów wyborczych, sprawność i gwarancję prowadzenia zgodnie z prawem i najlepszymi standardami procesu głosowań. W końcu zliczanie głosów to służba publiczna i powinna zacząć być tak traktowana.

Czytaj więcej

Wybory samorządowe 2024: Czy dojdzie do niespodzianki w Warszawie?

Trzecim pomysłem jest wprowadzenie głosowania za pośrednictwem internetu. Nie mam wiedzy na temat technicznych ograniczeń wprowadzenia takiej formy głosowania, a równocześnie jestem świadomy wad i potencjalnych zagrożeń z tego wynikających, niemniej jestem przekonany, że jeśli taka forma głosowania może istnieć zarówno w malutkiej Estonii, jak i ogromnej Brazylii już od wielu lat, to może i Polska innowacyjnymi rozwiązaniami cyfrowymi i sektorem IT stojąca skorzysta z dobrych praktyk innych, nie powielając równocześnie błędów. Stać nas na to, a XXI wiek aż się prosi, żeby skończyć z obecnym analogowym dziadostwem i pospolitym ruszeniem.

Michał Steć

Michał Steć

mat. pras.

Autor

Michał Steć

Członek Klubu Jagiellońskiego, absolwent stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Warszawskim i laureat Nagrody im. prof. Skubiszewskiego za najlepszą pracę magisterską na temat polskiej polityki zagranicznej

Pamiętam bardzo miłe uczucie, które po zeszłorocznych wyborach parlamentarnych wywołał we mnie opublikowany na łamach „Rzeczpospolitej” komentarz Tomasza Kubata, opisującego największe trudności i absurdy, z jakimi mierzą się w pracy członkowie obwodowych komisji wyborczych. Autor ze swadą punktował największe bolączki systemu i jego nieprzygotowanie do obsłużenia ogromnej frekwencji, jakiej byliśmy świadkami 15 października. Pomyślałem, że sam mógłbym napisać taki felieton, gdyby nie to, że byłem nieco niedysponowany po nieprzespanej nocy i 23 godzinach pracy przy ustalaniu wyników wyborów.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Partie stopniowo odchodzą od "modelu celebryckiego" na listach
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Unia Europejska na rozstaju dróg
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Zmiana unijnego paradygmatu
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił