Reklama

Marek A. Cichocki: Rozdarci między Grupą Wyszehradzką a Trójkątem Weimarskim

Trudno pojąć, dlaczego w Europie prowadzimy „zygzakowatą” politykę i ciągle przeskakujemy od jednego formatu współpracy do drugiego.

Publikacja: 18.03.2024 03:00

Emmanuel Macron, Olaf Scholz i Donald Tusk podczas spotkania Trójkąta Weimarskiego

Emmanuel Macron, Olaf Scholz i Donald Tusk podczas spotkania Trójkąta Weimarskiego

Foto: AFP

Wyraźnie wybijającą się cechą polskiej polityki staje się ciągła nieciągłość. W praktyce wygląda to tak, jakbyśmy szczególne upodobanie odnajdywali w poruszaniu się od jednej skrajności do drugiej. Może jest to skutek naszej wrodzonej narodowej przekory. A może po prostu dowód na brak dojrzałości?

Grać w regionie czy z największymi graczami w Europie Zachodniej?

Doskonałym przykładem tego poruszania się zygzakiem między dwiema opcjami jest w naszej polityce zagranicznej stosunek do dwóch międzynarodowych formatów w Europie, które udało się wypracować na przestrzeni ostatnich 30 lat. Chodzi oczywiście z jednej strony o Grupę Wyszehradzką, a w szerszej formule o Inicjatywę Międzymorza, a z drugiej o Trójką Weimarski. W tym pierwszym przypadku mamy do czynienia z ambicją odegrania wiodącej roli w regionie, którego historycznie i geopolitycznie zawsze byliśmy częścią, ale też stworzenia bardziej swobodnej, niezależnej przestrzeni realizowania własnych interesów. W drugim chodzi o nie mniej ważne dla nas pragnienie, aby wreszcie wziąć udział w grze z największymi zawodnikami w Europie.

W obu wariantach do głosu dochodzi jakaś forma aspiracji, w czym kryje się oczywista pułapka popadania w iluzje i myślenie życzeniowe. Niemniej jeśli traktować te modele współpracy na zimno, instrumentalnie, to każdy stanowi bezcenny zasób, po który powinniśmy sięgać stosownie do danego układu sił, w którym aktualnie się znajdujemy, oraz przyjętych celów.

Czytaj więcej

Gdzie jest nasza Europa

Dlaczego nie jesteśmy w stanie utrzymać stabilnego kursu w polityce międzynarodowej?

Jednakże z jakichś tajemnych powodów tak w naszej polityce nigdy się nie dzieje. W praktyce traktujemy oba kierunki działania zero-jedynkowo. Dlatego jeśli stawiamy na region, to w opozycji do największych w Europie, a jeśli odwrotnie, i wybieramy tych dużych, to tylko kosztem dezawuowania znaczenia regionu. Że ta nasza „zygzakowata” polityka może być w interesie tych dużych oraz naszych partnerów w regionie – to rozumiem. Ale dlaczego my sami z własnej woli tak się zachowujemy – to już trudniejsze do pojęcia.

Reklama
Reklama

Zwykle dla wytłumaczenia tego fenomenu przywołuje się naszą instytucjonalną słabość państwa, która nie pozwala nam utrzymać względnie stałego kursu. Myślę jednak, że sprawa niestety jest poważniejsza i to rozłączne traktowanie dwóch formatów europejskiej współpracy wynika w Polsce z wewnętrznej rywalizacji dwóch odmiennych, silnych, politycznych tożsamości. A tego pogodzić nie sposób.

O autorze

Marek A. Cichocki

Profesor Collegium Civitas

felietony
Zuzanna Dąbrowska: Norki wygrały z psami
analizy
Rusłan Szoszyn: Rozmowy pokojowe i ofensywa propagandowa Władimira Putina
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Dlaczego nie ma już tej Ameryki, którą pamiętamy?
Analiza
Jędrzej Bielecki: Donald Tusk zawstydza Niemców
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Niebezpieczna gra Zachodu z Rosją. Lepiej żeby Polska nie stała z boku
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama